Janusz Kaczmarek ujawnił, że z prezesem PZU nie rozmawiał o akcji CBA, a o nieprawidłowościach w PZU. Według dziennikarza Bertolda Kittela tryb, w jakim organy państwowe dowiadują się o takich przypadkach jest "niewiarygodny i dziwny".
- Jeśli prezes PZU sugeruje, że coś takiego ma miejsce, to trudno nie dać mu wiary - komentuje doniesienia byłego szefa MSWiA Kittel. Kaczmarek powiedział wczoraj, że Jarosław Netzel przekazał mu dokumenty świadczące o sprzeniewierzeniach w PZU na sumę 13 miliardów złotych.
Kaczmarek nie chciał zdradzić, kto według dokumentów, może stać za nieprawidłowościami, ani jak do nich doszło. W rozmowie z RMF FM zdradził tylko, że teczka z dokumentami, którą otrzymał podczas spotkania z Netzlem, świadczą o "chęci ukrywania pewnych faktów, a jednocześnie sprzeniewierzenia 13 miliardów złotych". - Nie chciałbym jednak mówić publicznie o osobach, które są tam wymienione - dodał. Były minister twierdzi, że o sprawie wie prezydent. Przyznał jednak, że nie wie, co Lech Kaczyński zrobił z tą wiedzą. Nie ma też informacji, czy prezes PZU złożył w tej sprawie zawiadomienie.
Prezes PZU jest wpływową postacią w rządzącej partii. Kittel
Kittel sposób, w jaki o tak poważnych nieprawidłowościach się mówi, nazywa "niewiarygodnym i dziwnym". - Prezes PZU zamiast iść do prokuratury z zawiadomieniem o przestępstwie rozbija się po politykach zaprzyjaźnionych, dając jakieś teczki - mówi w TVN24 Kittel.
Dwa tygodnie temu nazwisko prezesa PZU pojawiło się w medialnych spekulacjach jako źródło przecieku o akcji CBA w resorcie rolnictwa. Według tygodnika "Newsweek", prowadzone w tej sprawie śledztwo zaprowadziło Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego właśnie do Jarosława Netzla. ABW badała związki szefa spółki ubezpieczeniowej z posłem Samoobrony Lechem Woszczerowiczem, zaufanym Andrzeja Leppera. To właśnie on odwiedził szefa Samoobrony 6 lipca, kiedy CBA zatrzymała bohaterów afery gruntowej Piotra R. i Andrzeja K. Po jego wizycie wicepremier poinformował swoich współpracowników, że obawia się prowokacji i czuje się zagrożony.
Według informacji tygodnika, w połowie lipca ABW zabezpieczyła księgi wejść i wyjść do siedziby PZU. Śledczy wypytywali pracowników spółki, czy Woszczerowicz ma prawo do korzystania z podziemnego parkingu PZU. W księdze wejść i wyjść rejestrowani są bowiem goście wchodzący przez drzwi frontowe. Pracownicy PZU potwierdzają, że Woszczerowicz był wyjątkowo częstym gościem w gabinecie Netzla. - Niech się „Newsweek” zastanowi co pisze. Głowa mnie nie boli. Przecież nie mogę odpowiadać za to, co „Newsweek” pisze. PZU nie ubezpieczało tej operacji: tyle mogę powiedzieć - zdecydowanie zaprzeczał Netzel.
Źródło: RMF FM, TVN24, Dziennik