- Żaden z liderów unijnych instytucji nie może mieć poczucia satysfakcji z tego, co się wydarzyło - powiedział w "Kropce nad i" Jarosław Gowin. Wicepremier i minister nauki wyjaśnił też, od czego będzie uzależnione poparcie jego rządu dla Donalda Tuska, gdy będzie się starał o drugą kadencję w fotelu szefa Rady Europejskiej.
Gowin uważa, że uporządkowanie sytuacji w UE po Brexicie to poważny egzamin dla obecnego przewodniczącego Rady Europejskiej.
- Donald Tusk staje teraz przed próbą swojego życia - ocenił wicepremier w rządzie PiS.
- Mam nadzieję, że w dużej mierze od niego będzie zależało to, jakie będzie stanowisko instytucji unijnych w sprawie Brexitu i w sprawie zdefiniowania jego przyczyn - dodał.
- To, czy polski rząd poprze go jako kandydata na drugą kadencję w roli przewodniczącego RE, zależy od tego, w jaki sposób będzie w tej chwili ten egzamin przechodził - tłumaczył Gowin.
Pierwsza 2,5-letnia kadencja Tuska w Brukseli upłynie z końcem maja przyszłego roku. Na powołanie go na drugą kadencję muszą się zgodzić przedstawiciele wszystkich krajów członkowskich UE.
"Ostrzegaliśmy od lat"
Wicepremier powiedział też, że "polska diagnoza słabości UE boleśnie potwierdziła się w czwartek", czyli w dniu referendum, w którym Brytyjczycy zdecydowali o opuszczeniu Unii.
- Gdyby liderzy unijnych instytucji i przywódcy największych państw, poza Wielką Brytanią, bardziej wsłuchiwali się w polskie zastrzeżenia nie co do samej idei integracji europejskiej, tylko co do konkretnego kształtu tej integracji, Brexitu by nie było - przekonywał Gowin.
Jego zdaniem przyczyny Brexitu były dwie: brak kontroli unijnych urzędników w zakresie ich ingerencji w wewnętrzne sprawy państw członkowskich oraz "rozbudowany, zbiurokratyzowany" model UE.
- Ostrzegaliśmy od lat, że tego typu polityka unijna skończy się osłabieniem i dezintegracją Unii Europejskiej - mówił wicepremier.
Jednocześnie podkreślił, że Brytyjczycy, decydując się na wyjście z UE, zaszkodzili nie tylko Polsce, ale przede wszystkim sobie samym.
- Wszyscy popełniliśmy błędy, teraz trzeba je zdefiniować - uznał Gowin.
Jak mówił, należy się zastanowić, czy wynik czwartkowego referendum na Wyspach to skutek "odmętów szaleństwa", czy jednak jest w tym coś racjonalnego.
"To będzie pokojowy rozwód"
Gowin przekonywał, że Polacy w Wielkiej Brytanii mogą być spokojni o swój los. Dodał, że pod znakiem zapytania stoi natomiast to, co z Polakami, którzy dopiero myślą o przeprowadzce na Wyspy. Wicepremier tłumaczył, że nie bez znaczenia będą warunki, na jakich Brytyjczycy opuszczą Wspólnotę.
- Myślę, że to będzie pokojowy rozwód, bo to jest w interesie i Unii Europejskiej, i Wielkiej Brytanii - mówił wicepremier.
Jak tłumaczył, Brytyjczycy mogą się w przyszłości stowarzyszyć z UE na takiej zasadzie jak Norwegia. Ta nie jest członkiem Unii, ale za dostęp do wspólnego rynku Norwegowie ponoszą koszty na rzecz unijnego budżetu.
- Płacą (oni), w przeliczeniu na jednego mieszkańca, 88 proc. tego, co Brytyjczycy - wyjaśniał Gowin.
Na koniec rozmowy przyznał, że w związku z Brexitem Polska straciła "głównego sojusznika" w Unii. Nie potrafił jednak odpowiedzieć, kto teraz zastąpi Londyn w relacjach z Warszawą.
- Będziemy na to szukać odpowiedzi - stwierdził krótko Gowin.
Autor: ts/kk / Źródło: tvn24