Według nieoficjalnych danych liczba podsłuchów w Polsce, w ubiegłym roku, wynosiła ok. 20 tys. Jeśli dodamy do tego milion zapytań o dane telekomunikacyjne, obraz będzie nad wyraz ponury. Kto i na jakiej podstawie może nas inwigilować sprawdzał reporter TVN24.
Jak tłumaczy Monika Komaniecka z Instytutu Pamięci Narodowej, instrukcja o pracy operacyjnej z 1970 roku określała, że środki techniczne miały być wykorzystywane równorzędnie z osobowymi źródłami informacji. Obecnie jednak kable nie są już potrzebne do podsłuchiwania obywateli.
Znak czasów
- Każdy człowiek ma dwa lub nawet trzy telefony komórkowe. I te telefony będą coraz bardziej obecne w naszym życiu. To po co zakładać jakiś podsłuch? Każdy teraz nosi przy sobie podsłuch - mówi Czesław Wiencis, specjalista rynku podsłuchów.
Telefony komórkowe pozostawiają bowiem unikatowy ślad elektomagnetyczny, który pozwala na dokładne zlokalizowanie ich posiadacza. Dodatkowo, dzięki bilingom, czyli zestawianiu wszystkich numerów z jakimi łączyła się nasza komórka, można błyskawicznie ustalić sieć kontaktów. Te dane bywają dla służb nadzwyczaj interesujące.
Polska podsłuchami stoi
- W 2009 roku w Polsce, instytucje, które mają do tego prawo, ponad milion razy zwracały się do operatorów telekomunikacyjnych z wnioskami o udzielenie informacji na temat logowania się określonych numerów telefonicznych i udostępnienie bilingów określonych abonentów. To jest zatrważające, bo jest to 25 razy więcej, niż na przykład w Niemczech - mówi Janusz Krasoń, z sejmowej komisji ds. służb specjalnych.
Wszystkie te dane nasze służby dostały legalnie i nie musiały nawet nikogo pytać o zgodę. - Ustawa Prawo Telekomunikacyjne jest moim zdaniem niezgodna z konstytucją i otworzyła już nie furtkę, ale bramę do pozyskiwania naszych bilingów - oceniła Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich.
W szczególności chodzi o art. 180 C. Dzięki niemu aż dziewięć slużb ma nielimitowany dostęp do baz danych operatorów sieci komórkowych. Mogą pozyskiwać dane o długości rozmów, dacie i godzinie, a także lokalizacji telefonu. Te informacje nazywane są "danymi telekomunikacyjnymi". Ich pozyskanie, w przeciwieństwie do założenia podsłuchu, nie wymaga zgody sądu.
Korzystając właśnie z takich danych, słynną konferencję multimedialną, zorganizował w 2007 roku prokurator Engelking.
Kto korzysta najczęściej?
Według nieoficjalnych danych liczba podsłuchów w Polsce, w ubiegłym roku wynosiła ok. 20 tys. Jeśli dodamy do tego milion zapytań o dane telekomunikacyjne, obraz będzie nad wyraz ponury.
Jednak wbrew pozorom to nie służby najczęściej sięgają do naszej prywatności. - Zaskoczeniem podczas debat na ten temat było dla mnie to, że wcale nie służby specjalne korzystają z tych danych, na przykład w obronie naszego bezpieczeństwa, tylko wywiad skarbowy - mówi Lipowicz.
Prawo ma się zmienić
Jak dotąd dane o ilości podsłuchów są tajne i oprócz przedstawicieli służb, dostęp mają do nich nieliczni członkowie rządu. Ma się to jednak zmienić. - Od tego roku wprowadziliśmy prawo, które będzie nakazywało Prokuratorowi Generalnemu przedstawienie Sejmowi, Senatowi danych o ilości podsłuchów i ich skuteczności - poinformował Krasoń.
Jednak według Czesława Wiencisa, specjalisty rynku podsłuchów, nie ma możliwości zapanować nad służbami. - Jeżeli naprawdę zajmują się nami fachowcy, to nie ma ucieczki - stwierdza ekspert.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24