|

Mówił o "wirusie LGBT". Sprawdzamy, za co kurator z Łodzi mógł stracić pracę

Nie żałuję swoich słów - mówi tvn24.pl Grzegorz Wierzchowski, odwołany właśnie kurator oświaty z Łodzi. W ubiegłym tygodniu oznajmił, że "jesteśmy na etapie wirusa LGBT". Wojewoda łódzki twierdzi, że odwołał Wierzchowskiego za coś zupełnie innego. Efekt: tydzień przed początkiem roku szkolnego, w środku pandemii, w kuratorium nie ma nikogo decyzyjnego, bo wicekurator przebywa na zwolnieniu lekarskim. 

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Jest to wirus dehumanizacji społeczeństwa, dehumanizacji młodych ludzi i odebrania im wartości. Jedyną naczelną wartością jest pokazanie, że nie ma żadnych zasad i wartości - mówił w ubiegły czwartek w Telewizji Trwam i Radiu Maryja Grzegorz Wierzchowski, łódzki kurator oświaty. Twierdził, że "jesteśmy na etapie wirusa LGBT".

kurator
Łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski o "wirusie LGBT"
Źródło: Trwam

W piątek stracił pracę. Oburzone jego słowami opozycja, związki zawodowe, organizacje pozarządowe z radością ogłosiły: "presja ma sens! Kuratora zwolniono za homofobiczne wypowiedzi".

- Powiedzmy sobie jasno: gdyby PiS miało zwalniać za homofobiczne wypowiedzi, kilku kuratorów skończyłoby pracę już dawno - ocenia pragnący zachować anonimowość urzędnik państwowy wysokiego szczebla w rozmowie z tvn24.pl.

Specjalista Macierewicza od obiektów sakralnych

Grzegorz Wierzchowski do łódzkiego kuratorium trafił wiosną 2016 roku. Kilka tygodni wcześniej, na początku poprzedniej kadencji, rząd PiS przy okazji reformy cofającej posyłanie sześciolatków do szkół, postanowił zmienić też przepisy o kuratorach oświaty. Po kilku latach rządów PO, gdy mówiono raczej o likwidacji kuratoriów, politycy PiS postanowili przywrócić im rangę, a przy okazji jednocześnie wymienić wszystkich kuratorów. Ci dostali dodatkowe narzędzia, które miały zwiększyć ich władzę. Na przykład bez ich zgody nie można już zamknąć żadnej, nawet najmniejszej szkoły. Choć formalnie podlegają wojewodzie, mieli być przedstawicielami ministra w terenie. Musieli być więc jego ludźmi.

W Łódzkiem zainteresowanie stanowiskiem kuratora było spore. Do konkursu stanęło aż osiem osób, tylko że aż pięć zostało odrzuconych przez komisję ze względów formalnych. Przykładowo trojgu brakowało właściwych pieczątek na zaświadczeniu lekarskim. Ostatecznie - ku zaskoczeniu konkurentów - wygrał Wierzchowski. 

Skąd się wziął? Dziś politycy z Łodzi mówią, że Wierzchowski był człowiekiem Antoniego Macierewicza, tyle że niespecjalnie wyrazistym. Przed objęciem urzędu był nauczycielem historii w gimnazjum w Zduńskiej Woli, jeszcze wcześniej był dyrektorem w jednej z tamtejszych podstawówek. Dokonania? Raczej pozaszkolne. Jesienią 2012 roku nakładem Wydawnictwa Księży Sercanów ukazała się jego książka "Dzieje klasztoru dominikanów w Sieradzu". To jednocześnie jego praca doktorska, którą rok wcześniej obronił na Uniwersytecie Wrocławskim.

Z władzami Łodzi walczył, w sądzie przegrywał dwa razy

Kuratorzy niemal od razu musieli ruszyć do intensywnej pracy. W czerwcu, ledwie po trzech miesiącach urzędowania, Anna Zalewska ogłosiła, że likwiduje gimnazja. Większość kuratorów rozpoczęła negocjacje z samorządami przeciwnymi reformie, by jednak wspólnymi siłami stworzyć nowe sieci szkół, możliwie najlepsze dla uczniów. Ale nie Wierzchowski. On poszedł na zwarcie.

Łódzki kurator wykazał się olbrzymim uporem. Tak dużym, że władze Łodzi zdecydowały się pójść z nim do sądu. Wierzchowski chciał wymusić na włodarzach Łodzi utworzenie większej liczby podstawówek, niż ci planowali. Zażądał między innymi przekształcenia czterech gimnazjów w nowe szkoły podstawowe. Kolejne trzy nakazał włączyć do istniejących już podstawówek. Z propozycji urzędu miasta wykreślił za to utworzenie trójjęzycznego liceum, które miało powstać na bazie dwóch wygaszanych gimnazjów. 

- To są jakieś mity i urojenia, które nie mają nic wspólnego z dobrem dzieci i edukacji - mówił wówczas Tomasz Trela, który był wiceprezydentem Łodzi odpowiedzialnym za oświatę. Dziś jest posłem z ramienia Lewicy. Współpracę z kuratorem wspomina koszmarnie. - Chociaż biorąc pod uwagę, co dziś kurator mówi o społeczności LGBT, jakiego języka używa, to może nasza współpraca nie była taka najgorsza - komentuje z przekąsem Trela.

Urząd Miasta w Łodzi dwukrotnie wygrał z kuratorem przed sądami administracyjnymi. Wyroki są już prawomocne. Najpierw miasto wygrało w sprawie sieci szkół, później - gdy kurator nie chciał się zgodzić, by część uczniów przenieść do budynków po zlikwidowanych w skutek reformy podstawówkach. Z wyroków wynikało, że Wierzchowski ingerując w łódzkie sprawy szkolne, przekroczył swoje uprawnienia.

- Był nominatem politycznym. Nie miał przygotowania do tej pracy i zarządzania ludźmi. Od początku nie chciał rozmawiać, nie tylko z nami, ale też ze związkami zawodowymi, środowiskiem nauczycielskim - wspomina Trela. - W pewnym momencie doszło do tego, że zaczął unikać wspólnych uroczystości. Przestał nawet przychodzić na łódzkie rozpoczęcia i zakończenia roku. Jego rządy to smutny epizod w łódzkiej oświacie - dodaje poseł.

wiceprezydent
Wiceprezydent Łodzi: bardzo dobra decyzja, że Grzegorz Wierzchowski przestał być kuratorem
Źródło: TVN24

Człowiek z czarną listą

Gdy pod koniec 2018 roku nauczyciele wzorem policjantów zaczęli protestować, udając się na zwolnienia lekarskie, Wierzchowski mówił: - Liczę na odpowiedzialną postawę nauczycieli, ponieważ taka forma protestu, jaka dziś ma miejsce, godzi w interesy uczniów i ich rodziców. Ufam, że nauczyciele wykażą się odpowiedzialną postawą zgodną z etyką zawodową - dodawał.

W tym samym czasie głośno było o tym, że nie zaplanował konkursów z przedmiotów ścisłych dla uczniów podstawówek. Chodzi o konkursy, które dają młodzieży dodatkowe punkty przy rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, a w przypadku najlepszych - zwalniają ich z egzaminów. To spotkało się z krytyką rodziców i nauczycieli, którzy pisali pisma do kuratorium, że pozbawia dzieci uzdolnione z chemii czy fizyki szans na zdobycie dodatkowych punktów i rozwijanie pasji. Krytyków nie przekonywało tłumaczenie kuratora, że organizuje tylko konkursy z przedmiotów egzaminacyjnych (języka polskiego, angielskiego i matematyki), bo zawody z historii zaplanował, choć uczniowie w podstawówce na egzaminach jej nie zdają. Do tego w innych województwach konkursy z przedmiotów przyrodniczych w tym czasie się odbywały.

Ze szkolnymi konkursami miał zresztą problemy również w kolejnym roku. Ten z języka angielskiego był przygotowany tak źle, że pod naporem rodziców kurator zdecydował, że wszyscy uczestnicy etapu rejonowego konkursu zostali zakwalifikowani do etapu wojewódzkiego. Prof. Przemysław Krakowian z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Łódzkiego stwierdził wówczas, że w teście były bezsprzeczne błędy merytoryczne, między innymi błędy językowe i ortograficzne, a zadania były sformułowane "w niejasny i mylący dla ucznia sposób".

W czasie ogólnopolskiego strajku nauczycieli wiosną 2019 roku Wierzchowski wzywał ich do zaniechania strajku.

