|

Wszyscy ludzie ministra Czarnka

Minister edukacji i nauki powołał do życia gremia, które mają mu pomóc w zreformowaniu polskiej oświaty. O członkach tych gremiów można powiedzieć wiele, ale raczej nie to, że są wybitnymi ekspertami od edukacji dzieci.

Artykuł dostępny w subskrypcji

- Droga z Warszawy do Lublina w ostatnich latach się poprawiła. Nasz resort mógłby teraz uruchomić na niej jakiś pracowniczy autobus - słyszę w gmachu w alei Szucha, w którym mieści się Ministerstwo Edukacji i Nauki.

- Rzeczywiście ludzi z Lublina jest sporo, aż sam byłem zdziwiony. Niektórych nie widziałem od czasów studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim - mówi jeden z ministerialnych urzędników.

Lublin to miasto powołanego w październiku ubiegłego roku na stanowisko ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. Tam chodził do liceum, studiował, założył rodzinę, robił karierę jako wykładowca akademicki. I tam też przeprowadził "zaciąg" nowych ministerialnych kadr.

Jego "lubelscy ludzie" pracują nie tylko w samym resorcie, ale również w powołanych przez ministra ciałach doradczych m.in. w zespole do spraw podręczników i w radzie do spraw jakości w edukacji. Te gremia uzupełniają nieznani szerzej samorządowcy z różnych zakątków kraju, niespełnieni politycy (również spoza PiS), specjaliści od historii, a szczególnie od historii Kościoła.

Kim są ludzie Przemysława Czarnka i jaki mogą mieć wpływ na edukację polskich dzieci? Za chwilę poznamy ich trochę bliżej. Ale najpierw przedstawimy tych, z którymi minister już się pożegnał.

Kto się zna na szkole?

Przemysław Czarnek w swojej karierze politycznej nie zajmował się edukacją. Po tym, jak jesienią 2019 roku został posłem, od początku kadencji złożył tylko pięć interpelacji (m.in. w sprawie lokalizacji krematoriów i limitu liczby wiernych w kościele w czasie pandemii). Żadna nie dotyczyła edukacji lub nauki. Podobnie jak żadna z jego 30 sejmowych wypowiedzi.

Nam mówił, że z edukacją najwięcej miał do czynienia jako wojewoda. - Od 2015 do 2019 roku byłem w bezpośrednim i w ścisłym kontakcie, codziennym wręcz, z kuratorem oświaty w Lublinie, wdrażając reformę edukacji, rozwiązując problemy poszczególnych szkół, spotykając się z dyrektorami, rozmawiając o ich problemach - twierdził krótko przed objęciem sterów w resorcie.

Przemysław Czarnek powołany na ministra edukacji i nauki
Źródło: TVN24

Wydawało się wtedy, że Czarnek spróbuje otoczyć się specjalistami. Na jego pierwszym posiedzeniu z kuratorami oświaty nagłym zainteresowaniem pozostałych gości zaczęła cieszyć się lubelska kuratorka Teresa Misiuk, która w przeszłości przez 19 lat była czynną nauczycielką i cieszy się w branży opinią fachowca. Unika medialnych utarczek - inaczej niż np. małopolska kurator Barbara Nowak - i bywa komplementowana nawet przez krytyczny Związek Nauczycielstwa Polskiego.

W kuluarach mówiono, że wszyscy przymilają się do Misiuk, bo może zostać zastępczynią Czarnka. Ale ten najwyraźniej nie miał takich planów. Misiuk nie dostała pracy w resorcie i nadal robi swoje w Lublinie.

Pożegnanie z dyrektorkami

Jego pierwszy ruch kadrowy był zaskakujący. Już w dniu swojego zaprzysiężenia odwołał ze stanowiska dyrektor Departamentu Podręczników, Programów i Innowacji Alinę Sarnecką - prawdziwą weterankę pracy w administracji. W resorcie była od czasów Krystyny Łybackiej (kierowała MEN w latach 2001-2004), a na szefową ważnego departamentu Sarnecką awansowała Anna Zalewska, która kierowała oświatą w latach 2015-2019.

