Czy samotnie wychowujący rodzic, będący w grupie ryzyka i pracujący zdalnie, musi puszczać dziecko do szkoły? Czy można nie pójść do szkoły w obawie przed zarażeniem domowników? Na Wasze pytania związane z powrotem uczniów do placówek w dobie pandemii odpowiadali w programie "Koronawirus raport. Szkoła" wicedyrektor XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja Warszawie Wojciech Bartczak oraz dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka.
W ostatnich tygodniach ministerstwo edukacji podjęło decyzję, by od 1 września podstawowym modelem pracy w szkołach była nauka stacjonarna. Model mieszany ma być dopuszczalny, gdy dyrektor szkoły uzyska zgodę organu prowadzącego i pozytywną opinię sanepidu. Wtedy może zadecydować, że część dzieci lub klas będzie uczęszczać do szkoły w tradycyjnej formie, a część uczyć się na odległość. Przy większym zagrożeniu epidemicznym w grę wchodzi też przejście całej szkoły na edukację zdalną.
Na pytania związane z powrotem uczniów do placówek w dobie pandemii odpowiadali w sobotę w programie "Koronawirus raport. Szkoła" wicedyrektor XXI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja Warszawie Wojciech Bartczak oraz dziennikarka tvn24.pl Justyna Suchecka.
Pytania i odpowiedzi
1. Mieszkam z dziadkami. Boję się, że przyniosę do domu wirusa. Czy mogę opóźnić pójście do szkoły? Czy nieobecność będzie usprawiedliwiona? ~Krystian
Wojciech Bartczak: W tej sytuacji nie może to opóźnić pójścia do szkoły. W zakresie powrotu do szkół pomysł i realizacja tego pomysłu przez MEN jest taki, że wracamy do normalnego trybu nauki. Więc sama obawa nie jest wystarczającym powodem nierozpoczęcia nauki, a nieobecność z tego powodu nie może być usprawiedliwiona.
Justyna Suchecka: Nie bardzo da się od tego uciec. Są dwa rozwiązania, które proponuje w takiej sytuacji MEN, ale żadne z nich nie jest optymalne. Pierwsze to wystąpienie z wnioskiem o przejście na edukację domową - ale to niesie za sobą zobowiązanie rodziców, że dzieci same z nimi opracują materiał i przyjdą na egzaminy.
Druga opcja to indywidualne nauczanie, ale taka sytuacja następuje zazwyczaj wtedy, kiedy to samo dziecko ma problemy zdrowotne, a nie jego bliscy czy współlokatorzy.
2. Samotnie wychowujący rodzic, będący w grupie ryzyka i pracujący zdalnie, musi puszczać dziecko do szkoły? ~Kasia
Wojciech Bartczak: Zgodnie z przepisami, obowiązkiem rodzica jest zapewnienie dziecku możliwości systematycznego uczęszczania do szkoły. Sama obawa przed konsekwencjami zakażenia się koronawirusem nie jest wystarczającym powodem do tego, aby nie puścić dziecka do szkoły. Jeżeli w danej szkole nie ma zawieszonych zajęć, to taka decyzja podjęta samodzielnie przez rodzica powoduje, że musi się on liczyć z konsekwencjami takiego postępowania. Jedyne, co w takiej sytuacji może zrobić rodzic, to wystąpić o nauczanie domowe lub indywidualne.
3. Czy po wydaniu słowników jednej klasie muszę je dezynfekować, zanim je wydam kolejnej klasie? ~Bibliotekarka
Justyna Suchecka: To zależy, czy traktujemy książki jako przedmioty, którymi dzieci nie powinny się wymieniać, na przykład piłki, które mają być dezynfekowane po każdych kolejnych zajęciach WF, czy traktujemy je tak, jak powinniśmy je traktować - czyli jako część księgozbioru biblioteki. A w tym zakresie to już zasady korzystania z nich reguluje indywidualnie każda biblioteka. Generalnie nie ma jasnych wskazań, jak dezynfekować słowniki. Niestety, tutaj trzeba kierować się tym, co jest niemierzalne, czyli zdrowym rozsądkiem. Można w jakiś sposób te słowniki zabezpieczać, na przykład obłożyć je jakąś folia ochronną.
Wojciech Bartczak: Z bibliotekami rzeczywiście jest problem. Musimy stosować zdroworozsądkowe metody. Zalecanym przepisem na w miarę bezpieczne korzystanie z materiałów bibliotecznych jest kwarantanna - czyli dwa dni po oddaniu książki powinna ona leżeć i nie być używana przez inne osoby. Jest to ogromny problem, przede wszystkim dla polonistów i jest to dla nich pewne wyzwanie. Zespoły polonistyczne muszą dopracować metody funkcjonowania - na przykład nauczyciele muszą tak się podzielić, żeby jednocześnie dana lektura nie była przerabiana przez wszystkie klasy.
4. Czy w każdej łazience szkolnej będzie ciepła woda i mydło ? dariuszce
Justyna Suchecka: Ciepła woda jest już rzeczą powszechną w polskich szkołach, potwierdzają to chociażby raporty Najwyższej Izby Kontroli. Natomiast wiemy, że bywało różnie z mydłem, i to też wskazywali kontrolerzy. Ale myślę, że czasie pandemii wszyscy zadbali o to, żeby to było w każdej szkole. To jest też coś, czego mamy prawo wymagać od każdej szkoły. Wszędzie musi być zapewniona ciepła woda i mydło.
5. Może warto rozważyć rezygnację z szatni w szkołach? To na pewno ograniczy liczbę miejsc do których będą musieli dotrzeć uczniowie. ~MALI
Wojciech Bartczak: Jednym z pomysłów w tej sytuacji jest wprowadzenie takiego sposobu funkcjonowania szatni, żeby ograniczyć do minimum kontakt między uczniami. Ważną rzeczą jest też to, jak wyglądają te szatnie - u mnie w szkole każdy uczeń ma osobną szafkę, w której zostawia nie tylko ubrania, ale także na przykład książki, inne materiały do nauki. Trudno znaleźć jeden uniwersalny sposób. Tu trzeba zaufać dyrektorom nauczycielom, że tak zorganizują funkcjonowanie szkoły, żeby ono było możliwie najbezpieczniejsze. Natomiast nie da się zupełnie wyeliminować ryzyka zarażenia się.
6. Tyle się mówi o szkole, a co z dojazdem dzieci do szkół? Autobusy w roku szkolnym są pełne. ~Dariusz
Justyna Suchecka: Jeżeli szkoła sama oferuje dojazd, to problem jest mniejszy, bo w takiej sytuacji są dosyć jasne zasady. Zawsze tych dzieci jest tyle, co miejsc w autobusie, dzieci będą musiały mieć w czasie podróży maskę.
Natomiast komunikacja publiczna może być problemem. Należy pamiętać, że w tych powiatach, które znajdują się w żółtej i czerwonej strefie, do autobusu miejskiego będzie mogło wejść tyle osób, ile jest miejsc siedzących. Każdy, kto dojeżdżał rano do pracy w dużym mieście wie, że to jest praktycznie nierealne. Każdy mówi, jak ma być, ale to jest problem, który do tej pory nie został rozwiązany. Ministerstwo nie mówi, co zrobić, żeby dojechać do szkoły w sytuacji, kiedy autobus jest pełny, a kierowca ma prawo nie wpuścić kolejnych pasażerów.
Wojciech Bartczak: Mam wrażenie, że komunikacja miejska, na przykład w Warszawie, może mocno pomoc nam w rozluźnieniu szatni, bo dzięki temu, że w komunikacji są limity osób, to przez to zapewne wszyscy uczniowie nie będą w stanie dotrzeć do szkoły na godzinę 8 rano. Ale mówiąc zupełnie serio, to jest duży problem, zwłaszcza dla szkół ponadpodstawowych. My nie mamy rejonizacji, zdecydowana większość z naszych uczniów musi dojeżdżać.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24