Każde pytanie można zadać, ale nie wolno łamać przepisów prawa - tak Jarosław Zieliński, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, odpowiadał na pytania o przyczynę spisywania przez policję osób uczestniczących w spotkaniach z politykami PiS.
Co najmniej dwie osoby zostały wylegitymowane i spisane przez policję po tym, jak na otwartych spotkaniach z politykami Prawa i Sprawiedliwości zadawały niewygodne pytania. Funkcjonariusze tłumaczyli, że działali na polecenie przełożonych.
Opozycja pyta
Nowoczesna zapowiadała, że oczekuje wyjaśnień od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w tej sprawie. Wiceministrowi Jarosławowi Zielińskiemu podczas czwartkowego posiedzenia Sejmu pytanie na ten temat zadał poseł Nowoczesnej Mirosław Suchoń.
- Czy prawdą jest, że minister spraw wewnętrznych i administracji wydał policji wytyczne dotyczące spisywania personaliów osób, które zadają niewygodne pytania posłom i ministrom PiS? Czy prawdą jest, że Komenda Główna Policji przekazała komendom wojewódzkim wytyczne w sprawie ochrony posłów i ministrów PiS przed niewygodnymi pytaniami obywateli? - pytał polityk opozycji.
Wiceminister odpowiada
Zieliński odpowiedział, że "legitymowanie osób samo w sobie nie jest żadną karą".
- Tylko przewidzianym prawnie działaniem policji w określonych przypadkach i nie oznacza obligatoryjnego wszczynania postępowań karnych czy mandatowych, choć może to mieć ciąg dalszy w zależności od okoliczności - mówił.
Wiceszef MSWiA przytoczył również treść art. 51 par. 1 Kodeksu wykroczeń: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".
- Zadawać pytania na spotkaniach z politykami Prawa i Sprawiedliwości, z ministrami, panem premierem można. Każde pytanie można zadać, ale nie wolno łamać przepisów prawa - podkreślił Zieliński.
Oświadczył, że zakłócanie spotkań z politykami partii rządzącej jest "zaplanowane i zorganizowane". - Są tutaj powtarzalne sytuacje, wykonane transparenty wcześniej, banery z napisami, często niezwiązanymi z tematyką spotkań, jest powtarzalny schemat działań. Zakłócenie ma miejsce w trakcie, a zwłaszcza pod koniec oficjalnego ich przebiegu. Są okrzyki, podobna poetyka, wykrzykiwane i wypisywane na transparentach hasła, które nie są związane z tematyką spotkania - wyliczał Zieliński. Dodał, że "powtarzają się uczestnicy" zakłócający rozmowy z politykami PiS. - Istnieje grupa zakłócaczy spotkań, którzy pojawiają się cyklicznie na wielu spotkaniach - dodał.
Spisani przez policję
Czołowi politycy PiS spotykają się z wyborcami w ramach kampanii "Polska jest jedna". W niedzielę w Witnicy w województwie lubuskim jeden z uczestników spotkania z posłem Prawa i Sprawiedliwości Stanisławem Piotrowiczem wypomniał mu przeszłość. - Komunistyczny prokurator jest twarzą Prawa i Sprawiedliwości w parlamencie. To hańba! - krzyczał. Piotrowicz odpowiedział mu, że "był ofiarą tamtego systemu". - W czyim imieniu pan przemawia? - pytał poseł. W odpowiedzi usłyszał, że w swoim własnym.
Po opuszczeniu budynku, w którym odbywało się spotkanie, mężczyzna został zatrzymany przez patrol policji i wylegitymowany. Funkcjonariusze poinformowali go, że może złożyć zażalenie na ich działania.
- Nie będę składał. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak musicie robić - odrzekł spisany uczestnik spotkania.
W ubiegłym tygodniu na spotkaniu z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim w Sanoku (woj. podkarpackie) jedna z uczestniczek - działaczka organizacji Obywatele RP - próbowała zadać politykowi Prawa i Sprawiedliwości pytanie na temat protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Chwilę później, na ulicy, została wylegitymowana przez policjanta, który - jak tłumaczył - zrobił to na polecenie przełożonych.
Autor: PTD\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24