Pełnomocnikiem Janusza Kaczmarka jest Wojciech Brochwicz, były oficer służb, o którym głośno stało się przy okazji tzw. afery Jaruckiej.
Według PAP, b. szef MSWiA wrócił w poniedziałek przed południem do kraju po urlopie we Włoszech i zaraz po przylocie spotkał się ze swoim pełnomocnikiem, mecenasem Wojciechem Brochwiczem.
To były oficer UOP, który prowadzi teraz własną kancelarię prawniczą. Stało się o nim głośno, kiedy w 2005 w czasie kampanii wyborczej wybuchła tzw. afera Jaruckiej. Przypomnijmy - Anna Jarucka, asystentka Włodzimierza Cimoszewicza, zarzuciła swojemu szefowi fałszerstwo w oświadczeniu majątkowym. Jej wystąpienie przed komisją śledczą ds. Orlenu wywołało burzę i obniżyło notowania Cimoszewicza, wcześniej lidera rankingów prezydenckich.
Cimoszewicz zrezygnował z ubiegania się o prezydenturę. SLD i inne partie grzmiały, że cała sprawa to prowokacja służb specjalnych. Także ze względu na Wojciecha Brochwicza, wówczas doradcę Andrzeja Barcikowskiego, szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Okazało się bowiem, że to Brochwicz skontaktował Jarucką z Konstantym Miodowiczem z PO, wówczas członkiem komisji śledczej ds. Orlenu.
Bardzo ostro zareagowało wtedy Prawo i Sprawiedliwość. Jarosław Kaczyński stwierdził nawet, że to Brochwicz wraz z Konstantym Miodowiczem "utkali sprawę Anny Jaruckiej".
Wojciech Brochwicz wraz z Konstantym Miodowiczem utkali sprawę Anny Jaruckiej Jarosław Kaczyński
Podobnego zdania był Tomasz Nałęcz (SdPl) - Wiele wskazuje na to, że ta prowokacja wykonana rękami Anny Jaruckiej jest działaniem ludzi Platformy Obywatelskiej. W sposób oczywisty z tej prowokacji korzysta Donald Tusk, bo przejściowo udało się bardzo skutecznie podważyć zaufanie społeczne do Włodzimierza Cimoszewicza - powiedział Nałęcz. Brochwicz był wówczas członkiem grupy eksperckiej PO.
- Brochwicz symbolizuje środowisko ludzi ze służb specjalnych, ludzi, który gotowi są zaadaptować się do każdego politycznego pana i na jego zlecenie wykonywać każde zadanie. Jest uosobieniem wszystkich patologii służb specjalnych – tak prawnika podsumował z kolei Ludwik Dorn.
Brochwicz tłumaczył wtedy: - Zachowałem się tak, jak na moim miejscu zachowałby się każdy świadomy obywatel. Pani Jarucka poprosiła mnie o kontakt z komisją śledczą, nie mogłem jej odmówić.
Wyjaśnił, że znał w komisji śledczej wyłącznie posła Miodowicza, w związku z tym poszedł najkrótszą drogą. – Nie jestem agentem. Jestem osobą prywatną, prowadzę firmę prawniczą, nie mam nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością operacyjną w tej chwili – tłumaczył.
- Musimy wiedzieć, jakie są związki między PO a służbami - grzmiał nieprzekonany Jarosław Kaczyński. Zasugerował "tajne powiązania" Platformy z lewicą. - Gdzieś tam pod stołem istnieje układ – mówił. Lewica z kolei stawiała na ludzi dawnych służb, których Brochwicz weryfikował. - Całą sprawę wymyślili ludzie, którzy mając doświadczenie w służbach, wykorzystują je w przedwyborczych grach – kontratakował Wojciech Olejniczak.
Nie jestem agentem. Jestem osobą prywatną, prowadzę firmę prawniczą, nie mam nic wspólnego z jakąkolwiek działalnością operacyjną w tej chwili Wojciech Brochwicz (wyp. z 2005 roku)
Brochwicz urodził się 5 sierpnia 1960 roku w Kłodzku. W latach 80-tych wraz z Konstantym Miodowiczem działał w krakowskiej opozycji, po 1989 roku wspólnie reformowali służby specjalne. Brochwicz doszedł do stopnia pułkownika. W rządzie Jerzego Buzka był wiceministrem spraw wewnętrznych. Po dojściu do władzy SLD Brochwicz był członkiem komitetu konsultacyjnego przy szefie ABW Andrzeju Barcikowskim.
Premier Marek Belka proponował mu nawet objęcie stanowiska szefa Agencji Wywiadu po odejściu Zbigniewa Siemiątkowskiego, ale odmówił. Założył własną kancelarię prawniczą. W 2005 roku był członkiem grupy eksperckiej PO, wymieniano go nawet jako kandydata do wysokiego stanowiska w MSWiA (PO była wówczas liderem sondaży przedwyborczych)
Źródło: tvn24.pl, PAP, Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: Jacek Herok\Newsweek Polska\REPORTER, Leszek Szymański\PAP