Taśma z rejestratora Tu-154M jest w bardzo dobrym stanie, ale biegłym nie udało się rozszyfrować wszystkich zarejestrowanych głosów. W gronie 17 osób, których głosy wyodrębniono nie ma gen. Andrzeja Błasika – poinformował płk Ireneusz Szeląg z Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Prokurator dodał ponadto, że opinia biegłych z Krakowa nie daje odpowiedzi, co było przyczyną katastrofy i nie spowodowała "pojawienia się nowych wersji śledczych".
Jak poinformował dziennikarzy płk Szeląg, sporządzona przez krakowski instytut opinia fonoskopijna jest dla prokuratury "jedyną opinią w sensie procesowym".
ODCZYT CZARNYCH SKRZYNEK WYKONANY PRZEZ BIEGŁYCH INSTYTUTU EKSPERTYZ SĄDOWYCH IM. SEHNA W KRAKOWIE LEGENDA DO ODCZYTU CZARNYCH SKRZYNEK
BR>17 osób, nie wszystkie zidentyfikowane
W efekcie pracy biegłych wyodrębniono wypowiedzi 17 osób. Wyodrębniono, to nie znaczy, że je zidentyfikowano. Wśród tych osób są czterej członkowie załogi samolotu TU-154M dwie osoby spoza załogi wypowiadające się w kabinie albo w jej pobliżu, trzech członków załogi JAK-40, trzech kontrolerów ruchu lotniczego w Mińsku, kontrolera z Moskwy i czterech kontrolerów ruchu ze Smoleńska. Oznaczono także korespondencję radiową prowadzoną przez załogi sześciu innych samolotów płk Ireneusz Szeląg
Zasadnicza trudność wynika z niskiej wyrazistości mowy, spowodowanej wysokim poziomem szumu i sumowania sygnałów jednoczesnych z trzech mikrofonów oraz samej charakterystyki tychże mikrofonów. Dodatkowo w początkowej części nagrania brak jest określonego kontekstu sytuacyjnego, który pozwoliłby weryfikować semantycznie dokonywane odsłuchy. Powyższe okoliczności zdaniem biegłych ograniczają możliwość alternatywnych odsłuchów i rozstrzygnięcie o treści wypowiedzi. Płk Ireneusz Szeląg
Biegli w swych badaniach wychwycili dźwięk przełączanych przełączników instalacji urządzeń samolotu. W czasie tego eksperymentu w styczniu, marcu roku ubiegłego dokonywano rejestracji również otwierania drzwi kabiny samolotu. Korelacja tych dźwięków, tzn. zapoznanie się przez biegłych od odsłuchu z charakterystycznym pewnie dźwiękiem zamykania drzwi kabiny oraz stwierdzenie braku takiego dźwięku zarejestrowanym w materiale pozwoliłem na taką konkluzję, jaką in exstenso przytoczyłem. Płk Ireneusz Szeląg
Na podstawie badań identyfikacyjnych przypisano wypowiedzi konkretnym osobom – dowódcy załogi tupolewa, drugiemu pilotowi, nawigatorowi, technikowi pokładowemu samolotu, jednej ze stewardess, dyrektorowi protokołu dyplomatycznego MSZ oraz trzem członkom załogi JAK-40, który stał na płycie lotniska w Smoleńsku.
Dodał, że są niezidentyfikowane wypowiedzi osób spoza załogi także w końcowej fazie lotu.
Nie ma dowodów, żeby Błasik był w kokpicie
Szeląg powiedział, że prokuratura nie dysponuje opinią jednoznacznie wskazującą na to, że dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik był obecny w kokpicie Tu-154M.
- Materiał dowodowy śledztwa Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie zawiera opinii jednoznacznie wskazującej na to, że pan gen. Błasik przebywał w kokpicie samolotu. I taki jest stan na dzisiaj - przekazał. Dodał jednak, że nie ma dowodów, które pozwalałyby jednoznacznie potwierdzić lub wykluczyć obecność gen. Błasika w kokpicie.
Prokurator podkreślił, że "Prokuratura Wojskowa nigdy nie twierdziła, że taki głos (Błasika) został rozpoznany".
Założeń śledczych opinia biegłych nie zmienia
Dodał też, że opinia biegłych z Krakowa nie daje odpowiedzi, co było przyczyną katastrofy. Później - pytany o to przez jednego z dziennikarzy - doprecyzował, że efekty pracy krakowskich biegłych "nie powodują zmian w założeniach, wersjach śledczych" przyjętych przez prokuratorów prowadzących śledztwo.
Szeląg pytany o to, w jakich miejscach samolotu zostały odnalezione ciała poszczególnych osób (na tym również MAK opierał tezę, że gen. Błasik był w kokpicie), Szeląg odparł tylko, że opisujące to protokoły są dostępne dla powołanego zespołu biegłych, który "zawiera w swym gronie specjalistów, którzy będą w stanie wypowiedzieć się, co do tej kwestii".
