- Było to chyba najgorsze miejsce do wypadnięcia, bo była woda - mówił "Faktom TVN" Patryk Osowiecki, kierowca renault clio, które w środę wypadło z trasy 10. Rajdu Mazowieckiego. Przyznał, że załoga w tym miejscu jechała za szybko. Skończyło się na strachu, pilot i kierowca z wypadku wyszli cało.
Jedyne co pomyślałem, to żeby zbiec na dół i pomoc uwolnić chłopaków. Piotr Sońta, pilot jednej z załóg
- Jechaliśmy za szybko, wypadliśmy z drogi i wpadliśmy do stawu. To było najgorsze miejsce do wypadnięcia - przyznał po wypadku, w rozmowie z "Faktami TVN" Patryk Osowiecki. - Rajd jest sportem ekstremalnym, więc ryzyko jest wkalkulowane w uprawianie tego sportu - dodał jednak.
"Przewracać samochód!!"
Kierowca i pilot renault znaleźli się wewnątrz leżącego na dachu w stawie auta, w dodatku przypięci pasami. Na ratunek uwięzionym sportowcom ruszył pilot innej ekipy. - Jedyne co pomyślałem, to żeby zbiec na dół i pomoc uwolnić chłopaków - powiedział Piotr Sońta, pilot rajdowy, na 10. Rajdzie Mazowieckim jednak w roli kibica.
- Przewracać samochód! - krzyknął ktoś. Po chwili do wody wskoczyli kibice. Próbowali otworzyć samochód i wyciągnąć uwięzionych mężczyzn, ale zaklinowały się drzwi. - Wymyśliliśmy, że możemy przewrócić samochód na bok - mówił Grzegorz Dachowski, pilot.
Ostatecznie samochód udało się przechylić na tyle, by pasażerowie mogli się wydostać ze środka. Ani kierowcy, ani pilotowi nic się nie stało.
Źródło: Fakty TVN