Poczekajmy do czwartku, do piątku w tym tygodniu. Wtedy, w bardziej bezpieczny a zarazem odpowiedzialny sposób, będziemy mogli odnieść się do pytania, czy dalej musimy wprowadzać ograniczenia, czy te, które wdrożyliśmy tydzień temu, zaczynają działać - powiedział w poniedziałek na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki. Odpowiedział w ten sposób na pytanie, czy cały czas istnieje groźba wprowadzenia całkowitego lockdownu.
Resort zdrowia potwierdził w poniedziałek 21 713 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Przekazano też informację o śmierci 173 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u ponad 568 tysięcy osób. Najwyższą do tej pory liczbę zakażeń - 27,9 tys. - potwierdzono w sobotę, w niedzielę było ich 24,8 tys.
Premier Mateusz Morawiecki w zeszłym tygodniu mówił o ewentualnym wprowadzeniu w Polsce "całkowitego lockdownu". Stwierdził, że byłby to "kolejny stopień obostrzeń po podejmowanych obecnie". Zapowiedział, że jeżeli średnia dzienna liczba nowych przypadków z 7 dni przekroczy 70-75 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców, "będziemy musieli wprowadzić zasady narodowej kwarantanny, bardzo zasadnicze zakazy przemieszczania się".
Szef rządu pytany był w poniedziałek na konferencji prasowej, czy cały czas istnieje groźba wprowadzenia całkowitego lockdownu (zamknięcia gospodarki), nazywanego przez rząd także narodową kwarantanną.
Morawiecki zauważył, że 75 przypadków na 100 tysięcy mieszkańców to nieco poniżej 30 tysięcy zakażeń dziennie. Dodał, że "dziś mamy mniej tych zakażeń" - ponad 21 700. - Ale też trudno uznać, że dzisiejszy dzień jest reprezentatywny, ponieważ dane z weekendu zwykle są niższe niż dane z tygodnia. Poczekajmy do czwartku, do piątku w tym tygodniu. Wtedy, w bardziej bezpieczny a zarazem odpowiedzialny sposób, będziemy mogli odnieść się do tego pytania, czy dalej musimy doprowadzać do ograniczeń, czy te, które wdrożyliśmy tydzień temu zaczynają działać - powiedział premier.
- Tak naprawdę przecież te, które wdrożyliśmy kilka dni temu działają od dzisiaj, (większość) od soboty. Trzeba dać sobie czas do przyszłego poniedziałku - dodał. - Mam nadzieję, że tak będzie (że wdrożone ograniczenia będę przynosić efekt - red.), bo dzięki temu można by było nie zamykać kolejnych gałęzi gospodarki, a jednocześnie zmniejszać transmisję koronawirusa, a to jest właśnie takie ważne dzisiaj - powiedział szef rządu.
Nowe obostrzenia
Od soboty w Polsce zaczęły obowiązywać kolejne restrykcje związane z epidemią COVID-19. Część z nich to: zamknięte teatry, kina i muzea, zaostrzone limity osób przebywających w kościołach i sklepach.
Od poniedziałku z kolei klasy 1-3 w szkołach podstawowych przeszły na nauczanie zdalne.
Rzecznik rządu Piotr Mueller w piątek przedstawił progi bezpieczeństwa związane z liczoną przez siedem dni średnią dzienną liczbą zakażeń koronawirusem. Za "bezpiecznik" przed narodową kwarantanną uznane zostało 19 tysięcy zakażeń, a na wprowadzenie lockdownu ma mieć wpływ poziom 27-29 tysięcy zakażeń dziennie.
Według danych o liczbie zakażeń w ostatnich siedmiu dniach (3 listopada-9 listopada), średnio dziennie było 24 665 nowych przypadków (najmniej ponad 19,3 tys., najwięcej - niecałe 27,9 tys.). Jest to więc poniżej podanej przez rzecznika liczby, która oznaczałaby wprowadzenie narodowej kwarantanny.
Jeśli przeliczyć, jaka była średnia dzienna liczba nowych przypadków z 7 dni na 100 tysięcy mieszkańców, to biorąc pod uwagę dane Głównego Urzędu Statystycznego, w sierpniu w Polsce żyło 38,352 mln osób, co oznacza, że 24 662 przypadki zakażeń przeliczone na 100 tys. mieszkańców daje 64,3 zakażenia. To również oznacza, że nie przekroczyliśmy jeszcze progu lockdownu.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock