- Decyzja w sprawie przyjęcia uchodźców nadaje się do tego, żeby zapytać o to w referendum - powiedział w "Kawie na ławę" w TVN24 poseł PSL Eugeniusz Kłopotek. - Nie spieszmy się do tego, żeby przedmieścia Warszawy wyglądały jak przedmieścia Londynu czy Paryża - ocenił natomiast Joachim Brudziński z PiS.
Wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk poinformował w czwartek, że Polska będzie gotowa przyjąć 2 tysiące uchodźców. Liczba ta, jest mniejsza, niż zaproponowała w maju Komisja Europejska. Według pierwotnej propozycji Brukseli do Polski miałoby trafić 2659 imigrantów, przejętych od Włoch i Grecji oraz 962 uchodźców z obozów spoza UE.
- Jest olbrzymi problem, żeby Polacy, tak doświadczeni przez historię, los, mogli wrócili do kraju, a my dzisiaj w skutek decyzji jakiegoś brukselskiego urzędniczyny, mamy decydować o tym, że mogą do nas napłynąć setki tysięcy ludzi z państw Afryki - mówił Joachim Brudziński z PiS.
Dodał, że "państwa, które przez wieki czerpały zyski z kolonializmu nagle mówią: a niech Polaczki się do tego dorzucą". - Nigdy - podkreślił.
Zaznaczył, że "naszym moralnym obowiązkiem jest udzielenie w pierwszej kolejności pomocy polskim obywatelom". - Nie spieszmy się do tego, żeby przedmieścia Warszawy wyglądały jak przedmieścia Londynu czy Paryża - podkreślił.
Referendum w sprawie uchodźców?
Eugeniusz Kłopotek z PSL ocenił, że "decyzja w sprawie przyjęcia uchodźców nadaje się do tego, żeby zapytać o to w referendum". Dopytywany o stanowisko PSL w tej sprawie uchylił się od odpowiedzi. - To nie jest taka łatwa sprawa - podkreślił.
Na te słowa zareagował Adam Szejnfeld z PO. - Nie wiem, jakie pytanie miałoby paść w tym referendum: czy jesteście za tym, żeby Polska nie pomagała gwałconym dziewczynkom i kobietom w Afryce. Czy jesteście za tym, żeby Polska nie pomagała mordowanym mężczyznom i chłopcom na Bliskim Wschodzie? Czy jesteście za tym, żeby Polska nie pomagała uchodźcom zatapianym na morzu? - dopytywał.
Podkreślił, że przekonują go argumenty Joachima Brudzińskiego. - Kraje, które czerpały zyski z Afryki, Azji, Ameryki Środkowej są w niewątpliwie pierwszym szeregu do tej pomocy tym dziewczynkom i chłopcom - stwierdził.
Program asymilacji
Dodał, że "nasza solidarność będzie wykazana na miarę możliwości i sił Polski". - W zakresie dobrowolności - ile chcemy, kogo chcemy i kiedy chcemy. To jest moim zdaniem cywilizacyjne rozwiązanie - ocenił.
Zdaniem Leszka Millera z SLD trzeba się zastanowić, "czy ci imigranci uciekają przed śmiercią, czy też przed marnym poziomem życia". - My, jako Polacy, nie możemy odtrącać ludzi, którzy uciekają przed bestialską śmiercią - mówił.
Zaznaczył, że "rząd powinien mieć program asymilacji tych ludzi". - Jeżeli chcą przyjąć te wartości, które są w Europie standardem, to trzeba im powiedzieć, że mamy dla nich rozwiązania - doprecyzował.
"Nie spieszmy się do strefy euro"
Politycy odnieśli się także do spotkania przywódców eurolandu w sprawie kryzysu w Grecji, które ma się rozpocząć w niedzielę o godzinie 16.
- Jeden z najważniejszych szczytów UE odbędzie się w okrojonym składzie. Spotkanie odbędzie się bez Polski, ale będą liderzy Estonii, Łotwy. Bo Polska nie ma koncepcji, jak znaleźć się w strefie euro. Albo się będzie siedziało przy decyzyjnym stole, albo będzie się o decyzjach dowiadywało - ocenił Leszek Miller.
- Premier Miller nieco zmanipulował. Miał pokazać, że Polska się tutaj nie liczy. To nieprawda. Dziś miały być trzy spotkania, nie wiem, czy szczyt jest odwołany, bo jest przesłanka pozytywna, czy po prostu niedzieli nie wystarczy na takie spotkania. W spotkaniu strefy euro nie ma Polski, ale Polak uczestniczy. Były premier naszej ojczyzny jest najwyższym rangą urzędnikiem europejskim - odpowiedział Millerowi Szejnfeld.
- Nie spieszmy się do strefy euro - wtrącił Kłopotek. - Na mój nos teraz bawią się z Grecją, bo boją się, że nie odzyskają tego, co tam dali - ocenił.
Zdaniem Tadeusza Cymańskiego z Solidarnej Polski, "sytuacja w Grecji to dowód, że można być w euro wiele lat i bankrutować". Brudziński przypomniał natomiast, że "Donald Tusk w Krynicy już w 2008 r. ogłosił, że Polska będzie w strefie euro w 2011". - Niech nas Pan Bóg broni przed strefą euro - podkreślił.
- Musiałbym przypomnieć wypowiedź minister finansów PiS Zyty Gilowskiej o wejściu do strefy euro - odparł Szejnfeld. I dodał: - Problemem Grecji nie jest euro, gdyby euro było problemem, to by było problemem wszystkich, łącznie z Estończykami czy Niemcami, a tak nie jest. Zawiniły bardzo wysokie wynagrodzenia, renty, emerytury i bardzo niskie podatki - ocenił.
Autor: eos//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24