Sopocka prokuratura umorzyła śledztwo, w którym badała, czy córka premiera Katarzyna Tusk padła ofiarą stalkingu. Śledczy nie dopatrzyli się w zachowaniu mężczyzny przestępstwa. Doszli do wniosku, że popełniono wykroczenie polegające na złośliwym niepokojeniu.
Jak poinformowała w środę szefowa sopockiej prokuratury Barbara Skibicka, decyzję o umorzeniu śledztwa podjęto po analizie treści rozmów oraz sms-ów, jakie przysyłał córce premiera wskazany przez nią mężczyzna - Łukasz P. - Nie miały tu miejsca wulgaryzmy, groźby czy wyrażenia obsceniczne - powiedziała Skibicka. Wcześniej zastępca prokuratora rejonowego w Sopocie Tomasz Landowski informował też, że według zawiadomienia złożonego w tej sprawie, mężczyzna miał naprzykrzać się córce premiera przez "jeden lub dwa dni".
Tylko wykroczenie
W tej sytuacji śledczy doszli do wniosku, że zachowanie mężczyzny "nie wyczerpuje znamion przestępstwa stalkingu" (uporczywego nękania), a można je zakwalifikować, jako "złośliwe niepokojenie drugiego człowieka". - Jest to wykroczenie zagrożone karą ograniczenia wolności, grzywny lub nagany - powiedziała Skibicka. Prokurator wyjaśniła, że po uprawomocnieniu się decyzji o umorzeniu postępowania śledczy przekażą zgromadzony przez siebie materiał policji, która to skieruje do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny. O możliwym popełnieniu na niej przestępstwa stalkingu Katarzyna Tusk zawiadomiła sopocką policję w marcu. Funkcjonariusze i śledczy odmówili informacji o tożsamości osoby, która miała nękać córkę premiera. Według mediów jest to syn znanego kompozytora. W polskim systemie prawnym stalking to przestępstwo nowe, funkcjonujące od około roku. Polega ono na uporczywym i natrętnym nękaniu, zazwyczaj przejawiającym się w ciągłych próbach nawiązania kontaktu z drugą osobą, mimo jej wyraźnego sprzeciwu. Najczęściej za stalking uważa się: uporczywe telefonowanie, wysyłanie sms-ów, e-maili; oczernianie osoby w internecie czy zostawianie informacji pod drzwiami mieszkania. Osobie dopuszczającej się stalkingu grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat.
Autor: nsz//kdj/k / Źródło: PAP