W obronie urzędniczki, która "w ostatnich 20 latach służyła dobrze MEN i która poświęciła edukacji całe swoje życie zawodowe" napisali niezwłocznie Tomasz i Karolina Elbanowscy (liderzy ruchu przeciwnego posyłaniu sześciolatków do szkół). Ale Czarnka nie przekonali.

Czarnek zapowiada przegląd podręczników
Źródło: TVN24

W tym czasie w wywiadach mówił: - Widzę potrzebę ponownego przyjrzenia się podstawom programowym oraz podręcznikom pod kątem treści, które zawierają. Chciałbym, aby pedagogika wstydu raz na zawsze wyszła z naszych podręczników.

On i jego ludzie przypięli Sarneckiej łatkę lewicowej ideolożki, choć jest to dalekie od jej faktycznych poglądów. Portal wpolityce.pl pisał, że Sarneckiej zarzucano "niedostateczną walkę z niebezpiecznymi treściami" w programach nauczania. Chodziło o teksty "kojarzone z ideologią LGBT" czy zawierające "treści lewackie". Nie wskazywano jednak konkretów i nie pisano o tym, że wszystkie podręczniki zostały wymienione przez rząd PiS wskutek reformy programowej Anny Zalewskiej z 2017 roku.

Dyrektorką od podręczników została Roksana Tołwińska (zatrudniona jeszcze za czasów Zalewskiej). Ważniejsze jednak wydaje się, kto został wicedyrektorem departamentu - od 18 stycznia jest nim dr Artur Górecki.

- Kiedy do resortu przychodzi nowy minister, są pewne niepisane zasady, których powinien się trzymać. Wiadomym jest, że musi obsadzić kilka politycznych stanowisk i będzie chciał mieć wokół siebie zaufanych ludzi. Ale jest coś, czego naruszać nie warto. To tak zwana pamięć instytucjonalna, której siłą są urzędnicy o najdłuższym stażu. Chodzi o ludzi, którzy wiedzą, jak na przestrzeni lat powstawało prawo, zmieniały się przepisy, ale też takich, którzy wiedzą, co tak naprawdę potrafi każdy z urzędników - słyszymy w MEiN.

Czarnkowi na tej pamięci niespecjalnie zależało. Potwierdził to pod koniec stycznia, odwołując kolejną ważną urzędniczkę, wicedyrektorkę departamentu kształcenia ogólnego Annę Dakowicz. Urzędniczkę powszechnie lubianą i cenioną, z podobnym stażem co Sarnecka. To zwolnienie nie odbiło się jednak echem w mediach, ale wywołało popłoch na korytarzach resortu. - Jeśli można się pozbyć Dakowicz i wierzyć, że sobie bez niej poradzisz, to można wywalić każdego - mówi jeden z urzędników.

Annę Dakowicz zastąpił Jacek Banaś z Lublina. - Właściwie nic o nim nie wiadomo - mówi inny z naszych rozmówców. Poza tym, że z Czarnkiem mogła połączyć go religijność, bo Banaś działał w lubelskiej Szkole Formacji Duchowej, a Czarnkowi bliskie są instytucje kościelne.

Minister, choć zapowiadał zmiany programowe i kolejne reformy, najwyraźniej niespecjalnie przejmował się obsadą departamentów. Również dlatego, że do tych celów zamierzał powołać odrębne ciała.

Jest taka rada...

5 lutego powołana została Rada do spraw Doskonalenia Systemu Oświaty. Na stronie resortu można znaleźć jedynie lakoniczny komunikat na ten temat: "Rada odpowiedzialna jest przede wszystkim za doradzanie MEiN w zakresie usprawniania funkcjonowania systemu oświaty. Do jej zadań należy między innymi wyrażanie opinii na temat planowanych zmian w obszarze oświaty i wychowania oraz ustalania przez ministra kierunków realizacji polityki oświatowej państwa".

W skład rady wchodzi osiem osób, resort nie prezentuje na swoich stronach ich biogramów czy zadań.

Przewodniczącym rady został Mariusz Lisek, według naszych ustaleń dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Lublinie. Nie był dotąd szerzej znaną w mediach postacią. Wiadomo, że brał udział w lubelskim oświatowym stole edukacyjnym. I to właściwie tyle.

