Minister w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Andrzej Duda zapewnia, że nie wiedział o związkach Marcina Dubienieckiego z Adamem S., skazanym a później ułaskawionym przez prezydenta Kaczyńskiego. - W moich rękach nie znalazł się ani jeden dokument, z którego by wynikało, że jakikolwiek związek z jakąkolwiek sprawą, którą prowadzę, ma pan Marcin Dubieniecki czy jego kancelaria - przekonuje Duda. - Mogę to zeznać pod przysięgą - dodaje.
Jak napisał "Dziennik Bałtycki", Marcin Dubieniecki - mąż Marty Kaczyńskiej - założył spółkę ze skazanym na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata za wyłudzenie Adamem S. Biznesmen przyznał się do wyłudzenia 120 tys. zł z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
9 czerwca 2009 r., a więc trzy tygodnie po założeniu spółki z Dubienieckim, Adam S. zostaje ułaskawiony przez prezydenta Kaczyńskiego.
Były minister w Kancelarii Prezydenta Andrzej Duda zapewnia, że nic wiedział o relacjach obu panów. - Jestem gotów powiedzieć jedną rzecz z całą odpowiedzialnością. Jestem gotów to zeznać pod przysięgą - zarzeka się Duda.
Ekspresowe ułaskawienie
"Dziennik Bałtycki" napisał, że procedura ułaskawienia trwała zaledwie cztery miesiące i była prowadzona w tzw. trybie prezydenckim, bardzo rzadko stosowanym. Do kancelarii Lecha Kaczyńskiego wpłynęły 1824 wnioski o ułaskawienie, na uruchomienie trybu prezydenckiego zdecydowano się 18 razy.
Zarówno Adam S. jak i Marcin Dubieniecki nie komentują sprawy. Założona przez nich w maju 2009 r. spółka nie była ich ostatnim wspólnym przedsięwzięciem. Już po ułaskawieniu przedsiębiorcy (obaj pochodzą z Kwidzyna) kilkakrotnie prowadzili wspólne interesy. Do dziś są współwłaścicielami jednej z spółek.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/ fot. PAP