Nie można się godzić na ograniczenia dla dziennikarzy. Myślę, że będziemy je łamać ile wlezie - powiedział w "Faktach po Faktach" zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński. Redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis podkreślił, że "'stop' tej władzy muszą powiedzieć obywatele".
W piątek redakcje wielu ogólnopolskich mediów solidarnie protestują przeciwko planom ograniczenia praw dziennikarzy w parlamencie. Planowane przez Kancelarię Sejmu zmiany miałyby obowiązywać od stycznia 2017 r. Tym samym może zostać naruszone - zagwarantowane w konstytucji - obywatelskie prawo do informacji.
Zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński podkreślił, że nie można się godzić na ograniczenia. - Jestem pewny, że będziemy je łamać ile wlezie - dodał.
W jego opinii prezes PiS Jarosław Kaczyński doigra się. Dodał, że zaczyna się okazywanie słabości, panikarskiej histerii ze strony PiS-u. Mówił, że niebywałe są słowa Kaczyńskiego "niech pani idzie do diabła" skierowane do posłanki PO Agnieszki Pomaskiej, które padły po południu w Sejmie.
- Nazywanie tego, co się dzieje chuligaństwem (blokowanie mównicy sejmowej przez opozycję - red.) sejmowym, podczas gdy oni uprawiają to chuligaństwo sejmowe od początku tej kadencji, jest po prostu zamienianiem znaków w słowach - dodał.
- Jeżeli nawet oni coś uchwalą, to status tego idiotyzmu, który zaproponował marszałek Kuchciński jest nieznany - mówił Stasiński.
Tomasz Lis, redaktor naczelny "Newsweeka" podkreślił, że na naszych oczach zmienia się ustrój państwa. - W momencie kiedy Trybunał (Konstytucyjny) będzie zdemolowany - a za sekundę będzie całkowicie zdemolowany - nie będzie żadnej instytucji, która powstrzymałaby partię rządzącą, większość sejmową i Jarosława Kaczyńskiego - powiedział. Dodał, że "władza autorytarna nigdy sama z siebie nie mówi stop". - 'Stop' tej władzy muszą powiedzieć obywatele, w każdym możliwym punkcie - podkreślił Lis.
"On ma swoje prywatne media"
Lis pytany, dlaczego PiS mówiąc o zmianach powołuje się na organizacje pracy mediów m.in. w Parlamencie Europejskim, gdzie nie ma takich ograniczeń i można łatwo to zweryfikować, odpowiedział, że Kaczyński ma w "głębokim poważaniu" to, co pokazuje TVN24 oraz to, co pisze "Gazeta Wyborcza" czy "Newsweek".
- On ma swoje prywatne media - dodał. - Nie chodzi o sześćdziesiąt prawie procent Polaków, idzie o trzydzieści pięć proc. - pakiet kontrolny, o własny elektorat, któremu pan Kurski (Jacek, prezes TVP - red.) i jego towarzysze medialni serwują to samo zgodnie z tym, co Jacek Kurski powiedział 11 lat temu: "ciemny lud to kupi" - zwrócił uwagę.
Stasiński powiedział, że to, co robi Kaczyński zarówno w sprawie ustawy o zgromadzeniach, jak i ograniczeń dla dziennikarzy, to "tworzenie z własnej formacji oblężonej twierdzy". - Oni siebie zdefiniowali jako skrzywdzonych i osaczonych. Oni rządzą, mają wszystkie elementy przymusu, wszystkie narzędzia przemocy w ręku. Oni mają całe państwo w ręku (...) Zawojowali wszystkie spółki Skarbu Państwa (...) Nigdy tak w Polsce wolnej nie było. Tak było w PRL - mówił.
Dodał, że mimo to "nadal politycy PiS prezentują się jako skrzywdzeni, osaczeni, atakowani". - To jest jakiś chory absurd - ocenił.
Autor: js/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24