Rodzinne strony ministra reprezentuje też Bartosz Czajka, który był pełnomocnikiem wojewody lubelskiego do spraw rozwoju edukacji historycznej. Mocno związany z KUL, gdzie uczył się i prowadził zajęcia, jest jednym z założycieli Polskiej Akademickiej Korporacji "Astrea Lublinensis", organizacji studenckiej stawiającej na "honor i patriotyzm". W swojej pracy naukowej podejmuje zagadnienia polskiej polityki zagranicznej w latach 1918-1939, emigracji w XX wieku, dziejów Lubelszczyzny oraz bada dzieje myśli piłsudczykowskiej.

Absolwentami KUL w nowej radzie przy MEiN są też: Małgorzata Sagan, nauczycielka języka polskiego, publikująca m.in. w "Naszym Dzienniku" i związana ze środowiskiem Rodziny Radia Maryja oraz Wojciech Żukowski, były poseł PiS, a w latach 2001-2002 lubelski kurator oświaty, potem wojewoda, dziś burmistrz Tomaszowa Lubelskiego.

To niejedyna postać związana z PiS-owskim samorządem. Kolejne są jednak bardziej zaskakujące.

W radzie znalazła się m.in. Iwona Latowska. W "Dzienniku Polskim" czytamy o niej: "została powołana na stanowisku zastępcy burmistrza Proszowic po wyborach samorządowych 2014 roku. Gdy okazało się, że nie posiada wymaganego na tym stanowisku wykształcenia wyższego, pełniła rolę asystenta burmistrza. Po uzupełnieniu braku została przywrócona do roli wiceburmistrza. W gminie zajmowała się głównie sprawami związanymi z budżetem oraz oświatą". Ale, jak słyszymy od małopolskich samorządowców PiS, z powodu trudnego charakteru musiała odejść. Pracę znalazła jednak jako sekretarz innej kierowanej przez PiS gminy.

Jak znalazła się w radzie przy ministrze? Tropy prowadzą do wiceministra Włodzimierza Bernackiego, z którym w przeszłości zakładała Komitet Obywatelski "Solidarność" w Proszowicach.

Włodzimierz Bernacki jest senatorem X kadencji
Włodzimierz Bernacki jest senatorem X kadencji
Źródło: TVN24

Jeszcze ciekawsze wydają się drogi do MEiN Agnieszki Wojciechowskiej van Heukelom, byłej działaczki NZS z Łodzi, która bezskutecznie starała się zrobić wielką karierę w polityce. W 2007 roku została szefową kampanii wyborczej Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ówczesnej minister pracy i polityki społecznej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Po wygranej kampanii objęła funkcję dyrektora biura poselskiego. Chciała dostać się do Sejmu, ale się jej nie udało. Jesienią 2014 r. bez powodzenia startowała w wyborach na prezydenta Łodzi z poparciem partii Janusza Korwin-Mikkego. - W Łodzi mówimy o niej chuliganka, bo lubi się awanturować - słyszę od jednego z tamtejszych polityków. Jej były współpracownik jest bardziej powściągliwy: - Wolałabym powiedzieć, że to po prostu postać nietuzinkowa.

Nikt nie potrafi mi wskazać jej związków z oświatą. W resorcie zgadują, że mogła poznać Czarnka w "Studio Polska" nadawanym przez TVP Info.

Samorządowcem jest też Michał Zinowik, wójt gminy Brojce, który jako jedyny pochwalił się publicznie powołaniem do ministerialnej rady.

- W pracach rady będę wykorzystywał dotychczasowe doświadczenie zarówno na polu nauczania, jak i realizacji zadań organu prowadzącego dla szkół, reprezentując postulaty i uwarunkowania szkół z obszarów porównywalnych z gminą Brojce - zapowiedział w mediach społecznościowych swojej gminy Zinowik.

Listę dopełnia Eugeniusz Nowicki, edukator i wykładowca akademicki.

Zapytaliśmy MEiN, jak przebiegała rekrutacja do rady, a także jakie wynagrodzenie otrzymują jej członkowie. Do czasu publikacji tego tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Podręczniki szkolne pod lupą ministra Czarnka
Źródło: TVN24

...i jest taki zespół

Podobne pytania wysłaliśmy w sprawie innego zespołu, który powstał w MEN. Jego celem jest sporządzenie raportu na temat funkcjonowania systemu dopuszczania podręczników do użytku szkolnego. Pierwsze posiedzenie, w którym Czarnek osobiście wziął udział, odbyło się 17 lutego.

"Zespół będzie pracował nad podniesieniem standardów zatwierdzania i dopuszczania do użytku szkolnego podręczników do języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie" - przekonuje w oficjalnym komunikacie MEiN. W praktyce ma zająć się tym, co według Czarnka i jego ludzi zawaliła dyrektor Sarnecka. "Wnioski zawarte w raporcie posłużą takiej zmianie przepisów i procedur, która ma wpłynąć na poprawę jakości podręczników. Efektem działań powołanego gremium ma być także wypracowanie wskazówek dla rzeczoznawców opiniujących podręczniki pod względem merytoryczno-dydaktycznym".

Zespół został podzielony na trzy podzespoły, każdy ma się zająć podręcznikami do jednego przedmiotu: języka polskiego, historii i wiedzy o społeczeństwie.

Koordynatorem dwóch podzespołów (do spraw historii oraz wiedzy o społeczeństwie) został związany z KUL dr Robert Derewenda. Uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych na podstawie rozprawy pt. "Historia Ruchu Światło-Życie w latach 1950-1985". Prowadzi zajęcia z dydaktyki historii. Jest nauczycielem historii i WOS. Główne obszary jego zainteresowań badawczych obejmują zagadnienia z dziejów najnowszych Kościoła. Jest też lubelskim radnym PiS.

Szefem zespołu polonistów został zaś dr Michał Gołębiowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Współpracuje m.in. z "Christianitas", "Teologią Polityczną" oraz "Nowym Napisem". Zajmuje się katolicką tradycją mistyczną, teologicznym wymiarem literatury pięknej, a także wątkami religijnymi w dziełach popkultury.

Powrót kuratora

Wśród historyków, którzy mają przeglądać podręczniki, znalazł się m.in. dr Grzegorz Wierzchowski, były łódzki kurator oświaty, ze stanowiska odwołany w sierpniu 2020 roku. Zrobiło się o nim głośno po słowach, które wypowiedział na antenie Telewizji Trwam i Radia Maryja.

- Jest to wirus dehumanizacji społeczeństwa, dehumanizacji młodych ludzi i odebrania im wartości. Jedyną naczelną wartością jest pokazanie, że nie ma żadnych zasad i wartości - mówił Wierzchowski. I twierdził, że "jesteśmy na etapie wirusa LGBT". Wbrew komentarzom polityków opozycji, którzy krytykowali Wierzchowskiego, ten nie został jednak zwolniony za homofobiczne wypowiedzi, a czarne chmury nad jego głową zbierały się od dłuższego czasu. Nie chodziło o LGBT, a o konflikty personalne w kuratorium. Wierzchowskiego zwolnił minister Dariusz Piontkowski (dziś wiceminister) i nie jest jasne, dlaczego Czarnek postanowił przywrócić go do łask. - Ale w sumie Wierzchowski skończył studia w Lublinie na UMCS, więc może ten klucz geograficzny wystarczy - usłyszałam.

W zespole znalazł się też dr hab. Piotr Plisiecki z Katedry Historii Starożytnej, Bizantyńskiej i Średniowiecznej w Instytucie Historii KUL. Jego zainteresowania badawcze obejmują: dzieje Kościoła katolickiego w Polsce średniowiecznej i jego struktur, historię monastycyzmu średniowiecznego (to forma życia religijnego oparta na wspólnotach).

Podręczniki analizować będzie też prof. Dariusz Kupisz z UMCS, specjalista od historii wojskowości staropolskiej, a także Magdalena Kryk, nauczycielka historii w szkołach katolickich, i dr Andrzej Smoliński, nauczyciel, często goszczący jako ekspert od historii w mediach publicznych.

