Nie wszyscy posłuchali apeli o godne, zgodne i ciche uczczenie 65. rocznicy wybuchu powstania Warszawskiego. Po uroczystościach przed pomnikiem Gloria Victis, gdzie najwyżsi przedstawiciele polskich władz składali hołd poległym, na polityków czekała grupa, która nie chciała świętować. Część z nich została "wybuczana". Na Lecha Kaczyńskiego czekały brawa.
Do incydentu doszło, gdy politycy opuszczali warszawski cmentarz powązkowski. Przed bramą czekała na nich niewielka grupa ludzi, która nie chciała wypuścić ich w milczeniu. Jerzego Buzka, Hannę Gronkiewicz-Waltz i marszałka Bronisława Komorowskiego żegnało głośne "buuu". Politycy kręcili głowami.
A prezydentowi "sto lat"
Gdy obok kilkudziesięciosobowej grupy przechodził prezydent Lech Kaczyński zebrani ludzie nagradzali go oklaskami. Głowie państwa odśpiewano przed cmentarzem nawet "sto lat".
Na warszawskich Powązkach po głównych uroczystościach zostało wielu warszawiaków. Kładli kwiaty i palili znicze na grobach swoich bliskich. Wcześniej wieńce pod pomnikiem Gloria Victis (Chwała Zwyciężonym) złożyli między innymi prezydent i premier. Oficjalną uroczystość zakończyła około godziny 18 salwa honorowa i wyprowadzenie sztandarów - wojskowych, harcerskich i kombatanckich.
Źródło: PAP