Internet zmieni sposób uprawiania polityki, portale społecznościowe zdecentralizują partie i uczynią je bardziej przejrzystymi. Młodzi politycy zaczynają już funkcjonować według nowych reguł cyfrowego świata - wynika z raportu "Młodzi i media", opisującego życie młodzieży dorastającej w świecie nowych mediów.
Robert ma 18 lat. Zrezygnował z lekkoatletyki, by zdać maturę i zostać przewodniczącym Federacji Młodych Socjaldemokratów w kilkunastotysięcznym mieście na zachodzie kraju. Politykę uprawia przez internet.
– Jak miałem 16 lat, to stwierdziłem, że chcę coś robić, gdzieś należeć. Wiedziałem tylko, że po lewej stronie, więc zacząłem szukać w Google – opowiada.
Na stronie Federacji znalazł namiary na przewodniczących lokalnych struktur. Zadzwonił, powiedział, że chciałby się zaangażować. – Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Najlepiej jest działać poprzez organizację, bo wtedy masz zaplecze, działasz w szerszym gronie ludzi – przekonuje.
Dzięki Facebookowi rozmawiam z ludźmi z różnych regionów, z którymi normalnie widuję się tylko podczas zjazdów, ale wtedy nie zawsze jest sposobność spokojnie pogadać. Poznajemy się lepiej, wymieniamy swoimi odczuciami. Na zamkniętych forach nikt z nas nie ma strachu powiedzieć, że przewodniczący jest słaby. Robert, działacz młodzieżówki SLD
18-latek doskonale wie, jak zadbać o zaplecze i podtrzymywać relacje. W telefonie ma ponad czterysta kontaktów. Wszystkie podzielone na grupy: media, polityka, klasa, rodzina, znajomi, oraz inni.
– Nawet jak zadzwonisz za dwa lata, od razu skojarzę kim jesteś – przekonuje.
Słabe więzi
– Robert, umiejętnie wykorzystując internet i telefon komórkowy, potrafi skutecznie mobilizować siłę słabych więzi, czyli ukatywniać dalekich, często dość przygodnych znajomych – tłumaczy Michał Danielewicz, socjolog, który spędził z Robertem dwa tygodnie podczas projektu badawczego „Młodzi i media”, monitorującego życie codzienne młodych ludzi wyrastających w świecie cyfrowych technologii.
Słabe więzi to relacje, których nie kontynuowalibyśmy w świecie bez Internetu i esemesów. A Robert buduje na nich politykę.
– Jak był kryzys transplantologii, to przygotowaliśmy na dożynki tzw. „kartę życia”, żeby ludzie mogli wyrazić pisemną zgodę na pobranie organów. Rozdaliśmy z 350 tych kart – opowiada Robert.
Innym razem wystąpił jako didżej na imprezie. – Podszedł do mnie ochroniarz i powiedział, że gramy fajną muzę. Pogadaliśmy chwilę, wymieniliśmy się numerami, podrzuciłem mu później płytkę. Pół roku później, gdy jako młodzieżówka współorganizowaliśmy imprezę, okazało się, że potrzeba ochroniarza, więc zadzwoniłem do niego. Wyszło o wiele taniej, niż gdybyśmy brali przez firmę. Nigdy nie wiesz, kiedy jakiś numer okaże się potrzebny – przekonuje.
Więcej demokracji w demokracji
Robert działa w powiecie, ale interesuje się polityką krajową. Jeździ na zjazdy i kongresy SLD, gdzie można się otrzeć o politykę większego formatu.
– Jestem osobą, która wszędzie dużo mówi, z każdym się przywitam, zawsze mnie pełno – mówi bez skrępowania. – Jak pojadę na zjazd wojewódzki czy krajowy to się śmieję, że po każdym takim zjeździe jest plus pięćdziesiąt nowych znajomości – dodaje.
– Na oficjalnych zjazdach obowiązują oficjalne formy. Nie zawsze jest czas na bezpośrednie rozmowy kuluarowe, a to właśnie one obfitują w najcenniejsze informacje – zauważa Danielewicz.
Robert zbiera najcenniejsze informacje za pośrednictwem portali społecznościowych – Facebooka i Naszej-Klasy.
– Jak już się pozapraszaliśmy do znajomych, to zaczęły się bardziej otwarte dyskusje. Dzięki temu rozmawiam z ludźmi z różnych regionów, z którymi normalnie widuję się tylko podczas zjazdów, ale wtedy nie zawsze jest sposobność spokojnie pogadać – tłumaczy młody działacz. – Poznajemy się lepiej, wymieniamy swoimi odczuciami. Na zamkniętych forach nikt z nas nie ma strachu powiedzieć, że przewodniczący jest słaby – dodaje.
„Grona politycznych znajomych, kształtujące się niezależnie i poza kontrolą kierownictwa to wciąż jeszcze zjawisko świeżej daty. Na tyle świeżej, że zmiana jest wyrazista nawet z nastoletniej perspektywy dwóch lat” – czytamy w raporcie.
– Młody działacz z niewielkiego miasteczka pozostający w ciągłym kontakcie z politycznymi znajomymi rozproszonymi po kraju i świecie zmienia politykę od środka – tłumaczy Danielewicz. - Sieć w rękach młodych polityków pozwala im kształtować relacje w dużej niezależności od oficjalnych struktur. Co w rezultacie może dawać więcej demokracji w demokracji – dodaje socjolog.
W raporcie nie ma jednak przykładu decyzji kierownictwa SLD, na którą wpłynął Robert bądź skupieni wokół niego lokalni działacze.
Młody działacz z niewielkiego miasteczka pozostający w ciągłym kontakcie z politycznymi znajomymi rozproszonymi po kraju i świecie zmienia politykę od środka Michał Danielewicz, socjolog
Jak zmienią się partie?
Niemniej zdaniem antropologa Mateusza Halawy, współautora raportu, internet daje obietnicę przejrzystości i najprawdopodobniej korzystnie wpłynie na jakość polityki. – Partie będą zmuszone działać na większym poziomie otwartości. Informacje dotychczas przeznaczone dla centrali, będą dostępne dla dołów partii. Struktura organizacji ulegnie spłaszczeniu. Poprawi się komunikacja między regionami – wylicza Halawa. – Spłaszczenie hierarchii i decentralizacja wpłyną na wydajność partii – dodaje.
– Wybitny socjolog Manuel Castells twierdzi, że istota współczesnej władzy nie zawiera się w zorganizowanym aparacie represji i przemocy, lecz w procesach komunikacji, które kształtują społeczną świadomość. Nowe media ułatwiają organizowanie niezależnych sieci komunikacji, a osłabiają rolę władzy centralnej – wyjaśnia Michał Danielewicz.
Beton polegnie
Zdaniem badaczy, zmiana „komunikacyjnych warunków” uprawiania polityki pociągnie za sobą konieczność dostosowania stylu politycznych działań. Tradycyjne organizacje partyjne z rozbudowaną hierarchią i kontrolą wewnętrznego obiegu informacji wydają się nie do utrzymania na dłuższą metę. Zwiastunem zmian jest chociażby kampania prezydnecka Baracka Obamy, oparta w dużym stopniu na rozproszonym zaangażowaniu działaczy organizujących się poprzez sieć – dopowiada Danielewicz.
Europoseł SLD Wojciech Olejniczak prowadzi bloga, jest też aktywnym użytkownikiem portalu społecznościowego Facebook. - Internet jest dla mnie najważniejszym instrumentem uprawiania polityki. W sieci mam możliwość dokumentowania wszystkiego, co robię - tłumaczy.
Były przewodniczący Sojuszu zauważa zmiany w sposobie uprawiania polityki. - Głównie w komunikacji wewnątrzpartyjnej. Dzięki internetowi politykom z regionu dużo łatwiej dotrzeć do liderów i na odwrót: otrzymujesz szybsze i dokładniejsze informacje - dodaje.
O tym, że internet czyni partie polityczne bardziej przejrzystymi, przekonał się też poseł PSL Stanisław Żelichowski. - Nasz elektorat peeselowski jest specyficzny. Do niedawna jeździliśmy od wsi do wsi i przestawialiśmy nasz program, od zera. Dzięki internetowi możemy zaoszczędzić dużo czasu. Wiele spotkań zamieniliśmy na czaty, a nasi wyborcy zadają konkretne pytania - wyjaśnia Żelichowski.
Maciej Wasielewski//mat/k
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, shc.hu