Koniec śledztwa przeciwko dwóm policjantom ze sprawy Olewnika. Akt oskarżenia za tydzień

Zwłoki Krzysztofa Olewnika odnaleziono w 2006 roku
Zwłoki Krzysztofa Olewnika odnaleziono w 2006 roku
Źródło: TVN 24

Śledztwo przeciwko byłym policjantom Remigiuszowi M. i Maciejowi L. zamknęła Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. Na początku przyszłego tygodnia gotowy będzie akt oskarżenia – dowiedział się nieoficjalnie tvn24.pl.

- Zamknęliśmy to postępowanie – potwierdza Barbara Sworobowicz, rzecznik gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej. Według nieoficjalnych informacji tvn24.pl akt oskarżenia będzie gotowy za tydzień.

Narażenie życia

Remigiusz M. w latach 2001 – 2003 był szefem policyjnej grupy, która miała za zadanie odnaleźć Krzysztofa Olewnika. Maciej L. był członkiem tej grupy. Prokuratura zarzuciła im niedopełnienie obowiązków, utrudnianie śledztwa w sprawie biznesmena, a przede wszystkim narażenie przez to jego życia na niebezpieczeństwo.

W czerwcu 2011 roku gdańska prokuratura rozszerzyła im zarzuty o niszczenie podsłuchów. Skasowane nagrania miały wskazywać Wojciecha Franiewskiego i Sławomira Kościuka jako porywaczy jeszcze zanim zamordowano syna Włodzimierza Olewnika.

Czy w akcie oskarżenia znajdą się wszystkie zarzuty ciążące na Remigiuszu M. i Maciejowi L. do momentu decyzji o zamknięciu ich sprawy? - Wszystkie informacje o kształcie decyzji końcowej przekażemy na początku przyszłego tygodnia – ucina prokurator Sworobowicz.

Niemerytoryczne powody

Remigiusz M. nie pracuje już w policji. Nie chce rozmawiać o swojej sprawie.

- Jestem podejrzanym, więc nie mogę się wypowiadać – mówi nam były szef grupy badającej sprawę Krzysztofa.

– Wszystkie zarzuty zostały postawione z powodów innych niż merytoryczne – mówi z kolei mecenas Jolanta Turczynowicz- Kieryłło, pełnomocnik Remigiusza M.

Co innego twierdzi pełnomocnik rodziny Krzysztofa. - Zarzuty mają oparcie w materiale dowodowym – odpowiada mecenas Bogdan Borkowski.

Kariera po tragedii

W 2006 roku odnaleziono zwłoki Krzysztofa.

Drugi z podejrzanych policjantów, Maciej L. kontynuował swoją karierę w policji.

Został zastępcą Naczelnika Wydziału ds Walki z Przestępczościa Przeciwko Mieniu w płockiej komendzie. Tvn24.pl w czerwcu informował o tej sytuacji.

Dopiero ostatnio się to zmieniło. Na początku listopada o sprawie L. posłowie z byłej komisji śledczej opowiedzieli nadinsp. Markowi Działoszyńskiemu, komendantowi głównemu policji.

Szef policjantów zdecydował przeniesieniu Macieja L. do innej jednostki policji. Tę informację potwierdziliśmy w KGP.

Nie było porwania?

Prokuratura twierdzi, że zdobywa co raz więcej dowodów, wskazujących na to, że Krzysztof Olewnik nie został porwany ze swojego domu w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Ostatni eksperyment śledczych w domu Krzysztofa wykluczył m.in. by porywacze mogli wejść do domu w sposób, który opisywali przed sądem.

- Gdyby potwierdziła się teza prokuratury, że porwanie Krzysztofa nie nastąpiło w 2001 roku, a znacznie później, to mogłoby to świadczyć jeszcze bardziej na niekorzyść policjantów. Bowiem, można by domniemywać, że popełniane przez nich błędy miały doprowadzić do zatuszowania prawdy o tym, co wydarzyło się w domu Krzysztofa i jego prawdziwych losach – uważa Marek Biernacki z PO, były szef komisji śledczej, która zbadała nieprawidłowości policji i prokuratury w sprawie Olewnika.

Śledztwo trwa

Sprawa przeciwko Remigiuszowi M. i Maciejowi L. to tylko fragment większego śledztwa dotyczącego nieprawidłowości popełnionych przez policjantów i prokuratorów badających sprawę Olewnika.

Gdańscy prokuratorzy wciąż prowadzą sprawę przeciwko Henrykowi S., oficerowi Centralnego Biura Śledczego, który także jest podejrzany m.in. o niedopełnienie swoich obowiązków.

W tym postępowaniu wyjaśniana jest odpowiedzialność biegłych z olsztyńskiej policji, którzy w 2006 roku badali odnalezione zwłoki Krzysztofa.

Jolanta Ł.- B., ówczesna szefowa policyjnego laboratorium jest podejrzana o zatajenie informacji, że wyniki badań trzech różnych kości szczątków Olewnika różniły się. W 2006 roku z jego zwłok pobrano do badań trzy fragmenty kości: z ramienia, biodra i uda. Jedna z tych próbek wykazała inny od pozostałych profil DNA. W tej sytuacji ekspertyzy powinny zostać powtórzone, czego nie zrobiono.

Autor: Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl (m.duda2@tvn.pl)//mat / Źródło: tvn24.pl

Czytaj także: