Coraz większe obciążenie lekarzy pierwszego kontaktu i szpitali będzie nam pośrednio mówiło o liczbie nowych przypadków, bo rzeczywistej nie będziemy w stanie wychwycić - mówił w TVN24 doktor Konstanty Szułdrzyński. Dodał, że w Polsce "będzie się działo to, co w krajach sąsiednich", które notują setki tysięcy nowych infekcji dziennie w związku z rozprzestrzenianiem się omikrona. O wydolność systemu testowania był pytany na konferencji rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. - Testów jesteśmy w stanie wykonywać w granicach 200 tysięcy. Jeśli będzie potrzeba, będziemy przeprowadzać więcej - zapewniał.
Wiele europejskich państw, w związku z szerzeniem się wariantu omikron koronawirusa SARS-CoV-2, notuje w ostatnim czasie najwyższe od początku epidemii bilanse nowych zakażeń. Doktor Konstanty Szułdrzyński, szef Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w szpitalu MSWiA w Warszawie, był pytany w TVN24, jak sytuacja w najbliższych tygodniach może wyglądać w Polsce.
Szułdrzyński: jesteśmy w stanie wychwycić do 100 tysięcy zakażeń
- Najpewniej będzie się działo to, co w krajach sąsiednich. Trudno się spodziewać, by do nas to nie dotarło. Dotrze i pewnie te setki tysięcy zakażeń, które są w innych krajach, nas też będą dotykały - powiedział.
Jak mówił, "troszeczkę optymizmu wprowadza fakt, że liczba hospitalizacji i ciężkich przebiegów w przypadku omikrona nie jest aż tak duża, jak to miało miejsce w przypadku delty". - Tyle tylko, że nawet jeśli te procenty są mniejsze, ale są z dużej liczby przypadków, to obawiam się, że nadal możemy mieć oblężone szpitale, które nie będą leczyć wszystkich pozostałych pacjentów - zaznaczył.
Przyznał jednak, że nie dowiemy się o realnej skali nowych zakażeń w Polsce, bo "nasza możliwość testowania kończy się na jakichś 150-160 tysiącach dziennie". - Będziemy w stanie wychwycić do 100 tysięcy przypadków. Reszta będzie powyżej prędkościomierza - powiedział Szułdrzyński. - Po prostu będziemy widzieli coraz większe obciążenie lekarzy pierwszego kontaktu i szpitali. To będzie nam pośrednio mówiło o liczbie nowych przypadków, bo rzeczywistej nie będziemy w stanie wychwycić - dodał.
Szułdrzyński: to jest coś, co napawa nas największą troską
Podkreślał też kluczowe znaczenie szczepień w ochronie przed COVID-19. Stwierdził jednak, że "wyłącznie obowiązek może zmusić te osoby", które dotychczas się nie zaszczepiły. - Pewnie nie medyczne, a raczej polityczne względy utrudniają wprowadzenie tego typu rozwiązań w Polsce. Efekt jest, jaki jest. Nie tylko liczba hospitalizacji, ale też ogromna liczba przypadków śmiertelnych - powiedział gość TVN24.
- Ci, co się bali, już się zaszczepili. Ci, którzy się nie zaszczepili, to są ci, którzy się nie boją i nic ich nie przestraszy. Podobnie jak nic nie jest w stanie odstraszyć palaczy pomimo tego, że mają okropne zdjęcia raka płuc i inne paskudztwa na paczkach papierosów - podkreślił Szułdrzyński.
Przekazał, że w jego szpitalu "jest teraz nieco lżej, natomiast intensywna terapia dalej jest oblężona". - Ci pacjenci, którzy się zakazili kilka tygodni temu i mają cięższy przebieg, nadal wymagają intensywnej terapii. Łatwo tam trafić, ale wyjście trwa kilka tygodni. Opróżnienie tych łóżek przed kolejną falą może być bardzo trudne i to jest coś, co napawa nas największą troską - mówił.
Szułdrzyński: przedstawiciel resortu oświaty nie rozumie, na czym polega nauka
Doktor Szułdrzyński komentował też wypowiedź małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak, która nazwała szczepienia przeciwko COVID-19 "eksperymentem".
- Dla mnie to oburzające, że ktoś, kto jest przedstawicielem nie tylko władzy, ale resortu oświaty, nie jest w stanie zrozumieć, na czym polega nauka. Pytanie, czemu takie osoby piastują takie stanowisko, dlaczego na tych stanowiskach pozostają, dlaczego nie są wyciągane konsekwencje. To pokazuje, że walka z koronawirusem, ochrona zdrowia i życia dziesiątków tysięcy obywateli chyba nie ma priorytetu - powiedział.
Andrusiewicz: Możemy wykonać 200 tysięcy testów na dzień. W razie potrzeby będzie więcej
O wydolność systemu testowania w Polsce był pytany na konferencji rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. - Testów jesteśmy w stanie wykonywać w granicach 200 tysięcy. Jeśli będzie potrzeba, będziemy przeprowadzać więcej - zapewniał.
Dodał, że ministerstwo wprowadziło zmianę, dzięki której "każde laboratorium, które podłączy się do systemu ewidencji, będzie mogło wykonywać testy". Dopytywany, jaka jest maksymalna liczba testów, którą będzie można wykonać w Polsce, odparł: - W zależności, ile kolejnych firm zechce wykonywać testy. Baza laboratoriów jest jeszcze do dyspozycji.
Źródło: TVN24