- To zdjęcie to dobitny dowód, że fakty podawane przez zespół ekspertów Macierewicza, delikatnie mówiąc, często mijają się z prawdą - powiedział w „Faktach po Faktach” Edward Łojek, członek rządowego zespołu ekspertów zajmującego się katastrofą smoleńską. Dodał, że zespół Macieja Laska stwierdził, że najwyższa pora, "żeby zacząć to pokazywać w bardzo prosty i bezpośredni sposób".
Ekspert zespołu Macieja Laska skomentował w ten sposób zamieszanie ze zdjęciem skrzydła tupolewa. Zespół Laska poinformował w środę, że zdjęcie, które miało popierać tezę zespołu Macierewicza, że w Smoleńsku doszło do zamachu, zostało sfałszowane przez obróbkę komputerową. Chodzi o zdjęcie, które zamieścił w swojej prezentacji jeden z naukowców współpracujących z Macierewiczem - prof. Wiesław Binienda.
Antoni Macierewicz odpierał zarzuty twierdząc, że zmanipulowane zdjęcie skrzydła TU-154M pochodzi z raportu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). Lasek i jego eksperci odpowiedzieli, że w raporcie MAK nie ma takiej fotografii. Reporter TVN24 Rafał Poniatowski ustalił, że przerobione zdjęcie pochodzi ze zbiorów rosyjskiego blogera Vlada-Igoreva. Bloger nie ukrywa, że to on przerobił zdjęcie i zrobił to celowo.
Przeróbki blogera
Edward Łojek podkreślił, że "z puntu widzenia blogera trudno mówić o fałszerstwie". - On po prostu chciał coś zademonstrować swoim czytelnikom i myślę, że zrobił to w sposób całkowicie uprawniony. On wyraźnie napisał o co mu chodziło. Ideą pokazania tego było pokazanie, że tak wyglądałoby skrzydło gdyby nie doszło do zderzenia. W prezentacji pana Biniendy było to podpisane, że przednia krawędź skrzydła jest nieuszkodzona, a w treści dokumentu, który został zamieszczony w wydrukowanych materiałach po konferencji smoleńskiej jest napisane, że jest to dowód na to, że samolot nie zderzył się z brzozą - analizował ekspert.
Jego zdaniem takie postępowanie "z punktu widzenia etyki naukowca jest nieuprawnione i niemoralne".
Maciej Lasek zapowiedział zgłoszenie sprawy zdjęcia do prokuratury. Łojek podkreślił, że zespół przekaże swoje uwagi zespołowi prawników, którzy podejmą decyzję i zasugerują jakieś rozwiązania.
Zobaczyć różnice
Ekspert, proszony o wytłumaczenie podstawowych różnic pomiędzy zdjęciem oryginalnym a zmanipulowanym powiedział: - Krawędź skrzydła na jednym zdjęciu jest wygładzona, bo w miejsce gdzie powinna być dziura i ona jest, została włożona część trzeciej sekcji slotów, która została w bardzo poważny sposób uszkodzona. Została ona włożona komputerowo, jej tam nie było - podkreślił ekspert.
I dodał: - Jeszcze jedna rzecz, którą bardzo łatwo można przedstawić każdemu laikowi. Uwagę trzeba zwrócić na charakter uszkodzeń skrzydła na zdjęciu zespołu Macierewicza. To zdjęcie pokazuje wyrwę na całej długości skrzydła. Ta wyrwa jest w rejonie zbiorników paliwa. Jeśli byłby tam wybuch, to nie byłoby żadnej możliwości, żeby resztki paliwa nie wybuchły. Nie byłoby żadnej możliwości, żeby krawędzie tego uszkodzenia nie były osmalone, okopcone czy nie nosiły żadnych śladów wybuchu - ocenił Łojek.
Jego zdaniem prof. Binienda powinien przyznać, że został wprowadzony w błąd i wycofać się i przyznać do pomyłki.
Łojek zdementował twierdzenia Macierewicza, który podkreślił, że zdjęcie pochodzi z raportu MAK. - Wystarczy porównać te dwa zdjęcia, które są dostępne w internecie. Protokół MAK jest do obejrzenia i to zdjęcie jest i jest to zupełnie inne zdjęcie - powiedział. Pytany, czy Macierewicz kłamie stwierdził: - Tak, kłamie.
Antoni Macierewicz zarzucił ekspertom zespołu Laska, że ukrywają kolejne zdjęcia, których nie chcą pokazać. Łojek zdecydowanie to zdementował. Odniósł się też do słów Macierewicza, który stwierdził, że on te zdjęcia ma, bo "ktoś zostawił mu je na wycieraczce". - Gratuluję przedstawicielowi polskiego parlamentu posługiwania się dowodami, które zostają położone na wycieraczce, ewentualnie kupione na bazarze - skomentował Łojek.
Autor: mn / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: KBWLLP, PAP