- Jeśli rzeczywiście tak się stało i mu to udowodnią, to świat mu się zawali - powiedział w TVN24 pan Ireneusz, kolega dyżurnego ruchu z posterunku Starzyny, któremu prokuratura chce postawić zarzut nieumyślnego spowodowania sobotniej katastrofy w Szczekocinach. I podkreśla: - To jest normalny człowiek, jak każdy z nas.
Pan Ireneusz dobrze wspomina współpracę z zatrzymanym dyżurnym. - Był kierownikiem manewrów, ustawiaczem. Był odpowiedzialny za grupę ludzi, nawet 10 osób, miał do tego uprawnienia. Odpowiadał za ich bezpieczeństwo i za pracę, którą wykonywali. Był normalnym człowiekiem, jak każdy z nas - podkreśla mężczyzna.
I zapewnia: - Nie mogę powiedzieć na niego jakiejś złej rzeczy. Nie widziałem żadnych zastrzeżeń wobec niego i nie słyszałem o takich - ocenił. Komentując sobotnią katastrofę stwierdził: - W pierwszej chwili jak zobaczyłem zdjęcia, to nie dowierzałem, że to się stało w tym miejscu. Te odcinki tras są po przebudowach. Tam są różnego rodzaju zabezpieczenia, których na innych odcinkach nie ma - podkreślił Ireneusz.
Jechały na czołowe
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Dyżurnemu ruchu, który zdaniem prokuratury doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor śledczy chcą postawić zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy. Od chwili wypadku mężczyzna jest w szoku i przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Nie został jeszcze przesłuchany.
W związku z katastrofą infolinie nt. poszkodowanych uruchomiło działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24