W momencie uwięzienia człowieka państwo bierze za niego całkowitą odpowiedzialność. Na ile wiarygodny jest w tej sprawie komunikat organu, który walczy o własne życie? - pytał w "Faktach po Faktach" mecenas Jacek Dubois, pełnomocnik rodziny boksera Dawida Kosteckiego. Odniósł się do sprawy śmierci boksera Dawida Kosteckiego i oświadczenia resortu sprawiedliwości.
2 sierpnia nad ranem w celi Aresztu Śledczego w Warszawie Białołęce odkryto ciało boksera Dawida Kosteckiego. Miał się powiesić na pętli z prześcieradła, leżąc w łóżku pod kocem. Nie udało się go uratować.
Jak podkreślono w oświadczeniu opublikowanym 8 sierpnia przez rzeczniczkę prasową Dyrektora Generalnego Służby Więziennej podpułkownik Elżbietę Krakowską, zlecona przez prokuraturę sekcja zwłok Kosteckiego wykluczyła udział osób trzecich i potwierdziła, że bokser popełnił samobójstwo.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do służbowej notatki prokuratora Wojciecha Kapuścińskiego z dnia odkrycia ciała boksera. "Wyborcza" napisała, że prokurator "miał wątpliwości, czy to było samobójstwo". "Dr (Wojciech) Sadowski (biegły medyk sądowy-red.) po przekręceniu ciała na brzuch odkrył bowiem z tyłu na szyi dwa maleńkie ślady w odległości 0,5 cm. W notatce, której kopię ma 'Wyborcza', Kapuściński napisał, że 'przypominają ślady powstałe w wyniku wkłucia igły' - czytamy.
"Wyborcza" zauważyła, że "w protokole z sekcji zwłok nie ma śladu po szukaniu wyjaśnień, skąd na ciele Kosteckiego mogły się wziąć te dwa ślady".
"Są one jedynie zadawnionymi strupami nie mającymi związku ze śmiercią denata" - napisała w poniedziałek w oświadczeniu prokuratura. Również Ministerstwo Sprawiedliwości w komunikacie podkreśliło, że "zlecona przez prokuraturę sekcja zwłok mężczyzny wykluczyła udział osób trzecich, potwierdzając, że Dawid Kostecki popełnił samobójstwo".
"Na ile wiarygodny jest w tej sprawie komunikat organu, który walczy o własne życie?"
Jeden z pełnomocników rodziny Kosteckiego, mecenas Jacek Dubois podkreślił w "Faktach po Faktach", że "ministerstwo staje się sędzią we własnej sprawie". Dodał, że "w momencie uwięzienia człowieka, państwo bierze za niego całkowitą odpowiedzialność". - Jeżeli coś mu się stanie, odpowiada materialnie państwo i urzędnicy odpowiadają ewentualnie dyscyplinarnie, karnie - dodał.
- Umarł człowiek, który był pod opieką państwa. Nadzór sprawuje Ministerstwo Sprawiedliwości i być może to oni mogą być za to odpowiedziani - i materialnie i indywidualnie - mówił.
Dodał, że drugą kwestią jest "odpowiedzialność polityczna". Przypomniał, że w 2009 roku po samobójstwie Roberta Pazika, odsiadującego karę dożywocia za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski podał się do dymisji.
- Prokurator Zbigniew Ziobro mówi wtedy: domagam się dymisji ministra sprawiedliwości, bo on za to odpowiada. Minister Ćwiąkalski podaje się do dymisji, zostaje ona przyjęta - mówił Dubois.
- Czyli w tej sprawie minister Ziobro uważa, że on powinien ustąpić, bo sytuacja jest porównywalna, tylko tam nie było polityki. A tutaj wchodzimy w politykę - zaznaczył.
- W związku z tym, na ile wiarygodny jest w tej sprawie komunikat organu, który walczy o własne życie? - pytał prawnik.
Dubois: złożyliśmy sześć nowych wniosków do prokuratury
Ocenił, że w sprawie Kosteckiego "prawdy niestety nie ma". - Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy są dokonane oględziny i (...) pojawia się ślad, który może wskazywać na ingerencję osób trzecich (...) I mamy do czynienia ze zrobioną później sekcją, kiedy mamy zupełnie inny opis. Mamy dwa dokumenty zupełnie inne. I teraz rodzina widzi, że to samo zjawisko zostaje opisane zupełnie inaczej - wyjaśniał mec. Dubois.
Przypomniał, że w piątek został złożony wniosek o przeprowadzenie ponownej sekcji zwłok. Ocenił, że prokuratura "broni się przed tym". - Gdyby się nie bali tego, to już znalibyśmy odpowiedź - dodał. Poinformował, że wraz z drugim pełnomocnikiem mecenasem Romanem Giertychem w poniedziałek złożyli sześć nowych wniosków do prokuratury. - Przygotowujemy następne, konsultujemy się z najwybitniejszymi specjalistami z zakresu kryminalistyki - dodał.
"Polska prokuratura świadomie wprowadziła organ austriacki w błąd"
Dubois odniósł się również do kolejnego, siódmego przesłuchania austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera w sprawie budowy wieżowca w centrum Warszawy. Przedsiębiorca oskarża prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego o oszustwo przy przygotowywaniu tej inwestycji. Tym razem biznesmen zeznawał w Krajowym Urzędzie Kryminalnym w Wiedniu (Landeskriminalamt Wien). Dubois, jeden z pełnomocników Birgfellnera, podkreślił, że około 100 pytań przygotowała warszawska prokuratura. - Były to te same pytania. 96 pytań, bo do 100 nie udało się dojść, tak naprawdę były w większości pytaniami zadanymi, co można porównać z protokołami poprzednimi - zauważył.
Pytany, dlaczego w takim razie odbyło się siódme już przesłuchanie, odparł: - Po prostu w tej sprawie już nie obowiązują żadne standardy, bo gdyby obowiązywały, 25 lutego powinno być wydane postanowienie o wszczęciu postępowania.
- Jest to chyba najdłuższe postępowanie sprawdzające w historii tego kraju. Ma ono doprowadzić do tego, by nie zbierać dowodów, które mogłyby doprowadzić do postawienia osobom związanym ze Srebrną zarzutów – ocenił prawnik. Podkreślił, że w poniedziałek "znów doszło do skandalu". - To, co robi upolityczniona prokuratura, trochę ośmiesza nas międzynarodowo. Jeżeli się korzysta z pomocy prawnej, trzeba wskazać pewne elementy we wniosku o przesłuchanie danej osoby. Tam trzeba wskazać, czy dana osoba jest świadkiem czy pokrzywdzonym - mówił.
Jak dodał, w momencie, kiedy polska prokuratura nakładała na Birgfellnera grzywnę, "twierdziła, że jest pokrzywdzonym".
- Z byciem pokrzywdzonym łączą się określone prawa. Teraz okazało się, że jest (Birgfellner) świadkiem, czyli między innymi nie może dostać protokołu przesłuchania. Czyli polska prokuratura świadomie wprowadziła organ austriacki w błąd, twierdząc zupełnie inaczej niż twierdziła poprzednio, po to, żeby ograniczyć jego prawa jako pokrzywdzonego - tłumaczył Dubois.
Autor: js/mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24