Prokuratura Okręgowa w Szczecinie odmówiła wszczęcia śledztwa ws. kobiety, która po zabiegu in vitro urodziła nie swoje dziecko. Uznano, że nie ma podstaw, by zająć się tą sprawą. To, że 30-latka nie jest matką dziewczynki, potwierdziły badania DNA. Dziecko przyszło na świat z wadami.
Doniesienie złożone do prokuratury dotyczyło narażenia na utratę zdrowia lub życia. Prokuratorzy uznali jednak, że nie ma podstaw, by wszcząć śledztwo wobec tak sformułowanego zarzutu. Prawdopodobnie - jak poinformowała reporterka TVN24 Alicja Rucińska - gdyby zawiadomienie było sformułowane inaczej, prokuratura zajęłaby się sprawą kobiety.
Nie jest biologiczną matką dziecka, które urodziła
O sprawie napisał "Głos Szczeciński". Według gazety kobieta i jej mąż bezskutecznie starali się o dziecko. Dlatego poddali się zabiegom pozaustrojowego zapłodnienia. Prób było kilka.
Zabieg, który zakończył się zapłodnieniem, wykonano w Laboratorium Wspomaganego Rozrodu w szpitalu w Policach, który jest częścią szpitala klinicznego Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego przy ul. Unii Lubelskiej w Szczecinie. Korzysta ono z rządowego programu leczenia bezpłodności.
Dziecko urodziło się z licznymi wadami, dlatego wykonane zostaly badania DNA. Okazało się wówczas, że 30-latka nie jest biologiczną matką dziewczynki.
- Wszystko wskazuje na to, że podczas zabiegu in vitro nasienie męża zamiast z komórką jajową żony połączono z komórką innej kobiety - mówi "Głosowi Szczecińskiemu" jeden z lekarzy.
Dziecko przebywa obecnie w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Komisja w szpitalu
Szpital powołał już komisję do wyjaśnienia zdarzenia.
- Mogę potwierdzić, że doszło do takiego zdarzenia w naszym szpitalu. Prowadzone jest postępowanie wyjaśniające. Sprawdzamy, czy zachowane zostały procedury - powiedziała na antenie TVN24 Joanna Woźnicka, rzecznik prasowy szpitala przy Unii Lubelskiej w Szczecinie.
Dodała, że "szpital otoczył opieką dziecko, również rodzice nie zostali pozostawieni samym sobie". - Więcej będę miała do powiedzenia, jeśli zakończy się postępowanie wyjaśniające - zaznaczyła Woźnicka.
"Sprawa bulwersuje"
Sprawą feralnego zapłodnienia in vitro zajmuje się także okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej, prof. Jacek Różański. Jak powiedział, zawiadomienie, które otrzymał, dotyczy możliwej zamiany komórki jajowej w procedurze in vitro.
- Wszcząłem postępowanie ws. ewentualnego popełnia błędu lekarskiego. Analizujemy dokumentację. Na pierwszym etapie postępowanie w sprawie ma dowieść lub wykluczyć, że doszło do tego incydentu - powiedział Różański.
Poinformował, że 18 lutego odbędzie się przesłuchanie rodziców i pierwszych lekarzy. Wtedy też najprawdopodobniej zapadnie decyzja o powołaniu biegłych.
- Postaram się, aby wyjaśnienie sprawy nie trwało zbyt długo - podkreślił Różański.
Dodał, że nie słyszał o podobnym incydencie w woj. zachodniopomorskim ani w kraju. - Sprawa bulwersuje środowisko lekarskie, jak i ogół społeczeństwa - podkreślił.
Autor: MAC/ ola / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock