Szpital dla gruźlików w Bydgoszczy ma poważny, choć nietypowy problem. Pacjenci uciekają zza szpitalnych murów, by zdobyć alkohol, a pijani mają problem z powrotem na oddział. Ale co gorsze, uciekinierzy mogą zarażać kolejne osoby.
Wielu pacjentów bydgoskiego szpitala to alkoholicy. Wymykają się, by zdobyć alkohol. Najczęściej nie wracają już do szpitala. Lekarze alarmują, że nie leczeni, "na wolności" mogą zarażać. A każdy z nich może w ciągu roku zarazić prątkami gruźlicy nawet 15 osób!
- Pacjenci piją i to dość często. Czasami zdarza się to nawet codziennie. Dla nich ważniejsze jest w momencie, gdy mają głód alkoholowy, żeby się napić, nieistotne jest to, ze mają gruźlicę i muszą się leczyć – mówi dr Małgorzata Juraniec.
Także inni pacjenci leczący się na oddziale dla gruźlików dostrzegają problem, bo pijani pacjenci pod wpływem alkoholu bywają agresywni. Co więcej, dzwonienie po policję nie ma w tym przypadku sensu, bo żadna z izb wytrzeźwień nie przyjmie gruźlika.
Szpitala nie stać na oddział zamknięty Rozwiązaniem problemu mogłoby być stworzenie zamkniętego oddziału. Szpital chciałby zapewnić w ten sposób odpowiednie warunki leczenia i poczucie bezpieczeństwa niepijącym pacjentom przebywającym na jego terenie.
O pomoc w sfinansowaniu tego pomysłu szefostwo szpitala poprosiło Narodowy Fundusz Zdrowia. NFZ pieniędzy jednak nie da, bo jak twierdzi jest od tego by płacić jedynie za leczenie pacjentów.