Jeden z najbardziej doświadczonych polskich lotników, generał Cezary Wiśniewski, dopiero co został dowódcą Sił Powietrznych, a już jest wysyłany do Waszyngtonu, aby reprezentować polskie wojsko. Po mniej niż pół roku na obecnym stanowisku. To kolejna odsłona karuzeli stanowisk w MON, która wyszła na jaw przy okazji sporu na linii Antoni Macierewicz - prezydent Andrzej Duda. - Absurdalne marnotrawstwo - twierdzi były szef MON Tomasz Siemoniak.
Generał brygady pilot Cezary Wiśniewski został wyznaczony na stanowisko Inspektora Sił Powietrznych w listopadzie. Nie było to zaskoczeniem, bo jest jednym z najbardziej doświadczonych i wykształconych polskich lotników.
Zastąpił generała brygady pilota Tomasza Drewniaka, który sam został mianowany na to stanowisko niecały rok wcześniej. Wówczas Wiśniewski był pułkownikiem, ale jeszcze 29 listopada otrzymał awans na generała.
Dowódca na pół roku
Zmiany na szczycie Sił Powietrznych dobrze pokazują trwającą od ponad roku karuzelę kadrową na najwyższych stanowiskach dowódczych polskich Sił Zbrojnych. Co prawda, jak dowiedział się portal tvn24.pl, w Dowództwie Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych generał Wiśniewski ciągle pełni swoje dotychczasowe obowiązki, to niechybnie w najbliższym czasie będzie musiał je zdać jeszcze nieznanemu następcy.
Jak ujawnił bowiem MON w oficjalnym komunikacie, obecny dowódca lotnictwa został wyznaczony na attaché wojskowego RP w Waszyngtonie. Oznacza to, że będzie dbał o interesy polskiego wojska w stolicy najważniejszego sojusznika. Biorąc pod uwagę znaczenie USA dla bezpieczeństwa Polski, to bardzo ważne stanowisko zarezerwowane dla najwyższych rangą oficerów - generałów.
Pytanie brzmi, czy rzeczywiście do Waszyngtonu należało wysyłać świeżo mianowanego dowódcę lotnictwa. - To absurdalne marnotrawstwo - twierdzi Siemoniak. Według polityka PO generał Wiśniewski jest "bez wątpienia znakomitym lotnikiem" i wysłanie go do USA na wojskowego dyplomatę to zły pomysł.
Z drugiej strony dobre kontakty polskiego wojska z amerykańskim mają kluczowe znaczenie. Zwłaszcza w obliczu trudnych, ciągnących się latami i mocno opóźnionych negocjacji zakupu w USA systemów obrony przeciwlotniczej Wisła. Na horyzoncie rysuje się też perspektywa zakupu nowych samolotów dla polskiego lotnictwa. W tym kontekście zupełnie niezrozumiały jest fakt, że MON pozwoliło, aby na stanowisku attaché w Waszyngtonie przed ponad rok był wakat.
Attaché z łapanki?
Mianowanie generała na nowe stanowisko wyszło na jaw przy okazji spięcia na linii Pałac Prezydencki - MON. Prezydent pytał listownie Macierewicza właśnie między innymi o to, dlaczego od ponad roku nie wyznaczono attaché wojskowych w szeregu ważnych stolic. W Waszyngtonie wakat jest od końca 2015 roku.
- Gdy przyszedł list od prezydenta, to w MON postanowili przyspieszyć i w gorączce wyznaczyli generała Wiśniewskiego - twierdzi Siemoniak. Zdaniem byłego szefa MON, generała mianowano na attaché z łapanki. - Na zasadzie "kto tam zna angielski i można go wysłać" - twierdzi polityk PO. Generał Wiśniewski natomiast na pewno dobrze zna angielski, bo był jednym z pierwszych pilotów, których wysłano do przeszkolenia w USA do lotów na F-16. Dodatkowo już w 2013 roku odbył studia w akademii dowódczej USAF w Maxwell.
Przez ostatnie półtora roku jego kariera pędzi. Na początku 2016 roku został Szefem Inspektoratu MON do spraw bezpieczeństwa lotów, zastępując odwołanego pułkownika pilota Mirosława Grochowskiego. W listopadzie zastąpił wspomnianego generała Drewniaka, który również został odsunięty i nie ma informacji o mianowaniu go na inne stanowisko.
Teraz generał Wiśniewski jedzie do Waszyngtonu, choć nie wiadomo, kiedy konkretnie to się stanie. Według MON przeszedł już odpowiednie procedury sprawdzające, prowadzone przez SKW.
Autor: Maciej Kucharczyk//sk/jb / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: 31blt.wp.mil.pl