Siedmioro polskich europosłów musi tłumaczyć się przed administracją Parlamentu Europejskiego z zatrudniania asystentów - donosi dzisiejszy "Newsweek". Chodzi o zatrudnienie współpracowników niezgodnie z zasadami obowiązującymi w UE.
Formalnie asystenci europosłów są zatrudniani bezpośrednio przez Parlament Europejski. Europosłowie rekomendują ich zatrudnienie, przedstawiają dokumenty i muszą się zmieścić w przyznanym im limicie kosztów na pensje.
Zgodnie z zasadami Parlamentu Europejskiego europosłom nie wolno zatrudniać pracowników, których inne odpłatne aktywności mogą stanowić konflikt interesów - zarówno potencjalny, jak i rzeczywisty. Asystenci europosłów nie mogą prowadzić działalności gospodarczej ani pracować na rzecz działających w kraju partii politycznych.
Według ustaleń "Newsweeka" kontrolerzy Parlamentu Europejskiego wezwali do złożenia wyjaśnień w sprawie zatrudniania asystentów następujących europosłów: Beatę Gosiewską, Marka Gróbarczyka, Zbigniewa Kuźmiuka, Ryszarda Legutkę, Tomasza Porębę (wszyscy z PiS), Barbarę Kudrycką (PO) i Jarosława Kalinowskiego (PSL).
Europosłowie otrzymali wezwania do złożenia wyjaśnień na początku marca. Mają miesiąc na odpowiedź. Do czasu otrzymania wyjaśnień i uznania ich lub nie, europarlament sprawy nie komentuje.
Europosłowie i ich argumenty
Większość spośród europosłów wymienianych przez "Newsweek" potwierdziła, że są obiektem zainteresowania służb kontrolujących finanse.
Jarosław Kalinowski powiedział reporterowi magazynu "Polska i Świat" TVN24, że jego asystent zataił przed nim, iż wykonuje odpłatne zlecenie na rzecz Polskiego Stronnictwa Ludowego za około 300 złotych miesięcznie. Gdy dowiedział się o tym, w wakacje 2015 roku, natychmiast zwolnił tego asystenta. Wyraził też nadzieję, że takie wyjaśnienie okaże się wystarczające.
Barbara Kudrycka również potwierdziła TVN24, że została wezwana przez sekretarza generalnego PE do złożenia wyjaśnień i że już to uczyniła. Chodziło o zatrudnienie w charakterze asystenta członka regionalnego sądu koleżeńskiego Platformy Obywatelskiej. Kudrycka twierdzi, że zasiadanie w sądzie koleżeńskim jest funkcją społeczną i nie rodzi konfliktu interesów z asystenturą europosła.
Ryszard Legutko zapewnił dziś w Radiu TOK FM, że nie dopuścił się nieprawidłowości w zatrudnianiu asystentów. - Nie ma przyczyny, nie może więc być i kary - oświadczył i dodał: - Kiedy zatrudniałem, czy zatrudniam asystentów, Parlament Europejski zawsze dostaje pełne dossier (...). Nic, w pracy asystentów, co mogłoby być niespodzianką, się nie dzieje.
Wcześniej pisała "La Repubblica"
O wątpliwości administracji Parlamentu Europejskiego wobec posła Tomasza Poręby pytaliśmy go już 9 marca, gdy został wymieniony w artykule włoskiego dziennika "La Repubblica". Była asystentka Poręby jednocześnie pracowała prywatnie dla lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, przez dwadzieścia miesięcy do śmierci opiekując się jego matką, co potwierdził sam Kaczyński w mowie pogrzebowej. Poseł Poręba porozumiewa się z nami za pośrednictwem adwokata. Jego pełnomocnik oświadczył między innymi:
"Śledztwo dotyczące m.in. Pana Tomasza Poręby zostało wszczęte w czerwcu 2015 r. Po kilku miesiącach śledztwo zakończyło się umorzeniem postępowania - nie stwierdzono, aby stosunek pracy jakiegokolwiek asystenta Pana Posła Poręby miał charakter fikcyjny. Na marginesie należy zaznaczyć, iż postanowienie o umorzeniu postępowania nastąpiło przed wyborami parlamentarnymi w październiku 2015 r., a więc ewentualny zarzut upolitycznienia tej decyzji procesowej będzie całkowicie pozbawiony podstaw".
Ówczesne postępowanie Prokuratury Okręgowej w Warszawie miało na celu ustalenie, czy doszło do przestępstwa. Prokuratura doszła do wniosku, że do przestępstwa nie doszło. Polska prokuratura nie badała jednak zgodności zatrudniania asystentów europosłów (bo sprawa dotyczyła wtedy kilku eurodeputowanych) z przepisami europejskimi.
Na nasz powtórny wniosek, że nie chodzi o śledztwo prokuratorskie tylko o wewnętrzne postępowanie w PE, pełnomocnik posła Poręby ponownie oznajmił, że w przekonaniu posła decyzja prokuratury zaświadcza o zgodności postępowania europarlamentarzysty z prawem.
"Odpowiedzi na to pytanie udzieliła Prokuratura umarzając postępowanie. Tym samym Pan Poseł zakwestionował 'rewelacje' z La Repubblica. Materiał w La Repubblica ma charakter insynuacyjny, nie jest oparty o fakty, podnosi fałszywe zarzuty, rozpowszechnia nieprawdę”- napisał do nas adwokat Poręby Łukasz Syldatk. W obliczu dzisiejszej publikacji "Newsweeka" podtrzymał swoje wcześniejsze oświadczenia.
Niechęć do kopania się z koniem
Z kolei eurodeputowany Zbigniew Kuźmiuk zapewnił dziś w Programie III Polskiego Radia, że nie wiedział, iż jego była asystentka jest zatrudniona w partyjnych strukturach PiS. Kuźmiuk twierdzi, że asystentka ta wykonywała pracę na jego rzecz, przygotowywała mu "dane na na temat cen na różne produkty rolne" i reprezentowała go na zewnątrz.
- To nie jest żaden fikcyjny etat. Ale nie będę kopał się z koniem - stwierdził Kuźmiuk, precyzując, że za kopanie się z koniem uważa ewentualny spór prawny z administracją Parlamentu Europejskiego.
Były europoseł Marek Gróbarczyk, który jest ministrem gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, był dziś nieobecny w resorcie. Jego biuro prasowe poinformowało nas, że oświadczenia ministra należy się spodziewać jutro lub pojutrze.
Z europosłanką Beatą Gosiewską nie udało się nam dziś skontaktować.
Ile można na tym stracić
Jeżeli administracja Parlamentu Europejskiego uzna, że którykolwiek z kontrolowanych posłów w zatrudnianiu asystentów sprzeniewierzył się przepisom UE, byli lub obecni europosłowie, ci będą musieli zwrócić do kasy PE pensje wypłacone niewłaściwie zatrudnionym asystentom.
Ile dokładnie? Zależy od konkretnego przypadku. Każdy europoseł ma do dyspozycji 18 tysięcy euro (około 77 tysięcy złotych) miesięcznie na zatrudnienie pracowników biur i asystentów. Jak je podzieli, to jego sprawa. Na przykład Jarosław Kalinowski przyznał w rozmowie z reporterem "Polski i Świata" TVN24, że jego zakwestionowany asystent zarabiał trzy tysiące złotych brutto miesięcznie.
Autor: adso,jp//sk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fred Marvaux/EU