- Mały człowiek, na dodatek bardzo nudny - mówi dyrektorka jednej z łódzkich podstawówek.

- Miał swoją czarną listę tych, którzy głośno protestowali przeciwko reformie edukacji i brali udział w ogólnopolskim strajku nauczycieli - twierdzi inna.

Tych z "listy" miał nie powoływać do komisji w postępowaniach awansowych nauczycieli (a to dodatkowe źródło zarobku) i utrudniać im start w konkursach na dyrektorów placówek.

Niefortunna kontrola i spór z kolegami z partii

Były kurator był w sporze także z działaczami PiS. W ubiegłym roku skargę na pracowników Grzegorza Wierzchowskiego złożył łódzki randy Bartłomiej Dyba-Bojarski (odszedł z PIS w marcu tego roku). W szkole, do której chodziło dziecko radnego, kurator zarządził kontrolę działalności fundacji SPUNK, zajmującej się edukacją seksualną. Według naszych informacji kontrolę przeprowadzono w dość niefortunnym terminie, bo dwa dni przed zakończeniem roku. W dodatku zachowanie kontrolujących urzędniczek wzbudziło powszechne oburzenie. Nauczycielki były przesłuchiwane na stojąco, kontrolerki zwracały się do nich w opryskliwy sposób przy dzieciach. - W przypadku mojego dziecka panie z kuratorium pomyliły klasy. Moje dziecko nie chodziło na zajęcia z edukacji seksualnej. O jej istnieniu dowiedziało się właśnie od pań kontrolerek. Ale to nie przeszkodziło im w przeprowadzeniu wśród dzieci ankiety na temat zajęć, w których nie brały udziału - opisuje Dyba-Bojarski, który po wszystkim napisał skargę na zachowanie pracowniczek kuratorium do Rzecznika Praw Dziecka, który z kolei przekazał ją do MEN

- A Wierzchowski, z tą jakby nie patrzeć urzędową sprawą, poleciał na skargę na mnie do lokalnych działaczy PiS. Nic nie wskórał, a przy okazji według mnie złamał tajemnicę urzędową - mówi Dyba-Bojarski. Ministerstwo oficjalnie do tej skargi się nie odniosło.

Od łódzkich polityków słyszymy, że Wierzchowski pogubił się w meandrach politycznej gry, w której brał udział. - Był człowiekiem Macierewicza, ale gdy ten przestał być gwiazdą, ministrem, to się od niego odwrócił - słyszymy od jednego z nich. - W Łodzi PiS nigdy nie miało wyraźnego lidera, ale Macierewicz zawsze rozdawał karty i to się nie zmieniło. A Wierzchowski tego nie zauważył i kiedy Macierewicz uznał, że można znaleźć kogoś lepszego na to stanowisko, wpadł w tarapaty - ocenia.

terlecki
Terlecki o odwołaniu łódzkiego kuratora oświaty: podzielam jego poglądy, że LGBT dehumanizuje społeczeństwo
Źródło: TVN24

Ratunku szukał u Ziobry?

Łódzka posłanka Koalicji Obywatelskiej Katarzyna Lubnauer twierdzi, że problemy z kuratorem zgłaszała od samego początku. - Docierały do mnie sygnały, że źle traktuje pracowników kuratorium i jest koszmarnie konfliktowy. Rodzice skarżyli się na źle przygotowane konkursy przedmiotowe dla uczniów. Nie chciał pomagać samorządom w przeprowadzaniu narzuconej centralnie reformy - wymienia. I dodaje: - Doszło do tego, że w Sejmie zwróciłam się bezpośrednio do wiceminister Marzeny Machałek i ostrzegałam ją, że na tego pana narzekają wszyscy, nie tylko opozycja, ale nawet działacze Solidarności, która jest przychylna rządowi i trzymanie go na tym stanowisku szkodzi wszystkim. A przede wszystkim dzieciom. W ich interesie było pozbycie się złego kuratora - dodaje.

Jej zdaniem Wierzchowski na ostatniej prostej, wiedząc już, że wokół niego zbierają się czarne chmury, postanowił przejąć retorykę polityków Solidarnej Polski, licząc, że ci staną w jego obronie.

I rzeczywiście w pierwszych godzinach po nagłośnieniu informacji o odwołaniu Wierzchowskiego, Solidarna Polska wstawiła się za nim.

Na oficjalnym profilu twitterowym formacji Zbigniewa Ziobry w niedzielę pojawił się wpis: "Solidarna Polska w pełni szanuje prawo naszych koalicjantów do prowadzenia polityki personalnej w resortach, za które odpowiadają. Jednak dymisja łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego, którą media wiążą z jego wypowiedzią w Telewizji Trwam na temat zagrożenia ideologią stojącą za LGBT, wzbudziła niepokój wśród naszych wyborców. Dlatego zwrócimy się z prośbą o wyjaśnienie jej powodów. W pełni podzielamy opinię Pana Kuratora o zagrożeniach dla polskiej młodzieży, jakie niesie ze sobą agresywna i dyskryminująca ideologia LGBT".

suchecka kawalek
Justyna Suchecka z tvn24.pl o odwołaniu łódzkiego kuratora
Źródło: TVN24

Przez kilkanaście godzin był męczennikiem

- Postanowił odejść w roli męczennika - komentuje Marek Ćwiek, szef łódzkiego Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Tymczasem mieliśmy zarzuty do jego pracy od samego początku, pracownicy oskarżali go o mobbing, przegrywał w sądzie pracy sprawy, bo zwalniał ludzi niezgodnie z przepisami. To wszystko narastało - dodaje. 

Nasi rozmówcy powtarzają, że atmosfera w kuratorium była tak zła, iż po jedną ze zwolnionych pracownic - byłą już wicekurator - przyjechało pogotowie.

Kiedy Wierzchowski rozmawiał z mediami ojca Rydzyka, nie wiedział jeszcze, że zostanie zwolniony. Według naszych rozmówców, do przypomnienia słów o LGBT i sugerowania, że z tym wiąże się dymisja, miała namówić go znana z homofobicznych wypowiedzi małopolska kurator oświaty Barbara Nowak. Wierzchowski, który nie korzystał wcześniej z Twittera, to tam w sobotę poinformował o swojej dymisji. 

"Szanowni Państwo! Ogromnie dziękuję za wsparcie. Potwierdzam, że wczoraj otrzymałem informację  o odwołaniu mnie z funkcji kuratora oświaty. Widziałem się z Ministrem jeszcze w środę. Nic o tym nie wspomniał" - napisał. A Nowak niemal natychmiast odpowiedziała mu: "Twoje odwołanie bardzo przeżywam. Jestem pełna podziwu dla Ciebie za Twoją determinację w walce o bezpieczeństwo dzieci. Niewiele osób wie o Twoich samotnych bataliach w obronie dzieci i paskudnym hejcie na Ciebie. Ja wiem i bardzo Ci dziękuję za nieugiętą postawę".

A w innym wpisie podkreślała: "Grzegorz od lat zmaga się samotnie z organizacjami LGBT, które wchodzą w łódzkim do szkół z poparciem samorządów PO".

Ale "męczennikiem" był krótko. "Decyzja o odwołaniu łódzkiego kuratora oświaty była rozważana już od dawna i nie miała żadnego związku z jego medialnymi wypowiedziami dot. LGBT" - napisał w niedzielę po południu minister Piontkowski. Ubolewał też, że Solidarna Polska nie próbowała dowiedzieć się o powodach dymisji u źródła.

Z ministrem Piontkowskim Wierzchowski miał poróżnić się tuż przed wybuchem pandemii. Kurator nie zgodził się na likwidację Szkoły Podstawowej nr 4 w Zduńskiej Woli (to w tym mieście wcześniej uczył), ale minister edukacji uchylił jego decyzję i pozwolił na zamknięcie placówki.

Wojewoda: jesteśmy uczestnikami wojny kulturowej

Choć wniosek o odwołanie kuratora wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński miał złożyć już 14 sierpnia, to głos w tej sprawie zabrał dopiero 24 sierpnia, już po wybuchu medialnej wrzawy wokół Wierzchowskiego.

"Zapewniam, że dymisja nie miała żadnego związku z wypowiedziami dotyczącymi LGBT. Emocje jakie zostały wzbudzone w ostatnich dniach niezbicie dowodzą, że jesteśmy uczestnikami i świadkami wojny kulturowej" - napisał wojewoda na Facebooku. I przekonywał, że: "Batalia toczy się o wartości jakie mają zatriumfować w naszym społeczeństwie, definiując tym samym przyszłość Narodu".

