- Dziennikarze powinni odpowiadać za to o czym piszą. Odpowiedzialność za słowa w takim przypadku jest ogromna - powiedział w "Jeden na Jeden" w TVN24 szef klubu parlamentranego PO Rafał Grupiński, pytany o wczorajszą decyzję Rady Nadzorczej "Rzeczpospolitej" o zwolnieniu dziennikarza i szefostwa redakcji po publikacji o trotylu na wraku tupolewa. Nie chciał jednak skomentować samej decyzji. - Jako politykowi nie wypada mi komentować decyzji niezależnego wydawcy - powiedział Grupiński.
W związku z publikacją "Trotyl we wraku tupolewa" Rada Nadzorcza Presspubliki rekomendowała w poniedziałek zarządowi odwołanie redaktora naczelnego "Rz" Tomasza Wróblewskiego, jego zastępcy Bartosza Marczuka, szefa działu krajowego Mariusza Staniszewskiego oraz red. Cezarego Gmyza.
Tekst nierzetelny
W wydanym w poniedziałek wieczorem komunikacie Rada Nadzorcza Presspubliki, wydawcy "Rzeczpospolitej", poinformowała, że w poniedziałek przeprowadzono rozmowy ze wszystkimi osobami, które miały związek z publikacją.
"Rada Nadzorcza oraz właściciel wydawnictwa Grzegorz Hajdarowicz po przeprowadzonym postępowaniu uznaje, że dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst uznajemy za nierzetelny i nienależycie udokumentowany - brzmi oświadczenie wydawcy. W tym samym tonie w rozmowie z tvn24.pl zaraz po decyzji Rady wypowiadał się Grzegorz Hajdarowicz.
Ostrożnie
Grupiński nie chciał komentować decyzji Presspubliki, przywołał jedynie swoją wcześniejszą wypowiedź na temat tekstu, który był powodem całego zamieszania. - Ja pozwoliłem sobie skomentować ten artykuł chwilę po jego ukazaniu się, że Dariusz Fikus i Maciej Łukasiewicz przewracają się w grobie widząc tego rodzaju nierzetelną robotę dziennikarską - ocenił polityk.
I dodał: - Dziennikarze powinni odpowiadać za to o czym piszą. Odpowiedzialność za słowa w takim przypadku jest ogromna. "Rzeczpospolita" była i jest dziennikiem, który czytają setki tysięcy osób. W tym artykule były niezwykle precyzyjne dane, łącznie z liczbą foteli, na których wykryto ten materiał. Jak ktoś podaje tak prezycyzyjne dane, a potem się okazuje, że sam fakt wniosku o materiałach wybuchowych jest już podważany, to był to artykuł nierzetelny - powiedział Grupiński.
Burza
W ubiegłym tygodniu "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy na wraku samolotu Tu-154M w Smoleńsku znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Tekst opublikowany na łamach "Rz" wywołał lawinę komentarzy w mediach i w polityce. Kilka godzin po jego wydrukowaniu Naczelna Prokuratura Wojskowa zwołała konferencję prasową, na której jej szef, płk Szeląg wyjaśniał, co znaleźli biegli badający wrak tupolewa. Stwierdził też, że nie potwierdza tezy zamieszczonej w artykule Cezarego Gmyza i żadnego materiału wybuchowego na miejscu katastrofy nie znaleziono.
Dzień po publikacji głos w sprawie zabrał redaktor naczelny dziennika, Tomasz Wróblewski, który napisał w oświadczeniu: "Mając na względzie dobre imię »Rzeczpospolitej«, poinformowałem zarząd, że oddałem się do dyspozycji Rady Nadzorczej wydawnictwa Presspublika. Do najbliższego posiedzenia Rady Nadzorczej przebywać będę na urlopie".
W piątek głos zabrały też władze Presspubliki, pisząc w serwisie Rp.pl, że "jeśli okaże się, że nie dochowano standardów wykonywania zawodu dziennikarza, a tym samym wprowadzono w błąd czytelników »Rzeczpospolitej«, osoby za to odpowiedzialne poniosą daleko idące konsekwencje”.
Autor: mn/tr/k / Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24