|

Wszystkie grzechy Jerzego Brzęczka

Jerzy Brzęczek
Jerzy Brzęczek
Źródło: NurPhoto/Getty Images

Takiej wolty w polskiej kadrze jeszcze nie było. Kilka miesięcy przed wielkim turniejem wylany został selekcjoner, który przyłożył rękę do awansu. Wyrok Zbigniewa Bońka można interpretować również tak: prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej przyznał, że popełnił błąd, zatrudniając Jerzego Brzęczka. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

Nic tego nie zapowiadało, do mediów nie przedostały się żadne przecieki. Zbigniew Boniek, który uznał, że gra kadry pod wodzą Jerzego Brzęczka nie rokuje dobrze, decyzję o zwolnieniu podjął ponoć sam. Z nikim miał jej nie konsultować, choćby z zarządem PZPN. Ale też nie musiał, bo taki przywilej zagwarantował sobie podczas poprzedniej kadencji.

W poniedziałek przed południem wezwał do siebie Brzęczka. Gdy panowie pili kawę, Boniek zakomunikował selekcjonerowi, że jego czas na stanowisku dobiegł końca, mimo że ledwie w maju ubiegłego roku kontrakt został przedłużony. Niedługo potem zaskakująca informacja poszła w świat.

"Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że z dniem 18 stycznia 2021 roku selekcjoner Jerzy Brzęczek przestał pełnić obowiązki selekcjonera reprezentacji Polski" – brzmiał komunikat federacji. Początkowo nie dawano mu wiary, podejrzewano, że twitterowe konto związku padło ofiarą włamywaczy, podobnie jak stało się to tego dnia z kontem posła PiS Marka Suskiego. Kiedy wiadomość rozeszła się lotem błyskawicy, strona PZPN padła.

Lakoniczne oświadczenie uzupełniała równie lakoniczna wypowiedź prezesa Bońka: "Chciałbym podziękować trenerowi Brzęczkowi za dotychczasową pracę z naszą kadrą narodową".

Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek
Jerzy Brzęczek i Zbigniew Boniek
Źródło: Mateusz Wlodarczyk/NurPhoto/Getty Images

Wymyślił Nawałkę, ludzie byli zdziwieni

To jak to jest? Przedłużył umowę i zaraz zwolnił? Gdzie tu logika?

Zbigniew Boniek jako prezes PZPN nieraz zaskakiwał. Gdy zatrudniał Adama Nawałkę, dziennikarze i kibice kręcili nosem, domagając się raczej fachowca z zagranicy. Nie wierzyli, że trener, który z Górnikiem Zabrze kręcił się w okolicach podium ekstraklasy, będzie w stanie wydobyć ogromny potencjał drzemiący w Robercie Lewandowskim i spółce. Nawałka się tym nie przejmował. Zakasał rękawy i reprezentację doprowadził do ćwierćfinału Euro 2016, a dwa lata później awansował z nią na mistrzostwa świata.

Występ w Rosji był jednak klapą. Biało-Czerwoni tradycyjnie, czyli jak na poprzednich mundialach po 1986 roku, nie wyszli z grupy. Wypaliła się współpraca Nawałki z piłkarzami.

Z wyzwaniem odbudowy rozbitego zespołu od lipca 2018 mierzył się Brzęczek, też kandydat nieoczywisty, który mógł pochwalić się jedynie tym, że omal nie wprowadził przeciętnej Wisły Płock do europejskich pucharów.

Jako zawodnik był kapitanem kadry, także tej olimpijskiej, która w 1992 roku przywiozła z Barcelony srebrny medal. Boniek znów postawił na swoim. Swoje credo wyłożył kiedyś w TVN24: - Przy polskiej mentalności trener musi być Polakiem, żeby wszystko było scalone, żeby rozmawiać w tym samym języku.

Brzęczek zwolniony z funkcji selekcjonera
Źródło: TVN24

Innym razem mówił, że selekcjoner powinien doskonale znać środowisko, w którym przyjdzie mu pracować. Latem 2018 roku kandydatura Brzęczka nie wywołała euforii. Sam szkoleniowiec przez dwa i pół roku nie rozwiał tych wątpliwości.

Grzech pierwszy: brak stylu

Nie pomógł mu awans na Euro 2020, choć Polacy zakwalifikowali się w ekspresowym tempie – jako jedna z pierwszych ekip na kontynencie. Drużyna Brzęczka, losowana z pierwszego koszyka, uniknęła kontynentalnych potęg. Austria nie wzbudzała strachu, Słowenia, Macedonia Północna i Izrael tym bardziej, nie mówiąc już o bardzo słabej Łotwie.

Osiem zwycięstw, jeden remis i jedna porażka. Pierwsze miejsce w tabeli, łącznie 25 zdobytych punktów – rekord z kwalifikacji MŚ 2018 zespołu Nawałki został wyrównany.

Ale to nie były optymistyczne eliminacje, o czym mówił w ich trakcie Lewandowski. - Nie porywaliśmy swoją grą, choć wygrywaliśmy. Musimy pracować nad stylem, nie wszystko funkcjonuje, jak należy – oświadczył kapitan na antenie TVN24.

Zwycięstwa rodziły się w bólach. Piłkarze irytująco często męczyli kibiców i samych siebie. Sam Lewandowski strofował selekcjonera. Miał pretensje do Brzęczka o dobór niewłaściwej taktyki, dając do zrozumienia, że lepiej wrócić do sprawdzonych schematów.

Brzęczek zbierał cięgi również od opinii publicznej, kibice odsądzali go od czci i wiary. A Kamilowi Glikowi po jednym z meczów wyrwało się, że niektórzy koledzy grali pod siebie. Sielanki nie było. Piłkarze, w tym przypadku liderzy, wiedzieli, że zespół stać na więcej.

Robert Lewandowski: nie porywaliśmy grą w eliminacjach
Robert Lewandowski: nie porywaliśmy grą w eliminacjach
Źródło: tvn24

Problem leżał głównie w ofensywie. Szwankowała płynność w grze, brakowało też wypracowanych schematów. Prezentowany styl reprezentacji bywał mało wyrafinowany. Piłka, zazwyczaj długa, do Lewandowskiego – i w zasadzie tyle. Kapitan często zresztą musiał się po nią cofać, więc brakowało go tam, gdzie być powinien: w polu karnym. W dwóch poprzednich cyklach europejskich kwalifikacji zostawał królem strzelców (13 goli w walce o Euro 2016, 16 goli w walce o MŚ 2018). W boju o Euro 2020 uzbierał ich raptem sześć.

Tylko defensywa miała się w miarę dobrze. Kadra w dziesięciu meczach eliminacyjnych straciła pięć bramek. Lepiej murowały swoją siatkę tylko cztery drużyny: Belgia i Turcja (po trzy stracone bramki) oraz Włochy i Ukraina (po cztery).

Grzech drugi: kadra zbyt słaba na wielkich

Z obawami wyczekiwano występu Biało-Czerwonych w mistrzostwach Europy, zwłaszcza że w grupie E czekają na nas mocna Hiszpania, niewygodna Szwecja i przeciętna Słowacja. Pandemia COVID-19 wywróciła jednak do góry nogami piłkarski kalendarz. Rozgrywki zostały zawieszone, Euro 2020 przeniesiono na następny rok. Mecze reprezentacyjne zamarły na długie miesiące. W końcu jesienią 2020 roku kadra wróciła do gry.

Brzęczek mógł znów zacząć szykować drużynę na turniej. Poligonem była Liga Narodów. Ale w niej - podobniej jak w eliminacjach Euro - Polakom szło tylko z teoretycznie łatwiejszymi rywalami (dwie wygrane z Bośnią i Hercegowiną), gorzej było z mocniejszymi – remis i porażka z Włochami i dwie przegrane z Holandią. W poprzedniej edycji, gdy Brzęczek zaczynał pracę, Biało-Czerwoni nie potrafili ograć Portugalii i Italii.

Zdaniem Marcina Baszczyńskiego, byłego reprezentanta Polski, dziś eksperta telewizyjnego, największą zmorą jego kadry były mecze z czołowymi zespołami. - Nasza drużyna grała nierówno w poszczególnych spotkaniach. Miała dwa oblicza: potrafiła wysoko wyjść pressingiem, odebrać piłkę i zaatakować. A później oglądaliśmy reprezentację, która bardzo słabo radziła sobie z rozegraniem piłki. Na tle mocnych rywali zastanawiałem się, jaki sposób znajdziemy na przykład na Włochów, którzy dobrze prezentują się w defensywie. I wtedy brakowało powtarzalności, powielania schematów, które funkcjonowały ze słabszymi przeciwnikami – tłumaczy.

- Na pewno zwycięstwo z silnym rywalem pomogłoby Brzęczkowi, umocniłoby jego pozycję. Wydaje mi się, że w Polsce jest ogromna presja na wynik z powodu osiągnieć Lewandowskiego, który jest najlepszym piłkarzem na świecie. Nasze oczekiwania są więc takie, że kadra będzie grała z mocnymi ekipami jak równy z równym – dodaje.

Grzech trzeci: nie przekonał Lewandowskiego

Blamażem zakończył się zwłaszcza mecz w Italii, przegrany w listopadzie ubiegłego roku 0:2. Na tle gospodarzy Polacy razili bezsilnością, miotali się po boisku, nie potrafili zagrozić bramce gospodarzy. Poważnie nadszarpnęli reputację. Dlatego Lewandowski, który pozbawiony wsparcia kolegów też zagrał słabo, w pomeczowych wypowiedziach nie gryzł się w język.

Ale najpierw wymownie milczał. Dokładnie przez osiem sekund dumał nad odpowiedzią na pytanie reportera TVP Sport, który dociekał planu drużyny na mecz. W końcu przemówił: - Przygotowując się do tego spotkania, wiedzieliśmy, że musimy spróbować zaatakować, więcej się utrzymać przy piłce. Ale co innego teoria, a co innego praktyka. Na pewno przed nami dużo rzeczy do poprawy. Szczególnie w treningu, żeby wykorzystać każde zajęcia na maksa. Bo z Włochami widać było, że przy odrobinie słabszej dyspozycji i przygotowaniu do meczu ciężko nam rywalizować z takimi drużynami.

- Umiejętności to jedna rzecz, ale taktycznie nawet nie spróbowaliśmy Włochom przeszkadzać – dodał później. Kapitan nie tylko nie pierwszy raz zakwestionował dobór taktyki, ale również - co zdumiewające - podał w wątpliwość metody szkoleniowe Brzęczka. Zabrzmiało to jak wotum nieufności.

Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek
Robert Lewandowski i Jerzy Brzęczek
Źródło: LightRocket / Getty Images

- Te kilka sekund ciszy rzeczywiście było wymowne. Można dojść do wniosku, że na linii piłkarze-selekcjoner nie ma najlepszego zrozumienia – oceniał w rozmowie z eurosport.pl po meczu z Włochami Maciej Żurawski, były kapitan kadry. - Jeśli chodzi o pracę na treningach, Robert mógł mieć również na myśli podejście zawodników. Być może część z nich nie przykłada się w stu procentach do realizacji założeń. Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, że Lewandowski zaatakował tylko selekcjonera, choć tak delikatne kwestie powinno załatwiać się we własnym gronie – dodał.

Brzęczek do sprawy odniósł się podczas konferencji prasowej. - Na pewno nie tylko Robert, ale i my wszyscy byliśmy rozczarowani. Jego zachowanie było trochę niefortunne. Tym bardziej, że jest kapitanem drużyny, ale ja mogę to zrozumieć, patrząc na przebieg spotkania z Włochami – oświadczył. - Z drugiej strony Robert nie brał udziału w dwóch pierwszych dniach zgrupowania, gdzie mieliśmy dwie jednostki treningowe, a dla nas to praktycznie połowa zajęć. Z tego względu może mieć odczucie, że we wcześniejszym okresie to trochę inaczej u nas wyglądało, ale wyjaśniliśmy sobie te kwestie. Dla mnie temat jest zamknięty – podkreślił selekcjoner.

Grzech czwarty: błędy w komunikacji

Niektórzy eksperci łapali się za głowę, słysząc argumentację trenera o nieobecności "Lewego" na dwóch treningach. Uznali, że problem beznadziejnej gry kadry jest bardziej złożony.

Zresztą nie pierwszy raz zwracali uwagę na jego niefortunne momentami wypowiedzi. Bo Brzęczek wojował z Lewandowskim od dawna. Na krytykę o dobór taktyki trener publicznie odpowiadał mu, że piłkarze "powinni skupić się na realizowaniu zadań".

Brzęczkowi wypominano również słowa o Piotrze Zielińskim, który nie potrafi w kadrze błysnąć tak, jak robi to w klubie. - Jeżeli wstanie pewnego dnia i coś mu przeskoczy w głowie, to będziemy mieli piłkarza, którego będą nam zazdrościć wszyscy na świecie – obwieścił selekcjoner.

Niezadowalający kibiców remis z Austrią (w eliminacjach Euro 2020) selekcjoner tłumaczył tym, że w jego zespole wystąpiło trzech zawodników z drugiej ligi angielskiej, a u rywali aż 18 grało na co dzień w Bundeslidze – jednych z najmocniejszych rozgrywek na kontynencie. Z kolei po wyjazdowej porażce z Holandią (w Lidze Narodów) oświadczył, że choć brakowało kreatywności z przodu, w sumie jest zadowolony.

Brzęczkowi raczej nie pomogła wydana jesienią biografia napisana z dziennikarką Małgorzatą Domagalik, która reklamowała selekcjonera jako "kontynuatora trenerskiej myśli Kazimierza Górskiego". Przeciwnicy Brzęczka mieli kolejny powód do kpin.

