- Wszystko wskazuje na to, że po tych wyborach parlamentarnych lewicy może nie być w parlamencie - powiedział Ryszard Kalisz w "Jeden na jeden". Poseł niezrzeszony - w przeszłości prominentny działacz SLD - ocenił na antenie TVN24, że ugrupowanie to w najbliższych miesiącach trafi na margines polskiej polityki.
- Ja mam inny sposób myślenia o polityce, inny niż aparat SLD. Ten aparat doprowadza do schodzenia SLD - mówił Kalisz.
Zapytany, co sądzi o kandydatce SLD na prezydenta - dr Magdalenie Ogórek - odparł, że "w kategoriach politycznych nie ma szans, aby została prezydentem". Wcześniej mówiło się, że to Kalisz mógłby być kandydatem Sojuszu na prezydenta. Leszek Miller zgłosił jego kandydaturę Radzie Krajowej partii w grudniu 2014 roku. - Dwa lata temu aparat SLD wyrzucił mnie z partii, nie miałem złudzeń, że mnie nie poprą - zaznaczył w rozmowie polityk.
"Nie mam żalu do Millera"
Dodał, że nie ma o to żalu do Leszka Millera. - Byłem przekonany, kiedy Leszek Miller mi zaproponował start, to ma jakieś wpływy w kierownictwie SLD, teraz zastanawiam się kto tam rządzi - ocenił.
Podkreślił, że nie spodobał mu się termin, w którym SLD ogłosił decyzję o wyborze kandydatki. - To, że to się stało w piątek, w takim dniu (śmierci Józefa Oleksego - red.). Było mi przykro, że moi koledzy nie uszanowali tego dnia - powiedział.
Kalisz zaznaczył, że będzie w najbliższych dniach prowadzić rozmowy z innymi środowiskami lewicowymi o ewentualnym starcie w wyborach prezydenckich. - Będę prowadził rozmowy w całej Polsce z wieloma środowiskami lewicowymi, co do mojego ewentualnego poparcia. Jeżeli się uda zgromadzić poparcie lewicy, wtedy będę gotowy wystartować w wyborach - zadeklarował.
- Decyzję podejmę 31 stycznia - podsumował.
Autor: eos / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24