W pięcioletniej prezydenturze Bronisława Komorowskiego nie brakowało głośnych cytatów, z którymi jest kojarzony i które są mu przypominane, także jako wpadki.
W maju 2010 r., krótko przed tym, jak został prezydentem, Komorowski, jako marszałek Sejmu, odwiedzał tereny powodziowe na południu Polski. Na pytanie, czy wybory prezydenckie zostaną przełożone w związku z klęską żywiołową, odpowiedział: "Woda ma to do siebie, że się zbiera i stanowi zagrożenie, a potem spływa do głównej rzeki i do Bałtyku, więc nie słyszałem od dłuższego czasu o zjawiskach powodziowych, które by trwały dłużej niż tydzień czy dwa".
Przed wyborem
Głośnych cytatów nie zabrakło też podczas prawyborów w PO, w których działacze PO rozstrzygali, czy ich kandydatem na prezydenta będzie Bronisław Komorowski czy Radosław Sikorski.
"To nie żadna wpadka oddać głos na Radka. Tym bardziej nie wiocha, gdy się Bronka kocha" - stwierdził wówczas Komorowski.
Podczas spotkania z posłankami PO w marcu 2010 r. Komorowski, nawiązując do partyjnych prawyborów, mówił zaś: "Wielkie dzięki, drogie panie, wielkie dzięki koleżanki, za poparcie, za zachętę bym w wyborcze stawał szranki. Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dookoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie zgoła".
I po wyborach
Po swoje ulubione damsko-męskie analogie sięgnął także w grudniu 2010 r., kiedy po raz pierwszy spotykał się z Barackiem Obamą Białym Domu. Na konferencji prasowej w Waszyngtonie popełnił gafę, mówiąc: "Bo z Polską i USA to jest, panie prezydencie, jak z małżeństwem. Swojej żonie należy ufać, ale trzeba sprawdzać, czy jest wierna".
Nawiązując zaś do potrzeby amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce, w kontekście misji w Iraku i Afganistanie, mówił: "Kiedy wybieramy się na dalekie polowanie, ważne jest, żeby nasze domy, nasze żony i dzieci były bezpieczne. Wtedy poluje się lepiej".
Głośnym echem odbiły się też życzenia, jakie Komorowski składał lotnikom na 2011 r. Powiedział wówczas: "Jest takie powiedzenie, że polski lotnik to jest taki, że jak trzeba będzie, to nawet poleci na drzwiach od stodoły. Więc proszę Państwa, chciałem z wielką satysfakcją stwierdzić, że to już nie grozi. Piloci polscy będą latali na F-16".
"Bul" i "szogun"
Wpadkę Komorowski zaliczył, kiedy w 2011 r., po trzęsieniu ziemi u wybrzeży Japonii wpisywał się do księgi kondolencyjnej w ambasadzie tego kraju napisał "bulu" zamiast "bólu" oraz "nadzieji" zamiast "nadziei".
"Jednoczymy się w imieniu całej Polski z narodem Japonii w bulu i w nadzieji na pokonanie skutków katastrofy" - brzmiał wpis prezydenta.
Potem, nawiązując do swoich błędów, deklarował: "Jestem skłonny bez żadnego bólu, tym razem pisanego przez ó kreskowane, zaprosić pana Jarosława Kaczyńskiego na obiat, jak on pisze przez literę t. Bez żadnych kłopotów może się wtedy razem pouczymy ortografii".
Podczas wizyty w Japonii w lutym tego roku, Komorowski w trakcie spotkania w tamtejszym parlamencie, zapraszając generała Stanisława Kozieja do wspólnego zdjęcia, zwrócił się do niego słowami: "chodź, szogunie". W kraju szybko stał się bohaterem memów i obiektem krytyki ze strony opozycji.
Głośno było też o odpowiedzi, jakiej Komorowski udzielił młodemu chłopakowi, spacerując w czasie kampanii prezydenckiej po Nowym Świecie w Warszawie.
- Bo ja jestem młody, kiedyś będę chciał pracować. I co pan zrobi, żebym ja pracował w Polsce? Co pan zrobi, żebym ja pracował w Polsce? - pytał młody wyborca.
- Musisz skończyć studia. Pracować - odpowiedział Komorowski.
- Moja siostra trzy lata szukała praca i zarabia dwa tysiące. (...) Jak ma kupić mieszkanie? - dociekał młody chłopak.
- Znaleźć inną. Wziąć kredyt, mieć pracę - poradził mu Komorowski.
Autor: MAC//gry / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24