Historią i wiedzą o społeczeństwie zajmuje się też nauczyciel licealny z Lublina Arkadiusz Maślach oraz dr Agnieszka Gątarczyk, nauczycielka z Radzynia Podlaskiego, prof. Aleksander Głogowski z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego (swego czasu pisał o Władysławie Frasyniuku, że "w pierdlu za komuny podobało mu się pewnie pod prysznicem", później przepraszał), dr hab. Mirosław Szumiło z Katedry Historii Społecznej i Edukacji UMCS w Lublinie i dr Andrzej Szabaciuk z Katedry Teorii Polityki i Studiów Wschodnich KUL.

Szumiło publikował m.in. w "Do Rzeczy", pisząc na przykład tak: "Postulaty wysuwane przez aktywistki tzw. Strajku Kobiet nawiązują często wprost do haseł głoszonych przez bolszewików już ponad sto lat temu i wcielanych w życie w czasie rewolucji w Rosji".

Dr. Gołębiowskiego wesprą: prof. Bogusław Dopart, kierownik Katedry Historii Literatury Oświecenia i Romantyzmu na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, a także filozof i publicysta dr Paweł Milcarek, założyciel i wieloletni redaktor naczelny kwartalnika "Christianitas", w którym publikuje wielu ludzi Czarnka.

Komunikat resortu na temat pierwszego posiedzenia zespołu podręcznikowego kończy się frazą: "Dodatkowo na stanowisko pełnomocnika MEiN do spraw strategii edukacyjnej powołany został Radosław Brzózka, szef Gabinetu Politycznego Ministra. Natomiast Pełnomocnikiem ds. podstaw programowych i podręczników został Artur Górecki".

Pełnomocnik z Ordo Iuris

I tu wracamy do Artura Góreckiego, który, jak widać, jest kimś znacznie więcej niż tylko wicedyrektorem departamentu.

Skąd się wziął Górecki? W przeszłości pełnił funkcję dyrektorów w szkołach niepublicznych, głównie katolickich, prowadzonych m.in. przez Centrum Edukacyjne Archidiecezji Warszawskiej. Jeden z jego współpracowników z tamtych czasów mówi mi: - To dobrze wykształcony, kulturalny człowiek o bardzo wyrazistych poglądach. Zdarzało się, że były zbyt radykalne nawet dla szkół katolickich, w których pracował, ale umiał powstrzymać się od narzucania ich innym. Przy czym zawsze je akcentował - dodaje. I zastanawia się, co mogło połączyć jego losy z Czarnkiem. - Powiedziałbym, że to inny rodzaj katolicyzmu. Bardziej gorliwy niż u ministra - ocenia.

Kim jest Artur Górecki i eksperci odpowiedzialni za przegląd podręczników?
Źródło: Fakty TVN

Tropy wiodą do Ordo Iuris. Dr Górecki zasiada w radzie programowej projektu "Spotkania w prawdzie" Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.

Zimą 2020 roku, tuż przed wybuchem pandemii, dr Górecki wygłosił w ramach tego cyklu wykład "Dokąd zmierzasz, szkoło? - o bezdrożach edukacji".

- Staję tutaj przed państwem z bojaźnią i drżeniem - zaczął przemówienie, które można zobaczyć w sieci. Podkreślał w nim: - Od reformy ministra Handkego (wprowadzenie gimnazjów w 1999 roku - red.) do reformy minister Zalewskiej ja nie widzę zmian. Nie widzę zmiany paradygmatu.

A ta zmiana jest jego zdaniem potrzebna, bo religia zaczęła odgrywać zbyt małą rolę. - Kiedy religia przestaje kształtować kulturę, cywilizację, która nas otacza i wpływać na instytucje społeczne, polityczne, również takie jak szkoła, to musi się pojawić jakiś surogat - niepokoi się dr Górecki.

I skarży się na "oderwanie kultury od religii". - Niewiele osób chce przyjąć do wiadomości, że kultura oderwana od religii, od Pana Boga, próbując usensownić życie człowieka, nie będzie w stanie tego zrobić - podkreślał.

Dr Górecki też regularnie publikował w "Christianitas".

Najważniejszy człowiek ministra

Jeśli dostęp do jednego ucha ministra Czarnka ma Górecki, to drugie z pewnością zajmuje kolejny powołany w lutym pełnomocnik - Radosław Brzózka. Według moich rozmówców - to najważniejsza dziś postać w MEiN.

