Pracownicy Zakładu Linii Kolejowych z Siedlec rozpoczęli protest głodowy w obronie swoich miejsc pracy. - Protest głodowy to ostateczność, po którą musieliśmy sięgnąć – mówią kolejarze. Zarząd zakładu deklaruje, że będą nowe propozycje zatrudnień, jednak mogą one wiązać się z koniecznością dojazdów.
W głodówce bierze udział dziesięciu protestujących. Kolejarze zdecydowali się – jak mówią na ten "ostateczny krok" – gdyż toczone dotąd rozmowy z zarządem spółki Polskie Linie Kolejowe nie przyniosły rezultatu.
Powodem protestu jest zapowiedź restrukturyzacji zakładu – wchodzące w jego skład lokalne sekcje eksploatacji mają być rozdzielone między zakłady w Lublinie i Białymstoku. - Nazywa się to szumnie zmianą struktury organizacyjnej, ale dla nas skutki będą ogromne: zwolnienia – mówi Bogusław Olszewski z kolejarskiej "Solidarności".
Chcą głodować do skutku
Zdaniem związkowców, utratą pracy zagrożonych jest około 150 osób. Polskie Linie Kolejowe deklarują, że większość pracowników otrzyma nowe propozycje zatrudnienia. Mogą się one jednak wiązać z koniecznością dojazdów. Na to nie chcą się zgodzić protestujący, którzy już zapowiadają, że będą głodować aż do skutku.
Na dziś planowane są kolejne rozmowy pracowników z zarządem PLK.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24