- Całe swoje życie udowadniałem, że nie jestem gnidą - tak Michał Boni w programie "Tak jest" odpowiedział na epitet, jakim obdarzył go w piątek Janusz Korwin-Mikke. Między politykami doszło dziś do incydentu: europoseł PO przy świadkach dostał w twarz od europosła i szefa Nowej Prawicy. - Ale się go nie boję. Popatrzyłem mu prosto w oczy. Gazu pieprzowego ze sobą nie będę nosił - uciął Boni.
Michał Boni został spoliczkowany przez Janusza Korwin-Mikkego podczas spotkania dla europosłów, organizowanego przez MSZ. Według szefa Nowej Prawicy, była to konsekwencja braku przeprosin ze strony polityka PO za słowa sprzed dwudziestu paru lat. Swój zamiar lider Nowej Prawicy ogłaszał już wcześniej w mediach. Reakcję Boniego i upublicznienie przez niego zajścia w pałacyku przy Foksal, Korwin-Mikke skomentował: - Ta gnida się wzięła i poleciała z tym do prasy. Jakbym wiedział, że to zrobi, tobym go opluł.
- Ja mam poczucie własnej wartości - zapewnia Michał Boni.
"Dlaczego miałbym specjalnie przepraszać Korwin-Mikkego?"
- Jeśli popełniłem błędy, to publicznie wszystko wyjaśniłem, podejmując służbę publiczną w 2007 roku. Przeprosiłem wtedy wszystkich, którzy mogli się poczuć dotknięci - komentuje Boni. - Ale nie wiem, dlaczego miałbym specjalnie przepraszać Korwina-Mikke - dodaje.
Korwin-Mikke opowiadał w jednym z wywiadów, że gdy doprowadził do przyjęcia ustawy lustracyjnej, a na liście domniemanych agentów znalazł się Michał Boni, "Boni nazwał mnie idiotą i oszołomem, że mogę go podejrzewać. Parę lat później przyznał się, że był agentem. Nie przeprosił mnie, więc gdy go spotkam, dam mu w mordę".
- Ale ja wtedy nie występowałem w Sejmie, nie zabierałem głosu. Nie występowałem też w telewizji - odpiera zarzuty Boni.
Boni: Bolało przez kilkanaście minut
Jak relacjonował w TVN24 Boni, mimo że ślad po piątkowym uderzeniu bolał go jeszcze przez kilkanaście minut, bać się Korwina-Mikke nie będzie. Zwłaszcza, że - jak zapewnił - ma poparcie w kolegach, którzy po zajściu mieli powiedzieć, że nie akceptują podobnych zachowań. To miało spowodować, że Korwin-Mikke opuścił spotkanie europarlamentarzystów.
- Nie wiedziałem jak zareagować, spiąłem odruchowo pięści. Ale jak się jest w polityce, trzeba jasno powiedzieć: tu jest rygor rozmawiania. Bicie jest przekroczeniem kodu - zaznaczył Boni.
Korwin-Mikke opowiadał po incydencie, że spodziewał się wysłania przez Boniego sekundantów. Na te słowa polityk PO zareagował krótko: "to śmieszne". - Nie powinno się na tego rodzaju zaczepki reagować. Trzeba się trzymać poziomu - dodał.
- To jest niebezpieczne zjawisko, jeśli język nienawiści wchodzi w taką fazę, że już zachowania stają się pełne nienawiści. Oby nie doszło do tego, żebyśmy zaczęli do siebie strzelać. Bo tego chyba domaga się Korwin-Mikke, mówiąc o sekundantach - ocenił europoseł.
Zastanawiał się, czy zachowanie Korwin-Mikkego nie jest walką o dodatkowy elektorat. - Może podbijam bębenek jego ugrupowania. Ale jeśli to jest gra o głosy, to jest na granicy kompletnej amoralności - mówi Boni.
Autor: bieru//rzw / Źródło: tvn24