Jak ma się to do odwołania kuratora? Nie bardzo wiadomo. Bo sam wojewoda pisze: "Odwołanie łódzkiego kuratora oświaty nie ma związku z tym sporem ideowym".

Wśród argumentów za odwołaniem kuratora wymienia między innymi: sposób zarządzania placówką (w tym liczne odejścia pracowników), relacje z samorządami ("częste zarzuty braku dialogu i współpracy; kontrowersje wokół sieci szkół"), relacje ze szkołami, skargi oświatowej "S" i rodziców (w tym na organizację konkursów przedmiotowych).

Pytany, czy podpisałby się pod słowami Wierzchowskiego, stwierdził, że tak. - To nie jest wypowiedź względem osób LGBT, tylko względem pewnej ideologii - stwierdził.

konfa karo 2
Wojewoda łódzki podpisałby się pod słowami kuratora. "To nie jest wypowiedź względem osób LGBT, tylko względem pewnej ideologii"
Źródło: TVN24

Minister Piontkowski, który ostatecznie podejmował decyzję o odwołaniu Wierzchowskiego, miał zmieniać zdanie w tej sprawie kilka razy. W ministerstwie usłyszeliśmy, że Piontkowski był gotowy zwolnić go już w środę, ale wolał o swojej decyzji poinformować pisemnie, a nie osobiście.

Szok i zdziwienie

Jolanta Kuropatwa, obecna wicekurator oświaty, zastrzega, że o działaniach Wierzchowskiego może wypowiadać się w samych superlatywach. - Cieszę się, że mogłam współpracować z tak oddanym swojej pracy człowiekiem - mówi. - Priorytetem naszej pracy było zawsze dobro ucznia. Bardzo często spotykaliśmy się z samorządowcami, dyrektorami szkół oraz rodzicami. Jestem zdziwiona, wręcz zszokowana przedstawionymi dziś w mediach przez pana wojewodę argumentami uzasadniającymi odwołanie kuratora. Słyszę, że rodzice pisali na nas skargi, a było wręcz odwrotnie. Dziś odbieramy wiele oznak przychylności od rodziców i nauczycieli, oraz instytucji, z którymi współpracowaliśmy.

- To kuriozalna sytuacja, najpierw wydaje się wyrok, a dopiero potem zbiera się dowody. Do dziś nie mam w ręku żadnej decyzji o odwołaniu - mówi Grzegorz Wierzchowski. 

O powodach swojej dymisji przeczytał na profilu wojewody łódzkiego na Facebooku. - W każdym kuratorium są problemy z odchodzącymi pracownikami, bo są niskie płace w administracji, wszędzie są problemy z konkursami. W sprawie zarzutów dotyczących mobbingu rozważam dochodzenie swoich praw przed sądem. A pani wicekurator przy wręczeniu odwołania poczuła się gorzej i stąd interwencja pogotowia. Ale odwołał ją przecież minister - mówi Wierzchowski, przyznaje jednak, że do odwołania doszło na jego wniosek. 

- Jeszcze w środę uczestniczyłem w naradzie z ministrem Piontkowskim w Sulejówku i nie było żadnych zastrzeżeń do mnie - zapewnia Wierzchowski. Co do czwartkowego wywiadu w Radiu Maryja - odwołany kurator tłumaczy, że był on umówiony na początku sierpnia. - Gdy go udzielałem, nie wiedziałem, że zostanę odwołany, więc wszystkie teorie spiskowe chciałbym zdementować. Nie żałuję swoich słów, nic złego nie powiedziałem, nikogo nie obraziłem. To była przenośnia - zapewnia Wierzchowski, który aktualnie przebywa na zwolnieniu lekarskim. 

Na długotrwałym zwolnieniu przebywa też jego zastępczyni, więc obecnie w łódzkim kuratorium na tydzień przed początkiem roku szkolnego, w środku pandemii,  nie ma nikogo decyzyjnego. 

Wojewoda musi ogłosić konkurs na nowego kuratora. Zwykle od momentu ogłoszenia konkursu kandydaci mają na składanie zgłoszeń 21 dni. Taki konkurs na początku ogłoszono w Wielkopolsce, tam jednak wojewoda w międzyczasie powierzył obowiązki kuratora jego zastępcy. W Łodzi, póki wicekurator nie wróci ze zwolnienia, nie ma takiej możliwości.

Czytaj także: