Ekipa "Faktów" TVN pokazała, jak wygląda wystawianie fałszywych certyfikatów covidowych. - Jestem zdruzgotany tym, co zobaczyliśmy - przyznał autor materiału Wojciech Bojanowski. Wskazywał, że w ciągu dwóch dni "nawet 800 osób zyskiwało nielegalne, podkreślmy to, certyfikaty covidowe". Reporterka Olga Orzechowska, która wzięła udział w pseudoszczepieniu, mówiła natomiast, że statystyki "są w takim razie zakłamane, jeśli widzimy, w jakiej skali ludzie 'szczepią się', ale fikcyjnie".
Ekipa "Faktów" TVN obserwowała w Zabierzowie pod Krakowem przez ponad miesiąc zaskakującą praktykę, o której dowiedziała się od jednej z osób namawiających do kupowania fałszywych certyfikatów. Dokumenty, w których posiadaniu znaleźli się reporterzy, sugerują, że w Centrum Medycznym MASMED mogło dochodzić do fałszowania certyfikatów covidowych. By mieć co do tego pewność, ekipa "Faktów" TVN zdecydowała się przeprowadzić dziennikarską prowokację, a reporterka TVN24 Olga Orzechowska wzięła udział w pseudoszczepieniu.
Wystawianie fałszywych certyfikatów covidowych. Bojanowski: jestem zdruzgotany tym, co zobaczyliśmy
Olga Orzechowska, wraz z autorem materiału Wojciechem Bojanowskim, opowiedzieli w magazynie "Polska i Świat" o kulisach prowokacji i szczegółach wystawiania fałszywych certyfikatów covidowych.
Reporterka najpierw umówiła się na wizytę u kosmetyczki, która wyjaśniła jej, jak wygląda takie "szczepienie". - Powiedziała, kto jest kim, w jakiś sposób organizowane są te "szczepienia" - mówiła Orzechowska. Dlatego - jak zaznaczyła - wiedziała, co czeka ją w gabinecie. - To, co mnie zaskoczyło, to skala tych "szczepień'"- powiedziała.
- Jestem zdruzgotany tym, co zobaczyliśmy - przyznał natomiast Bojanowski. - Udało nam się spojrzeć na taką siatkę, która zajmuje się rekrutowaniem tych ludzi, zarabiając przy okazji naprawdę bardzo duże pieniądze. Wiemy, że funkcjonowały listy, w ramach których ludzie mieli przyjść na szkolenie, na ognisko i na tych listach miały być osoby, które miały być "szczepione" objawowo i bezobjawowo. Objawowo to znaczy, że musiały się pojawić na miejscu, a bezobjawowo to znaczy, że ktoś na przykład był w Gdańsku, a w tym samym czasie w Zabierzowie był "szczepiony"- wyjaśniał dziennikarz.
Jak mówił, "w ciągu takiej dwudniowej sesji "szczepień" nawet 800 osób zyskiwało nielegalne, podkreślmy to, certyfikaty covidowe".
"To, co mnie także zaskoczyło to cena, jaką ludzie płacą za te certyfikaty"
Jak mówiła Orzechowska, statystyki dotyczące szczepień przeciw COVID-19 "są w takim razie zakłamane, jeśli widzimy, w jakiej skali ludzie "szczepią się", ale fikcyjnie".
- To, co mnie także zaskoczyło to cena, jaką ludzie płacą za te certyfikaty - przyznała. Wyjaśniała, że "im więcej jest pośredników, tym wyższa jest cena". - Za swoje "szczepienie'" musiałam zapłacić aż 900 złotych - powiedziała reporterka TVN24.
Bojanowski mówił zaś, że takimi pośrednikami, pomagającymi w zdobyciu fałszywego certyfikatu, są na przykład pracownicy biura podroży, kosmetyczki, fryzjerzy czy fizjoterapeuci.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24