Grzech piąty: bez nadziei na postęp

Pod koniec roku Boniek spotkał się z Brzęczkiem, żeby podsumować pracę selekcjonera. Ten stwierdził później, że postawione przed nim cele zrealizował – awansował przecież na Euro 2020, utrzymał się w elicie Ligi Narodów oraz wprowadził młodych piłkarzy do drużyny. Prezes PZPN przyznał mu rację, ale dodał, że mogło to się odbyć w lepszym stylu. Zapewniał jednak, że selekcjoner może spać spokojnie.

Aż do poniedziałku.

To bezprecedensowa decyzja, bo pierwszy raz zdarzy się, że selekcjoner, który wywalczył awans na wielką imprezę, nie pojedzie na nią. - Czuję drugie dno po wcześniejszych wypowiedziach prezesa Bońka. Musiało coś się wydarzyć i pewnie niedługo dowiemy się, co tak naprawdę się stało – twierdzi Marcin Baszczyński.

- Jurek jest bardzo porządnym człowiekiem. Natomiast czegoś brakowało w tym ostatnim dwuleciu, kiedy prowadził reprezentację. Miał trudne zadanie, bo w Lidze Narodów graliśmy między innymi z Włochami czy z Portugalią, a to naprawdę wymagający przeciwnicy. Należy teraz zaufać intuicji prezesa Bońka – uważa Jerzy Dudek, były reprezentacyjny bramkarz.

Jedna z teorii o przyczynie zaskakującego zwolnienia jest taka: prezes PZPN od jakiegoś czasu dostrzegał brak nadziei na poprawę gry kadry i tylko czekał, aż do wzięcia będzie któryś z zagranicznych trenerów. Pod wodzą Brzęczka reprezentacja nie wypracowała stylu, jej zwycięstwa nie porywały. Na tle mocnych drużyn wciąż wypadała wręcz beznadziejnie, choć przecież dysponuje zawodnikami występującymi w klubach z czołowych lig europejskich.

Wszystkie mecze Brzęczka jako trenera kadry
Wszystkie mecze Brzęczka jako trenera kadry
Źródło: tvn24.pl

Opcja zagraniczna

Boniek w poniedziałek milczał przez kilka godzin, aż w końcu przerwał ciszę. "Ciężki dzień... Zwalnianie porządnych ludzi nie jest żadną przyjemnością. Powodzenia trenerze. Czasami trzeba podejmować trudne decyzje, sorry, najważniejsza jest polska piłka" – napisał w mediach społecznościowych.

Emocje próbował uspokajać także Maciej Sawicki, sekretarz generalny PZPN. - To nie była łatwa decyzja, natomiast mogę powiedzieć, że została dogłębnie przemyślana. Najłatwiej i najspokojniej byłoby nic nie zmieniać w tym momencie, jednak decyzje są takie, że Jerzy Brzęczek przestał pełnić obowiązki selekcjonera. Decyzja ta została podjęta w interesie i dla dobra drużyny narodowej – oświadczył.

Prezes na czwartek zwołał wideokonferencję prasową. Być może na niej ogłosi nazwisko następcy Brzęczka. Kandydatów jest kilku, głównie z zagranicy. Najczęściej pada nazwisko 53-letniego Włocha Marco Giampaolego, którego Boniek bardzo ceni.

- Przerabialiśmy już w historii zatrudnienie Leo Beenhakkera. To wizerunkowo było strzałem w dziesiątkę, bo w tamtym czasie polska piłka wyglądała bardzo przeciętnie. I Beenhakker osiągnął historyczny sukces, awansując do mistrzostw Europy. Trener z zagranicy? Wydaje się, że to nie byłaby zła decyzja – uważa Dudek.

- Najtrudniejsze dopiero przed piłkarzami. Te pięć miesięcy, które zostały do Euro, będą dla nich bardzo wyczerpujące. Na pewno kadrowicze do siebie dzwonią i rozmawiają. Ciężko mi powiedzieć, czy dla nich to jest zaskoczenie. Pamiętamy, że niektórzy zawodnicy wypowiadali się w superlatywach o trenerze, a inni mieli różnego rodzaju obiekcje. Pamiętamy, jaka sytuacja była z "Lewym". Natomiast trzeba podziękować trenerowi Brzęczkowi za pracę i wspierać tę reprezentację już z nowym selekcjonerem. To może być ostatni dzwonek, by z tą kadrą coś osiągnąć, na co liczą kibice – podkreśla były bramkarz.

Jedno jest pewne. Nowy selekcjoner łatwego życia mieć nie będzie. W marcu ruszają eliminacje do katarskiego mundialu w 2022 roku. Polaków czekają spotkania z Węgrami, Andorą i Anglią (w grupie są jeszcze Albania i San Marino).

Margines błędu jest niewielki, zwłaszcza że gra toczyć się będzie nie tylko o punkty, ale i odbudowę pewności siebie przed mistrzostwami Europy. Mecz otwarcia ze Słowacją zaplanowano na 14 czerwca.

Czytaj także: