Sąd Rejonowy w Kaliszu nakazał w poniedziałek prokuratorom wznowienie śledztwa w sprawie tuszowania pedofilii przez byłego biskupa diecezji kaliskiej. Hierarcha miał od co najmniej 2004 roku wiedzieć, że jeden z podległych mu księży dopuścił się przestępstwa. Zawiadomiona o tym prokuratura umorzyła śledztwo, argumentując, że dopiero od 2017 roku ukrywanie pedofilii jest karalne.
Decyzja, którą w poniedziałek podjął kaliski sąd rejonowy na niejawnym posiedzeniu, oznacza uchylenie prokuratorskiej decyzji o umorzeniu śledztwa. Zanim jednak do tego doszło, sędziowie poprosili o wykładnię Sąd Najwyższy. Na początku lipca Sąd Najwyższy uznał, że ukrywanie przypadków pedofilii jest karalne, nawet jeżeli do przestępstw doszło przed lipcem 2017 roku. Od tamtego momentu obowiązuje prawo karzące więzieniem osoby, które ukrywają przestępstwa pedofilii. Jak uznał SN, odpowiedzialność karna grozi każdej osobie, która nie zawiadomiła organów ścigania po znowelizowaniu prawa.
Sędzia Rafał Malarski uzasadniał wtedy, że do wielu przypadków pedofilii doszło przed lipcem 2017 roku. - A zatem niepoinformowanie o nich organów ścigania niezwłocznie po wejściu w życie ustawy nowelizującej może utwierdzić u sprawców takich przestępstw poczucie pewnego rodzaju bezkarności i stworzyć realne niebezpieczeństwo kontynuowania przestępstw - zaznaczał sędzia SN.
Posiedzenie było niejawne
Przypuszczalnie ta interpretacja przepisów skłoniła kaliskich sędziów do nakazania wznowienia śledztwa wobec jednego z kaliskich biskupów. Szczegóły nie są jednak znane, bo posiedzenie w tej sprawie nie było jawne, przedstawiciele sądu nie chcą też wypowiadać się w tej sprawie przed kamerą. Do redakcji TVN24 wpłynęło jedynie oświadczenie, pod którym podpisał się wiceprezes Sądu Rejonowego w Kaliszu Michał Włodarek. Czytamy w nim, że sąd przekazał sprawę duchownego do dalszego prowadzenia kaliskiej prokuraturze rejonowej.
- Najważniejsze jest to, że sąd podjął taką decyzję, że postępowanie będzie wszczęte, będzie przeprowadzone, a wcześniej takiej decyzji nie było, bo było postępowanie zakończone odmową – mówi Barbara Chrobak, zastępca przewodniczącego Państwowej Komisji ds. Pedofilii. – To nie jest tak, że coś się przedawniło, że do tego się nie wraca, że minęło tyle czasu. Często słyszymy, że dlaczego teraz, po 20, 30, 40 latach. Dlatego, że o tym się nie zapomina, to gdzieś zostało zaszufladkowane. Przychodzi w życiu taki moment, że ta osoba się otwiera, jest bardzo ciężko jej żyć z tym – tłumaczy.
Prokuratorskie umorzenie
Sprawa tuszowania przypadków pedofilii ma dotyczyć 85-letniego dziś, byłego biskupa diecezji kaliskiej, który w 2003 lub 2004 roku miał się dowiedzieć, że Arkadiusz H., jeden z podległych mu księży, dopuścił się pedofilii. Biskup jednak z przekazaną wiedzą miał nic nie zrobić, przede wszystkim nie zawiadomił organów ścigania. Państwowa Komisja ds. Pedofilii w 2021 roku złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez biskupa. W zawiadomieniu znalazła się informacja, że organów ścigania nie zawiadomił także następca biskupa, bp Edward Janiak.
Państwowa Komisja do spraw Pedofili wskazywała, że od lipca 2017 roku ukrywanie przypadków przestępstw o charakterze pedofilskim samo w sobie jest przestępstwem, za które grozi do pięciu lat więzienia. W sierpniu 2021 roku prokuratorzy jednak zakończyli sprawy obu biskupów umorzeniem. Śledczy argumentowali, że duchowni dowiedzieli się o krzywdzie dzieci w momencie, kiedy ukrywanie ich dramatu nie było przestępstwem.
Państwowa Komisja ds. Pedofilii złożyła zażalenie na tę decyzję prokuratury. Poniedziałkowa decyzja sadu oznacza, że prokuratorzy są zobligowani do powrotu do badania sprawy jednego z biskupów (biskup Edward Janiak zmarł w zeszłym roku).
Kim jest Arkadiusz H.?
Ksiądz Arkadiusz H. to negatywny bohater filmu dokumentalnego braci Sekielskich "Zabawa w chowanego". Według prokuratury pomiędzy wrześniem 1998 a majem 2000 w Pleszewie dopuścił się co najmniej kilkunastu przestępstw o charakterze seksualnym na szkodę 15-latka. Arkadiusz H. miał skrzywdzić jeszcze sześciu chłopców, którzy zgłosili się do prokuratury, ale większość z tych spraw już się przedawniła i śledztwa zostały umorzone.
W pierwszej instancji sąd nie miał wątpliwości, że H. jest winny zarzucanych mu czynów. Został skazany na trzy lata więzienia. Sąd zakazał mu też pracy z dziećmi i młodzieżą przez 10 lat. Prokurator żądał dla Arkadiusza H. wyższej kary - sześciu lat bezwzględnego więzienia, zakazu kontaktu z pokrzywdzonym przez osiem lat oraz zakazu pracy z dziećmi przez maksymalnie długi możliwy czas. Z kolei obrońca oskarżonego, adwokat Michał Królikowski wnioskował o łagodniejszą karę - 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat.
Żadna ze stron nie była zadowolona z sądowego rozstrzygnięcia. Od wyroku odwołała się zarówno obrona, jak i prokuratura.
"Wynika niezbicie, że problem oskarżonego i jego przestępcze zachowania były znane hierarchom Kościoła"
28 października zeszłego roku Sąd Okręgowy w Kaliszu uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i umorzył postępowanie. Jak wyjaśnił sędzia Marek Bajger, doszło do przedawnienia karalności czynu. A to jest bezwzględna przyczyna odwoławcza. - Teraz należy zadać sobie pytanie, czy można było uniknąć przedawnienia w tej sprawie. I odpowiedź brzmi: z pewnością tak - mówił sędzia. Jak wytłumaczył, były osoby, które w 2000 roku wiedziały o tym procederze i nic z tym nie zrobiły. - Wynika niezbicie, że problem oskarżonego i jego przestępcze zachowania były znane hierarchom Kościoła katolickiego - podkreślił Marek Bajger.
Wyrok z października 2021 roku jest prawomocny. Obu stronom przysługuje prawo do złożenia kasacji do Sądu Najwyższego.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Google Maps