Kto najczęściej narażony jest na hipotermię? Turyści zagubieni w górach, dzieci pozostawione na mrozie bez opieki, bezdomni, nietrzeźwi. W Krakowie skrajnie wychłodzonych ratuje pierwsze w Polsce Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej. To właśnie dzięki procedurom stworzonym przez lekarzy z tego Centrum - a zastosowanym w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym na krakowskim Prokocimiu, gdzie trafił Adaś - życie dwulatka zostało uratowane.
Pomysł stworzenia Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej narodził się w głowach dwóch małopolskich lekarzy - Tomasza Darochy i Sylweriusza Kosińskiego, ratownika TOPR. Powstała w ubiegłym roku placówka nie ma własnego budynku, korzysta z łóżek i sprzętu oddziału kardiochirurgii krakowskiego Specjalistycznego Szpitala im. Jana Pawła II. - To nie chodzi o łóżka, łóżek mogę im dać tyle, ile potrzeba. Centrum to przede wszystkim zespół ludzi - mówi w rozmowie z tvn24.pl dyrektorka szpitala Anna Prokop-Staszecka.
Ogrzewanie krwi
Metoda, z której korzystają lekarze polega na ogrzaniu krwi osoby wychłodzonej. Polega na podpięciu pacjenta do sztucznego płucoserca (czyli aparatu ECMO), ogrzaniu i utlenowaniu jego krwi poza organizmem oraz ponownym jej wtłoczeniu do układu tętniczego. Zwykle stosuje się tę metodę w trakcie operacji kardiochirurgicznych np. wszczepienia by-passów. Na potrzeby ciężkich zabiegów schładza się pacjenta nawet do 20 stopni C. Operacje są przeprowadzane w hipotermii, bo dzięki temu zmniejsza się zapotrzebowanie organizmu na tlen. Następnie przywraca się pacjentowi normalną temperaturę ciała. Dzięki ECMO można ją podnieść o 6-9 st. w ciągu godziny. Dla porównania - ogrzewanie tradycyjnymi metodami pozwala podnieść temperaturę tylko o 1-2 st. na godzinę. Darocha sposób ten podpatrzył u Szwajcarów, w Polsce taka metoda ratowania osób z hipotermii jest nowatorska.
- W uproszczeniu polega to na wprowadzeniu w żyły i tętnice specjalnych kaniuli (plastikowych rurek), za pomocą których krew z organizmu została wyprowadzona na zewnątrz. Potem przechodzi ona przez specjalistyczną aparaturę, która ją podgrzewa - tłumaczy doktor Tomasz Darocha.
Stosując te metodę można pomóc pacjentom, których szanse na przeżycie były wcześniej uważane za znikome.
- Jak zaczynaliśmy, śmiali się, że będziemy ratować bezdomnych. Dla mnie pacjent to pacjent - zapewnia Prokop-Staszecka.
Telefon 24h
Gdy lekarzom udało się przekonać dyrektorkę Specjalistycznego Szpitala im. Jana Pawła II, by udostępniła im sprzęt, przyszedł czas, aby w ramach Centrum nawiązać współpracę ze wszystkimi małopolskimi oddziałami ratunkowymi i pogotowiem. W tym celu powołano koordynatora, który jest dostępny 24 godziny na dobę pod numerem telefonu alarmowego. To on kieruje każdą akcją i to on - kiedy został powiadomiony o przypadku Adasia - przekazał lekarzom ze szpitala w krakowskim Prokocimiu informację o tym, że jedzie do nich chłopiec w stanie skrajnego wychłodzenia. Dzięki temu specjaliści mieli czas, żeby się przygotować do operacji.
Lekarze z Centrum chcieliby, aby ich metoda działała w całym kraju. Na razie próbują przekonać specjalistów w województwach podkarpackim i śląskim.
Autor: Ewa Ostapowicz//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock