Komendant główny policji generał Jarosław Szymczyk odejdzie ze swojego stanowiska jeszcze przed mianowaniem nowego rządu – wynika z informacji tvn24.pl. Najpewniej stanie się to pod koniec tygodnia.
– Plan odejścia generała Szymczyka jest gotowy, nastąpi to przed powołaniem nowego rządu. Możliwe, że w ostatnich dniach tego tygodnia. Jego rolę przejmie jeden z dotychczasowych zastępców, jako pełniący obowiązki komendanta głównego policji, a bez pełnej nominacji – usłyszeliśmy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W poniedziałek dziennikarze Radia Zet poinformowali, że uroczystość pożegnania Szymczyka odbędzie się we wtorek. Takie informacje pojawiły się w wiadomości, którą za pomocą komunikatorów przekazują sobie policjanci w całym kraju. W całości brzmi ona tak: "Jutro o godzinie 10 w Sali Konferencyjnej na ulicy Domaniewskiej nastąpi uroczyste pożegnanie z mundurem, odejście w stan spoczynku generalnego inspektora Jarosława Szymczyka - Komendanta Głównego Policji. Nadinspektor Dariusz Zięba – dowódca Biura Operacji Antyterrorystycznych odchodzi w stan spoczynku w dniu 15.XII.2023. Wraz z nim odchodzi z najważniejszych 16 oficerów".
Z naszych informacji wynika jednak, że uroczystość pożegnania Szymczyka w komendzie głównej nie jest planowana na wtorek.
Jak sprawdziliśmy, na wtorek na godzinę 10 jest przewidziana wideokonferencja z komendantami wojewódzkimi policji i ich zastępcami, jednak nie odbiega to od cotygodniowej rutyny.
Pytania o datę odejścia generała Szymczyka, a także o to, czy odbędzie się to z zachowaniem policyjnych ceremonii zadaliśmy ministrowi spraw wewnętrznych Pawłowi Szefernakerowi. Odesłał nas do swojego biura prasowego. Przesłaliśmy pytania, do momentu publikacji nie dostaliśmy odpowiedzi.
Najdłużej w historii urzędujący szef polskiej policji
Generalny inspektor Jarosław Szymczyk, najdłużej w historii urzędujący szef policji, objął stery tej 120-tysięcznej formacji w kwietniu 2016 roku, w dużej mierze dzięki przypadkowi. Jego poprzednik – dla odmiany najkrócej urzędujący komendant główny policji – inspektor Zbigniew Maj usunął ze służby wszystkich generałów, poza właśnie Szymczykiem. Gdy odwoływano Maja, w atmosferze skandalu i podejrzeń, Szymczyk jako jedyny generał w służbie był naturalnym kandydatem. Pracował z pięcioma ministrami spraw wewnętrznych: Mariuszem Błaszczakiem, Joachimem Brudzińskim, Elżbietą Witek, Mariuszem Kamińskim oraz Pawłem Szefernakerem.
Jako komendant główny Szymczyk od początku ścierał się z wiceministrem spraw wewnętrznych Jarosławem Zielińskim, który chciał zbudować system pozwalający mu decydować o nominacjach na stanowiska komendantów powiatowych czy nawet naczelników w najbardziej odległych jednostkach.
Komendant z granatnikiem
Na Szymczyku dużym cieniem kładzie się zachowanie policjantów wobec uczestników Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, szczególnie udziału w tłumieniu tych demonstracji przez elitarne oddziały antyterrorystów. Mimo to przez całe lata utrzymywał autorytet w szeregach policyjnych, aż do momentu, gdy w swoim gabinecie przypadkowo odpalił granatnik.
- Poprzedniego wieczora wrócił z podróży służbowej do Ukrainy. Kierowca przyniósł do sekretariatu dwa granatniki, które Szymczyk otrzymał w prezencie od swoich ukraińskich kolegów. Gdy pojawił się rano w pracy, sam przeniósł je z sekretariatu do gabinetu, gdzie nastąpił wystrzał – mówił wcześniej tvn24.pl oficer komendy głównej policji.
Od tego momentu dla wielu policjantów Szymczyk stracił autorytet. Dla zwykłych funkcjonariuszy bezkarność tego zdarzenia była niezrozumiała: im na przykład za oddanie przypadkowego strzału na strzelnicy grożą postępowania, muszą opłacić powstałe szkody. Jednak dobra relacja z ministrem Mariuszem Kamińskim zdecydowała, że Szymczyk pozostał na swoim stanowisku.
- To także poczucie obowiązku u samego Szymczyka. Przecież wiedział, ile stracił w oczach podległych mu funkcjonariuszy, wcale nie musiał się także kurczowo trzymać fotela, bo i tak miał już wszystko, co mógł dostać – mówią jego bliscy współpracownicy.
Źródło: tvn24.pl