Polacy są gotowi zabić napastnika, broniąc siebie i swoich najbliższych. Ale broniąc się przed złodziejem samochodu, jesteśmy już mniej zdecydowani. Wolimy mu oddać kluczyki do auta niż go skrzywdzić - wynika z badań TNS OBOP przeprowadzonych na zlecenie "Dziennika".
64 proc. respondentów uważa, że powinni mieć prawo bronić siebie w dowolny sposób, nie patrząc na to, że mogą zranić, lub nawet zabić napastnika. 65 proc. rości sobie takie prawo w przypadku ataku na rodzinę. Jeśli napastnik tylko wtargnie bez pozwolenia na teren ogrodu, większość (63 proc.) chce się bronić z poszanowaniem jego zdrowia i życia. Podobnie jak w sytuacji, gdy ktoś chce wyrwać kluczyki do samochodu albo siłą wejść do auta.
Telefoniczny sondaż TNS OBOP przeprowadził 4-5 stycznia na losowo wybranych 1000 dorosłych Polakach.
Ministerstwo szykuje zmiany w prawie
64 proc. respondentów uważa, że powinni mieć prawo bronić siebie w dowolny sposób, nie patrząc na to, że mogą zranić, lub nawet zabić napastnika. 65 proc. rości sobie takie prawo w przypadku ataku na rodzinę. Jeśli napastnik tylko wtargnie bez pozwolenia na teren ogrodu, większość (63 proc.) chce się bronić z poszanowaniem jego zdrowia i życia. sondaz
Dobre przepisy, kuleje praktyka Prof. Brunon Hołyst, kryminolog, potwierdza, że rzeczywiście taki przepis rozwiązałby ręce prokuratorom. - Nastawienie śledczych, tak aby bardziej uwzględniali interes ofiary napadu, można też zmienić za pomocą szkoleń, wytycznych prokuratora generalnego, publikacji dotyczących teorii prawa. Beznadziejna praktyka stosowania przepisów pozbawiła obywateli prawa do obrony - tłumaczy Hołyst. Zgadza się z nim Krzysztof Orszagh, prezes Stowarzyszenia Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej: - Nasze prawo dotyczące obrony koniecznej jest naprawdę dobre, kuleje jedynie praktyka. Te przepisy nie mogą być zbyt precyzyjne, bo dotyczą kwestii, w której każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie".
Odważna prokurator Na taką odwagę zdobyła się prokurator Małgorzata Budych z prokuratury rejonowej Poznań-Grunwald. Zrezygnowała z postawienia zarzutu mężczyźnie, który w 2005 r. zastrzelił pijanego 18-latka, bo wtargnął do jego domu, a kilka godzin wcześniej razem z kolegami pobił mu syna. Mężczyzna powiedział intruzowi, że ma broń i kiedy ten nie zareagował, oddał kilka strzałów, które okazały się śmiertelne. - Chodzi o to, żeby siedzący w domu człowiek, który nagle znajdzie się w sytuacji zagrożenia i nie ma czasu dzwonić na policję, miał prawo się skutecznie obronić bez sprawdzania najpierw, co napastnik chce mu zrobić i w jaki sposób. Jeśli mu tego prawa odmówimy, to owszem, napastnik zostanie oskarżony przez prokuratora - ale co z tego przyjdzie temu napadniętemu? Jeśli on już będzie martwy? Albo ciężko ranny? - kwituje prokurator Budych.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24