Nie rozumiem, dlaczego w rocznicę uzyskania przez Polki praw obywatelskich mają się odbywać demonstracje pod moim domem - odpowiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, gdy został zapytany o manifestacje zaplanowane przez Strajk Kobiet. - Widzimy od siedmiu lat, jak Kaczyński kompletnie nie rozumie, co PiS zrobił z kobietami - skomentowała w "Faktach po Faktach" posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka.
W 104. rocznicę uzyskania przez Polki praw wyborczych kobiety wyszły na ulice Warszawy. Powędrowały na Żoliborz, przed dom prezesa Prawa i Sprawiedliwości. "Parasolką w Kaczyńskiego" - to hasło protestu.
Walka trwa
Magdalena Biejat, posłanka Lewicy i świeżo upieczona współprzewodnicząca partii Razem, przyznała w "Faktach po Faktach", że walka toczy się na wielu frontach. I wylicza: prawa reprodukcyjne (w tym dostęp do przerywania ciąży, badań prenatalnych czy dobrej opieki prenatalnej), kwestia rynku pracy, ochrona przed mobbingiem i wykorzystywaniem seksualnym, równa opieka nad dziećmi mężczyzn i kobiet, dostępność żłobków czy "głodowy zasiłek" dla kobiet wychowujących dzieci z niepełnosprawnościami.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Barbara Nowacka skomentowała słowa Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że "nie rozumie, dlaczego w rocznicę uzyskania przez Polki praw obywatelskich mają się odbywać demonstracje pod jego domem".
- Jesteśmy przyzwyczajone, bo widzimy od siedmiu lat, jak Kaczyński kompletnie nie rozumie, co PiS zrobił z kobietami. To nie jest tylko to, o czym mówi posłanka Biejat. To też chociażby dostęp do mieszkań, równość wynagrodzeń, to jest cały system dotyczący opresji dostępu do lekarza. Dostęp do ginekologa dla młodszej i starszej kobiety mieszkającej w małej miejscowości jest dzisiaj wyjątkowo utrudniony - powiedziała.
Nowacka poruszyła również kwestię in vitro. Jak oceniła, "państwo wycofało się z pomocy w walce z bezpłodnością". Posłanka przestrzegła: - To jest bardzo ważna nauczka. To, co żeśmy dostały, można nam zabrać, nawet jak żeśmy o to walczyły. Przyszli wrogowie kobiet i zabierają nam nasze prawa, nasze bezpieczeństwo.
Czy kobiety się wkurzą?
Gościnie "Faktów po Faktach" zgodnie stwierdziły, że w Polsce może powtórzyć się sytuacja z ostatnich wyborów w Stanach Zjednoczonych, gdzie wiele młodych kobiet zagłosowało na demokratów z powodu spraw związanych m.in. z ograniczaniem prawa do aborcji. - Czy kobiety się wkurzą, tak jak wkurzyły się w Stanach? - pytała prowadząca program Katarzyna Kolenda-Zaleska.
- Jestem o tym przekonana i na to wskazują wszystkie wyniki badań. Polki, zwłaszcza młode, są dzisiaj znacznie bardziej postępowe i lewicowe. Chcą głosować na te siły, które dadzą im nadzieję na to, że wreszcie staną się podmiotem polityki, a nie jej przedmiotem. Nie przedmiotem handlu politycznego między panami w garniturach a Kościołem, ale kimś, o czyje dobro się dba - mówiła posłanka Biejat.
Deprecjonowane w nauce i kulturze
Prezydent Andrzej Duda we wtorek w Pałacu Prezydenckim powołał Radę ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji. To dziewiąta rada powstała w ramach Narodowej Rady Rozwoju. Wraz z prezydentem liczy 18 członków, wszyscy to mężczyźni.
- Pan prezydent, podobnie jak Kaczyński, też wielu rzeczy nie rozumie. (...) Młode osoby są oburzone i wielu mężczyzn jest oburzonych, jak można było taką radę powołać, ale i naukowczynie są zdumione, że nie dostrzega się ich wielkiego dorobku. (...) To jest bezbrzeżna głupota otoczenia prezydenta - powiedziała Nowacka.
Z kolei w czwartek wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł unieważnił decyzję prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego o powołaniu Moniki Strzępki na dyrektorkę Teatru Dramatycznego. Zdaniem wojewody zamierza ona zmienić TD w "feministyczną instytucję kultury" i promować repertuar "o konotacjach ideologii lewicowej".
- Byłoby to śmieszne, gdyby nie było tragiczne. Zarzutem jest to, że Monika Strzępka jako artystka czerpie z inspiracji, energii protestu, energii ulicy. To jest teatr postępowy. Gdyby pan Radziwiłł interesował się kulturą, to wiedziałby, że w Warszawie jest ogromna oferta kulturalna i każdy znajdzie coś dla siebie. To, co powoduje, że kultura się rozwija, to jest otwartość na eksperyment i zmianę - skomentowała Biejat.
- Oni wcale nie chcą, żeby był bunt, żeby była wolność. Dlatego ograniczają prawa kobiet i lekceważą kobiety. (...) Oni nie chcą, żeby świat się zmieniał, są przerażeni tym, że kobiety są coraz bardziej świadome, wolne. To też widać w tendencjach wyborczych, że kobiety już nie robią tego, co im powie ojciec, partner, mąż, tylko same świadomie decydują. I kiedy widzą przepisy, jakie wprowadza PiS, nie będą na niego głosować - przekonywała Nowacka.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24