Popełniliśmy błąd - przyznaje redakcja "Faktu" i przeprasza czytelników. Opublikowany przez dziennik list, w którym betanka z Kazimierza miała sugerować samobójstwo, okazał się nieprawdziwy.
"Zawsze każdą informację sprawdzamy i staramy się dochować należytej staranności. Ale jak każdemu może zdarzyć się pomyłka, tak tym razem przytrafiło się to nam. Bolejemy nad tym mocno." - pisze "Fakt". Gazeta obiecuje, że nie przejdzie nad tą sprawą do porządku dziennego i wyciągnie konsekwencje wobec winnych.
"Przepraszamy i prosimy was, Czytelników, o wyrozumiałość. Teraz jeszcze bardziej zaostrzymy procedury weryfikujące każdy materiał. (...) Czujemy ogromną odpowiedzialność za to, co codziennie publikujemy. I tak samo jest w tej sprawie" - zapewnia dziennik.
W ubiegłą sobotę "Fakt" zamieścił wstrząsający list młodej zakonnicy do matki. Sugerowała w nim, że może popełnić samobójstwo, zapowiadając rychłe "przejście z ciemności do światła", "z zamknięcia na wolność".
Dziś doniesieniom gazety stanowczo zaprzeczyła prokuratura. - Nie ma bezpośredniego zagrożenia życia byłych betanek przebywających w kazimierskim klasztorze – poinformowali szef lubelskiej Prokuratury Apelacyjnej Robert Bednarczyk i z-ca szefa Prokuratury Okręgowej Marek Woźniak.
Konflikt wśród betanek trwa ponad dwa lata. Władze zgromadzenia uznały wówczas, że ówczesna przełożona generalna Jadwiga Ligocka postępowała wbrew zasadom obowiązujących w zakonie. Po mianowaniu nowej przełożonej Ligocka i część sióstr nie podporządkowały się decyzji Watykanu i zamknęły się w kazimierskim klasztorze.
Teraz byłe zakonnice, obawiając się eksmisji, zabarykadowały się w budynku przy ul. Puławskiej i zamieniły go w fortecę. Przez cały czas trzymają wartę. Śmiałków, którzy zbliżą się za bardzo, polewają z okien wodą.
Źródło: "Fakt"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl