- Przepraszam za sformułowanie, podtrzymuję treść tych słów - powiedział minister sprawiedliwości Jarosław Gowin w rozmowie z "Faktami" TVN. Na późniejszej konferencji dodał, że nie złamał prawa żądając akt Marcina P. i że gotów jest w tej sprawie stanąć przed Trybunałem Stanu, a także zrzec się immunitetu.
"Dziennik Gazeta Prawna" napisał w czwartek, że minister Jarosław Gowin, żądając akt sprawy Marcina P., złamał prawo o ustroju sądów powszechnych. Ministerstwo sprawiedliwości zaprzeczyło, argumentując, że Gowin działał zgodnie z przepisami. Sam Gowin odnosząc się do tych zarzutów, powiedział: "Mam w nosie literę przepisów, ważny jest ich duch i ważne jest to, że Polacy mają prawo żyć w państwie, gdzie wymiar sprawiedliwości stoi na straży interesów obywateli, a nie na straży interesów sitwy tworzonej przez część środowisk prawniczych".
Opozycja oceniła słowa Gowina jako skandaliczne. SLD złożyło doniesienie do prokuratury ws. podejrzenia popełnienia przestępstwa - złamania ustawy o ustroju sądów powszechnych, a rzecznik klubu Dariusz Joński domagał się dymisji szefa resortu sprawiedliwości.
"Przepraszam za sformułowanie"
- Tam, gdzie litera prawa jest niejasna lub wręcz wewnętrznie sprzeczna, musi decydować duch prawa i interes społeczny, a ten interes jest taki, by prawda o Amber Gold ujrzała światło dzienne - powiedział Gowin w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską. - Czasami ulegam emocjom, nigdy nie ulegam naciskom - dodał, odpowiadając na zarzut, że opozycja domaga się jego dymisji. Według Gowina, jego słowa zostały opacznie zinterpretowane. - Moje słowa brzmią inaczej, gdy mówi się o tym, że przepisy są wewnętrzne niespójne. W takiej sytuacji moim obowiązkiem jest kierowanie się duchem prawa - zaznaczył.
"Bez dostępu do akt nie mógłbym sprawować nadzoru"
Na późniejszej konferencji prasowej Gowin powtórzył swoje przeprosiny, zaznaczając, że podtrzymuje ich sens. - Tam, gdzie przepisy są niejednoznaczne, minister sprawiedliwości ma obowiązek kierowania się duchem prawa i interesem społecznym - powiedział. Według niego, przepisy jednoznacznie określają, że minister sprawuje nadzór nie tylko nad czynnościami administracyjnymi, ale sprawnością postępowania. - Nadzoru nie dałoby się przeprowadzać bez dostępu do akt - zaznaczył. Podkreślił, że regulamin ustroju sądów powszechnych od 2007 roku jest regularnie aktualizowany. - Ostatnio stało się to w 2012 roku - dostosowano treść do nowego kształtu ustawy o ustroju sądów. Minister ma prawo zażądania akt. Gdyby go tego pozbawić, to nie mógłby sprawować nadzoru nad sprawnością postępowania ani wnioskować o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego - dodał. Powiedział także, że interpretacje tych przepisów są różne, ale w opinii I prezesa Sądu Najwyższego postępował zgodnie z prawem. Dodał, że analizę akt na mocy przepisów przeprowadzają sędziowie oddelegowani do pracy w resorcie. Gowin dodał, że nie zamierza przepraszać za słowo "sitwa".
"Jestem gotów stanąć przed Trbunałem Stanu" Na pytanie, czy odda się do dyspozycji premiera, minister odparł: "Każdy minister każdego dnia jest do dyspozycji premiera". Później uściślił: "Nie przewiduję składania dymisji, ona ucieszyłaby tylko tych, którzy chcą, by sprawa Amber Gold nie ujrzała światła dziennego". Pytany o to, czy rozmawiał na ten temat z premierem powiedział, że "premier tak jak ja negatywnie ocenia sformułowanie, za które przeprosiłem, ale mam poczucie, że w pełni wspiera moje działania na rzecz wyjaśnienia sprawy Amber Gold". Gowin podkreślił również, że za swoje działania gotów jest stanąć przed Trybunałem Stanu a w przypadku postępowania karnego w sądzie zrzec się immunitetu.
Autor: jk/fac / Źródło: Fakty TVN, TVN24