Ja się tego boję, tego stanu w sobie, że ja straciłem wiarę w deklaracje polityków - mówił w "Faktach po Faktach" aktor i reżyser Jerzy Stuhr, komentując sytuację w Polsce.
- Największą wyrwę u mnie, starszego człowieka, robi to, że ja nie jestem w stanie politykowi uwierzyć - mówił w TVN24 Jerzy Stuhr.
Pytany, czy brak wiary w deklaracje towarzyszy mu od zawsze, czy od jakiegoś czasu, odpowiedział: - Było tak, że szedłem za ideą w 1980 r., a teraz po prostu coś takiego się wyrobiło, że co by ktokolwiek nie mówił, to ja nie wierzę. Ja się tego boję, tego stanu w sobie, że ja straciłem wiarę w deklaracje. Oczywiście w tym przypadku to nie jest nic takie strasznego, zwłaszcza, że obecna władza mi w tym pomaga, chodzę po poboczach - dodał.
Stuhr prezydentem?
Jerzy Stuhr został zapytany o swoje słowa z wywiadu w 2015 roku, że mógłby zostać prezydentem.
- Może to pod impulsem kwiaciarki krakowskiej powiedziałem, bo kwiaciarka krakowska mi tak powiedziała kiedyś: "Panie Stuhr, poszedłby pan na prezydenta. Wszystkie byśmy na pana głosowały, bo pan porządny człowiek jest" - opowiadał aktor. - Ale to zdanie, pół żartem pół serio wypowiedziane oczywiście, było z dwóch powodów. Raz, że potrafiłbym wykorzystać zewnętrzną stronę ekspresji polityków, z podpatrywania. Dwa, że ja umiem wpływać na tłumy. Całe życie to robiłem. Nawet to czasem jest niebezpieczne, dlatego ja bym się do polityki nie mógł mieszać, bo to by trąciło, że ja mogę wykorzystywać moje umiejętności w jakimś innym celu niż artystycznym - zaznaczył Jerzy Stuhr.
Jak dodał, dlatego uważa, że aktorzy nigdy nie powinni czynnie się angażować w politykę. - Bo zawsze jest ten element gry: czy to jest naprawdę, czy on w to wierzy, czy on to mówi, bo ma to wyuczone, bo ma ku temu możliwości - wyjaśniał.
- Tak że umiejąc wpływać na duże skupiska ludzi, jakby ktoś mi dobry tekst podpowiedział, to mógłbym nimi zawładnąć. Dlatego nigdy się w to nie mieszam i zawsze bardzo dyskretnie w sprawach politycznych zachowuję się - powiedział aktor.
"Pomylony patriotyzm"
Jerzy Stuhr powiedział, że obecnie obserwować można w Polsce zjawisko "pomylonego patriotyzmu".
- Pomylony, dlatego że stoi na pograniczu nacjonalizmu i patriotyzmu i raczej się uderza w tę stronę nacjonalistyczną, tłumacząc młodym ludziom, że to jest uczucie patriotyczne. A wszystko jest jeszcze w takiej histerii - wyjaśniał Stuhr. - Zawsze mnie to bardzo drażniło, że jesteśmy w naszym patriotyzmie histeryczni - i to począwszy gdzieś od wielkich romantyków, aż po współczesnych polityków, działaczy - dodał.
Pytany, jak odnosi się do słowa narodowy, szczególnie w przestrzeni instytucji publicznych, powiedział: - Tu się bardzo boję słowa narodowy, bo on jest tak enigmatyczne i raczej ciągnące w stronę takiej etnicznej przynależności.
Salut dla rzecznika
Gość "Faktów po Faktach" został poproszony o komentarz do filmu, na którym widać, jak rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz w trakcie uroczystości w Żurawicy w maju 2016 r. został uhonorowany salutem przez oficera meldującego gotowość pododdziałów do przeglądu.
- To jest poczucie wstydu za tych aktorów przebranych za żołnierzy. Mówię oczywiście metaforycznie. Ja się wstydzę za tych żołnierzy, że dają się upokorzyć - ocenił Stuhr.
- Dzisiaj Największe uczucie zaniepokojeni budzą niezbyt profesjonalne działania tych, którzy się opiekują naszym państwem. Podejmowanie decyzji, odwoływanie tych decyzji, mówienie różnym głosem, to widać często, że gdzieś tam na górze panuje jakiś chaos. Wszyscy powiedzą: "ale skąd, wszystko jest pięknie, ułożone, wspaniale". Im bardziej będą tak mówić, tym bardziej będę nie wierzył - powiedział Stuhr.
Autor: mw/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24