17-latek z Płocka napisał na jednym z portali społecznościowych, że dokona zamachu terrorystycznego w Warszawie. Na forum mówił, że "jest jak Breivik" i że "to nie są żarty". Młodego mężczyznę zatrzymali policjanci z CBŚ. Został przesłuchany. Nie postawiono mu zarzutów.
Jak poinformowała rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej Iwona Śmigielska-Kowalska, w sprawie wszczęto śledztwo, dotyczące gróźb sprowadzenia zdarzenia, zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób w postaci ataku terrorystycznego. Po przesłuchaniu 17-latek został zwolniony.
- Do zatrzymania doszło w czwartek, w piątek 17-latek został przesłuchany w charakterze świadka. Prokurator nie znalazł podstaw do przedstawienia mu zarzutów - powiedziała Śmigielska-Kowalska. Wyjaśniła, że ocena zachowania 17-latka wskazuje na jego nieodpowiedzialne zachowanie, a nie na faktyczny zamiar dokonania zamachu.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 17-latek rozmawiał na jednym z portali społecznościowych z innym jego użytkownikiem, zamieszkałym w Niemczech. Rozmowa, prowadzona po polsku - jak powiedziała Śmigielska-Kowalska - dotyczyła "bardzo prywatnych spraw", chociaż obaj rozmówcy wcześniej się nie znali.
Wspominał o Breiviku
W trakcie rozmowy ze strony 17-latka miało paść nazwisko Andersa Behringa Breivika, który 22 lipca dokonał podwójnego zamachu terrorystycznego w stolicy Norwegii. - Miał powiedzieć, że jest "jak Breivik" - przyznała Śmigielska-Kowalska, relacjonując rozmowę płocczanina. Zaznaczyła jednak, że nie był to szerszy kontekst dyskusji. Nie ma też dowodów, że 17-latek miał wcześniej jakikolwiek kontakt z Breivikiem.
Według Śmigielskiej-Kowalskiej, z wyjaśnień 17-latka wynika, iż nie zdawał on sobie sprawy z tego, że ktoś może potraktować jego groźby poważnie. - Rozmowa przerodziła się w utarczkę słowną z innym użytkownikiem portalu. Charakter zdarzenia nie wskazuje na to, aby 17-latek podejmował działania w celu dopuszczenia się ataku terrorystycznego. Zabezpieczone w jego miejscu zamieszkania dowody także na to nie wskazują, nie świadczą o jakichkolwiek przygotowaniach - podkreśliła rzeczniczka płockiej Prokuratury Okręgowej.
Osoby, które decydują się na różnego rodzaju wpisy w internecie powinny pamiętać o tym, że monitorują go zarówno polskie jak i zagraniczne służby. Tego typu wpisy mogą skończyć się bardzo poważnymi konsekwencjami dla ich autorów. Krzysztof Hajdas, KGP
Jak dodała w rozmowie z tvn24.pl, prokurator prowadzący sprawę nie wyraził zgody na ujawnienie treści rozmów.
Żarty rodzą konsekwencje
Oprócz mieszkania 17-latka, przeszukano także mieszkanie jego ojca, który mieszka poza Płockiem. Zabezpieczono m.in. komputery i płyty CD. Nie znaleziono materiałów wybuchowych. - Postępowanie się toczy. Zabezpieczone dowody zostaną dokładnie przebadane - dodała Śmigielska-Kowalska.
Jak powiedział Krzysztof Hajdas z wydziału prasowego KGP wszystko zaczęło się od informacji, którą polskiej policji przekazał Interpol. Wynikało z niej, że na jednym z portali społecznościowych ukazał się wpis sugerujący iż, w Warszawie może dojść do zamachu terrorystycznego. Jego autor twierdził, że "to nie są żarty", podał także datę potencjalnego ataku a w swoim podpisie odnosił się do zamachu terrorystycznego, który miał miejsce w lipcu w Norwegii.
- Policjanci z CBŚ, współpracując z ekspertami do spraw cyberprzestępczości Biura Kryminalnego KGP, ustalili miejsce pobytu autora wpisu. Okazało się, że jest to mieszkaniec Płocka, 17-latek - powiedział Hajdas. Chłopak podczas zatrzymania nie stawiał oporu, był zaskoczony.
Policjanci uczulają, że tego rodzaju sytuacje, nawet jeśli są wynikiem żartu mogą prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. - Osoby, które decydują się na różnego rodzaju wpisy w internecie powinny pamiętać o tym, że monitorują go zarówno polskie jak i zagraniczne służby. Tego typu wpisy mogą skończyć się bardzo poważnymi konsekwencjami dla ich autorów - podkreślił Hajdas.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: policja.pl