Poza jednym świstkiem papieru nie ma dowodów, by prof. Jan Podgórski, ceniony na świecie wojskowy neurochirurg, miał załatwiać "lewe" zaświadczenia lekarskie gangsterom - pisze "Gazeta Wyborcza".
Byłego dyrektora wojskowego szpitala w Warszawie zatrzymało tydzień temu CBA, ale sąd nie zgodził się na jego aresztowanie, bo nie znalazł do tego podstaw.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuca Podgórskiemu przyjmowanie łapówek oraz, że na podstawie jego opinii pacjent miał wyłudzić świadczenia z ZUS. - Nie wziąłem od nikogo złamanej złotówki - mówi gazecie Podgórski.
Prokuratura oskarżyła lekarza też o poświadczenie nieprawdy w dokumentacji medycznej, dzięki której szef gangu pruszkowskiego "Słowik" mógł unikać więzienia.
Prof. Podgórski odpiera zarzut: - Widziałem go dwa razy w życiu. Pierwszy raz w 1998 r. Był u mnie jako pacjent. Przyszedł z żoną (zatrzymaną przez CBA podczas ostatniej akcji - red.). Zbadałem go w gabinecie i wydałem zaświadczenie, że był przeze mnie badany. Drugi raz rodzina tego pana poprosiła mnie o konsultacje, gdy on siedział w areszcie na Rakowieckiej, w szpitalu więziennym. Postawiłem warunek, że musi się na to zgodzić dyrekcja tego szpitala. Wtedy orzekłem, że pacjent kwalifikuje się do leczenia operacyjnego dyskopatii lędźwiowej - opowiada. Tymczasem prokuratura zarzuca profesorowi, że wydał zaświadczenie, nie badając "Słowika".
Sąd nie zgodził się na aresztowanie Podgórskiego. Choć zarzuty korupcyjne ocenił jako prawdopodobne (co nie przesądza o winie), to piąty zarzut - pomoc "Słowikowi" - uznał za kompletnie nieprawdopodobny.
Zdaniem "GW", prokuratura zasadzała się na Podgórskiego już kilku miesięcy temu. - Wtedy jednak skończyło się na przesłuchaniu go w charakterze świadka w sprawie wszystkich tych zarzutów. Sprawa ruszyła z miejsca, dopiero gdy szefem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie został Jarosław Hołda, prokurator z Katowic, zaufany ministra Zbigniewa Ziobry - zauważa gazeta.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl