Najpierw oddają krew, następnie zamierzają zorganizować strajk włoski, a w ostateczności nie wykluczają również głodówki. W taki sposób ma przebiegać w całym kraju akcja protestacyjna fizjoterapeutów, która rozpoczyna się we wtorek. - Nie jesteśmy gorsi od koleżanek pielęgniarek - podkreślił doktor Tomasz Dybek, przewodniczący Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.
Jak relacjonowała reporterka TVN24 Karolina Wasilewska, fizjoterapeuci domagają się podwyżek w wysokości 1600 złotych. Przekazała również, że we wtorek w ramach akcji protestacyjnej pięć tysięcy fizjoterapeutów - czyli co szósty w Polsce - zdecydowało się oddać krew. Przez to protestujący fizjoterapeuci nie stawili się w pracy.
Przed Regionalnym Centrum Krwiodawstwa w Warszawie Zarząd Krajowy Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii zorganizował briefing, w czasie którego poinformował o założeniach i przebiegu akcji protestacyjnej.
Doktor Tomasz Dybek, przewodniczący związku, wymienił główne postulaty protestujących. - Godne płace, szkolenia, adekwatne wyceny świadczeń, lepszy dostęp do pacjenta, poprawa wynagrodzeń dla innych zawodów medycznych - wymieniał. Zapowiedział, że od środy fizjoterapeuci rozpoczną protest włoski, który potrwa do odwołania.
"Nie jesteśmy gorsi od koleżanek pielęgniarek"
- Pan minister zdrowia obiecał 21 stycznia na spotkaniu związków zawodowych, również w zespole trójstronnym, "znaczone" pieniądze dla fizjoterapeutów i nie tylko, dla innych grup zawodowych - podkreślał Dybek. - Mówimy tu o radiologach, diagnostach laboratoryjnych, psychologach, logopedach - wyliczał. Jak dodał, te "znaczone" pieniądze "miały być przekazane 1 marca".
- Mamy 7 maja i dalej tych pieniędzy nie ma - podkreślił Dybek. - Oczekujemy 1600 złotych [podwyżki - przyp. red.]. Jesteśmy grupą fizjoterapeutów, nie jesteśmy gorsi od koleżanek pielęgniarek. Pielęgniarki dostały w sumie 1600 złotych. Pracujemy przy tym samym pacjencie. Wykonujemy również ciężką pracę, mamy ukończone studia magisterskie, mamy ukończone specjalizacje - wyliczał. - Dlaczego mamy być gorsi? - pytał.
- Skłoniła mnie do tego strajku sytuacja polskich fizjoterapeutów, którzy w 80 procentach pracując w Narodowym Funduszu Zdrowia, zarabiają między 1600 a 1800 złotych - wyjaśniał Marek Kucha, fitoterapeuta. - Muszą pracować na dwa, trzy etaty, żeby godnie zarabiać, godnie egzystować i żeby zapewnić swojej rodzinie odpowiedni byt - argumentował.
- Jesteśmy niedocenianą grupą zawodową z trzech grup zawodowych medyków - podkreślił Mucha. - Nasze koleżanki pielęgniarki dostały swoje pieniądze - 1600 złotych. Także chcielibyśmy dostać te pieniądze - dodał w rozmowie z TVN24.
Autor: tmw//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24