Z raportu komisji Millera wynika, że gen. Błasik pojawił się w kabinie załogi o godz. 8.36 (czasu polskiego). W raporcie podano przypuszczenie, że doszło do tego po tym, jak dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusz Kazana, który wcześniej rozmawiał z załogą, poinformował go o złych warunkach atmosferycznych.
Z kolei według MAK gen. Błasik na dwie minuty przed katastrofą, przebywając w kabinie, o godz. 8.39 wyjaśniał komuś, do czego służy mechanizacja skrzydła. Jak napisano w raporcie MAK, głos Błasika zidentyfikowali polscy specjaliści na tle czytania karty kontrolnej przez załogę.
Pułkownik Szeląg nie odpowiedział wprost na późniejsze pytanie dziennikarzy, kto - w związku z niezidentyfikowaniem głosu gen. Błasika - miał wypowiadać słowa dotyczące wysokości na jakiej znajdował się TU-154 w ostatniej fazie lotu. Jednym z wniosków płynących z raportu komisji Jerzego Millera było to, że właściwą wysokość czytał właśnie gen. Błasik.
Nie wszystkie wypowiedzi udało się zrekonstruować
Szeląg wyjaśnił też, że treści wielu wypowiedzi w ogóle nie zdołano zrekonstruować, m.in. z powodu uwarunkowań technicznych sprzętu zamontowanego w samolocie. - Zasadnicza trudność wynika z niskiej wyrazistości mowy, spowodowanej wysokim poziomem szumu i sumowania sygnałów jednoczesnych z trzech mikrofonów oraz samej charakterystyki tychże mikrofonów. Dodatkowo w początkowej części nagrania brak jest określonego kontekstu sytuacyjnego, który pozwoliłby weryfikować semantycznie dokonywane odsłuchy - tłumaczył. I dodał: - Powyższe okoliczności, zdaniem biegłych, ograniczają możliwość alternatywnych odsłuchów i rozstrzygnięcie o treści wypowiedzi.
Jak tłumaczył Szeląg, pomimo żmudnej pracy specjalistów, stenogramy "zawierają liczne wypowiedzi oznaczone przez biegłych jedynie jako odsłuch prawdopodobny".
Drzwi kabiny otwarte?
Podczas konferencji śledczy przekazali ponadto, że podczas lotu 10 kwietnia drzwi do kabiny pilotów mogły być otwarte. Jak tłumaczyli, na nagraniu nie słychać dźwięku ani otwierania, ani zamykania drzwi.
- Biegli w swych badaniach wychwycili dźwięk przełączanych przełączników instalacji urządzeń samolotu. W czasie tego eksperymentu w styczniu, marcu roku ubiegłego dokonywano rejestracji również otwierania drzwi kabiny samolotu. Korelacja tych dźwięków, tzn. zapoznanie się przez biegłych od odsłuchu z charakterystycznym pewnie dźwiękiem zamykania drzwi kabiny oraz stwierdzenie braku takiego dźwięku zarejestrowanym w materiale pozwoliłem na taką konkluzję, jaką in exstenso przytoczyłem - wyjaśnił Szeląg.
Prokuratura: nagranie autentyczne
Prezentując opinię ekspertów z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna z Krakowa, którzy badali rejestrator dźwiękowy płk Szeląg podkreślił, że biegli uznali, iż nagranie jest autentyczne - co ma "kardynalne" znaczenie dla prowadzących śledztwo. Według biegłych, nagranie zaczyna się o godzinie 8:02 (czasu polskiego), a kończy o godz. o 8:41 i trwa 38 min.
Jak podkreślił płk Szeląg, precyzyjne ustalenie czasu katastrofy pomoże ekspertom skorelować zarejestrowane słowa z działaniami załogi i funkcjonowaniem sprzętów samolotu.
Odniósł się także do stanu rejestratorów. Zapewnił, że taśma z rejestratora jest w bardzo dobrym stanie, a tylko osłona rejestratora ma uszkodzenia mechaniczne. - Ale sam sprzęt jest w dobrym stanie, a stan taśmy uznano za bardzo dobry - powiedział szef WPO.
Podczas konferencji przekazano, że biegli z Instytutu im prof. Sehna z Krakowa dysponowali wynikami badań fonoskopijnych Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji i ABW wykonanymi na potrzeby komisji Millera. Opublikowany w poniedziałek stenogram to efekt pracy biegłych po konfrontacji ich własnych ustaleń z wynikami badań policji i ABW.
Będą kolejne ekshumacje?
Podczas konferencji prokuratorzy poinformowali także, że biegli analizują dokumentację medyczną wszystkich ofiar katastrofy, porównując dokumenty sporządzone w Polsce przed katastrofą z ekspertyzami dostarczonymi przez stronę rosyjską. Jak wyjaśnił płk Szeląg, biegli badają zgodność i ewentualne rozbieżności między tymi dokumentami. Powodem przeprowadzenia analizy - jak mówił - były rozbieżności, jakie pojawiły się po ekshumacji ciała Zbigniewa Wassermanna.
Szeląg przyznał w trakcie konferencji, że na tym etapie, także w związku z rozbieżnościami w polskich i rosyjskich materiałach, "nie można wykluczyć" kolejnych ekshumacji.
Śledczy czekają na kolejne ekspertyzy
Przekazano także, że dotychczas zgromadzono 374 tomy akt śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, w którym przesłuchano 1040 świadków. Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski powiedział, że w śledztwie zgromadzono już "zdecydowaną większość dokumentów", w tym liczącą kilkanaście tysięcy kart dokumentację tzw. Komisji Millera.
Prokuratura czeka m.in. na kompleksową opinię biegłych co do technicznych cech tupolewa, opinie fonoskopijne zapisów rozmów na wieży w Smoleńsku oraz zapisów czarnej skrzynki Jaka-40, który lądował w Smolneku krótko przed katastrofą (wykonuje je krakowski Instytutu Ekspertyz Sądowych). Inni biegli odtwarzają sylwetki psychologiczne członków załogi Tu-154.
Prokuratura prowadzi także przesłuchania osób w wątku nieprawidłowości w b. 36 specpułku.
Według Parulskiego, możliwe jest wyłączenie pewnych kwestii do odrębnego postępowania; decyzja zapadnie na przełomie lutego i marca.
Co z ustaleniami Millera i MAK? Bez komentarza
Płk Szeląg nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy, które dotyczyły tego, jak w związku z nowymi ustaleniami krakowskich biegłych wojskowi prokuratorzy traktują analizy czarnych skrzynek dokonane na potrzeby raportu MAK i komisji Jerzego Millera.
- Cały materiał dotyczący procesowania MAK został nam przekazany i włączony w poczet akt śledztwa - zaznaczał szef WPO, zastrzegając jednocześnie, że prokuratorzy wojskowi "w żaden sposób nie chcą jednak odnosić się do konkluzji innych organów", które nie prowadziły działań na potrzeby naszego śledztwa.
Po konferencji dokument został przekazany dziennikarzom. "Nowe stenogramy" liczą blisko 90 stron.
- nagranie z czarnej skrzynki rozmów z kokpitu jest oryginalne, nie było montowane - wyodrębniono 17 głosów; - zidentyfikowano głosy m.in. czterech członków załogi TU, stewardessy, szefa protokołu dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany, trzech pilotów JAKa-40 - nie wszystkie spośród wyodrębnionych głosów zidentyfikowano; - żadnego z tych głosów nie przypisano do gen. Andrzeja Błasika; - nie ma dowodów, że gen. Błasik był w kokpicie Tu-154 M, ale też nie ma dowodów, że go tam nie było; - są niezidentyfikowane wypowiedzi osób spoza załogi także w końcowej fazie lotu; - podczas lotu 10 kwietnia drzwi do kabiny pilotów mogły być otwarte; - opinia biegłych nie daje odpowiedzi, co było przyczyną katastrofy; - efekty pracy biegłych nie powodują zmian w założeniach śledczych; - po ekspertyzie rejestratorów nie ma nowych hipotez ws. katastrofy Najważniejsze wnioski z analizy pracy biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna
Kiedy wrak w Polsce? "Nie sposób określić". Będzie spotkanie
Dążyłem do uzyskania wiedzy dotyczących perspektyw czasowych jeśli chodzi o przekazanie wraku i oryginałów. Ustalenie takie nie jest w tej chwili możliwe. Andrzej Seremet
Seremet zapewnił, że usłyszał od rosyjskich przedstawicieli prokuratury, iż celem ich działań jest rzetelne wyjaśnienie przyczyn katastrofy. - Doszliśmy do zgodnego przekonania, że stan współpracy osiągnął taki poziom, w związku z ilością wniosków formułowanych przez obie strony, że należałoby dokonać ich pewnej inwentaryzacji - mówił Seremet.
Jak dodał, w związku z tym "dla uniknięcia nieporozumień" ustalono, że dojdzie do spotkania rosyjskich i polskich prokuratorów. - Podjąłem decyzję, że do takiego spotkania dojdzie w Warszawie, jeszcze w lutym - powiedział Seremet.
Polski prokurator pytał Rosjan o "wiele spornych kwestii". Jedną z nich był termin przekazania do Warszawy wraku TU-154 i oryginałów czarnych skrzynek. W tej sprawie nadal brakuje jednak jakichkolwiek konkretów.
- Dążyłem do uzyskania wiedzy dotyczących perspektyw czasowych jeśli chodzi o przekazanie wraku i oryginałów. Ustalenie takie nie jest w tej chwili możliwe - przyznał Seremet. Rosjanie powtarzają, że materiały te są dowodami w ich śledztwie i ich przekazania stronie polskiej będzie możliwe dopiero po zakończeniu wszystkich czynności przez tamtejszych prokuratorów.
Prokurator zaznaczył jednak, że "brak oryginałów rejestratorów nie będzie hamować w żaden sposób polskiego śledztwa".
ŁOs,nsz/iga/kdj
Źródło: tvn24.pl, PAP