Brzózka to absolwent teologii na KUL, w przeszłości samorządowiec ze Świdnika i Lublina. Był też rzecznikiem prasowym Czarnka, gdy ten pełnił funkcję wojewody lubelskiego. Publikował w "Naszym Dzienniku". To temu pismu udzielił wywiadu, który niejako podsumowuje jego plany w resorcie i świetnie rymuje się z tym, co twierdzi dr Górecki. - Wiedza przekazywana uczniom ma być podawana nie w oderwaniu od tożsamości cywilizacyjnej Polaków, ale w kontekście kultury łacińskiej. Jesteśmy dziedzicami tradycji greckiej, antycznej, ale też tymi, którzy oświetleni światłem Ewangelii poszukują prawdy w sposób pozbawiony uprzedzeń i dbają o to, żeby ta prawda była dostępna w sposób powszechny. Niestety, w wielu kulturach i cywilizacjach tak się dzieje, że dostęp do prawdy jest wręcz blokowany - mówił.

On również - choć nie wprost - krytykował w tym wywiadzie PiS-owskich poprzedników: - Gdy odpowiada się za politykę oświatową państwa w dobie wojny kulturowej, nie da się dalej chować głowy w piasek. Trzeba po prostu odważnie bronić w procesie wychowania chrześcijańskiej moralności i klasycznych cnót, w szczególności zaś małżeństwa, rodziny, macierzyństwa i rodzicielstwa.

Z Lublinem związany jest też wiceminister Tomasz Rzymkowski (na KUL zrobił doktorat z prawa i poznał swojego obecnego szefa), powołany na stanowisko pod koniec stycznia. Kilka miesięcy wcześniej mówił nam: - Znamy się [z Czarnkiem - red.] od ponad 12 lat. Byłem prezesem organizacji studenckiej Akademicki Klub Myśli Społeczno-Politycznej "Vade Mecum". On był kuratorem tej organizacji. Znam go jako człowieka sprawnego, rzutkiego, ulubieńca pana profesora Dariusza Dudka, kierownika Katedry Prawa Konstytucyjnego na KUL. Błyskotliwa kariera, bardzo dobry doktorat. Lubiany przez studentów. Prowadził ćwiczenia z prawa konstytucyjnego. Sympatyczny, ale wymagający. Jego studenci najlepiej zdawali potem egzaminy. Nigdy nie dał się poznać na uczelni z kontrowersyjnych wypowiedzi - zastrzegał.

Rzymkowski formalnie jako pełnomocnik ministra do spraw kształcenia ogólnego i nadzoru pedagogicznego będzie odpowiedzialny za potencjalne reformy podstaw programowych i podręczników i sprawował nadzór nad kuratorami oświaty. Ale w resorcie mówią, że ma się skupić na stronie prawnej działań resortu. - Już wyraźnie widać, że prawdziwym autorem zmian ideowych będzie minister oświaty i nie mam tu wcale na myśli ministra Czarnka, tylko dyrektora Brzózkę. My nawet po cichu mówimy na niego "minister" - usłyszałam od jednego z urzędników.

Czarnek, choć sporo mówi o tym, że Jan Paweł II powinien znaleźć się wśród autorów lektur obowiązkowych, a szkoła powinna stawiać na kształtowanie postaw patriotycznych, w rzeczywistości znacznie bardziej zainteresowany jest sprawami podlegającymi pod dawny resort nauki. - Ma władzę nad profesorami, to mu się bardziej spodobało - mówią jego współpracownicy. I dodają: - To wzmożenie wokół szkoły i ściąganie ludzi z Lublina to część długoplanowej strategii, która w 2024 roku mogłaby zapewnić Czarnkowi miejsce na listach do europarlamentu. W jego rodzinnym Lublinie jest ciasno, bo PiS ma tam Beatę Mazurek i Elżbietę Kruk, ale Anna Zalewska udowodniła już, że resort edukacji to dobra trampolina do zajęcia odpowiedniego miejsca. A w kampanii wyborczej wdzięczność ludzi z Lublina będzie Czarnkowi potrzebna - usłyszałam.

Pytania bez odpowiedzi

W poniedziałek 8 marca wysłaliśmy do resortu pytania, m.in.: W jaki sposób wyłoniono członków zespołu podręcznikowego? Jak przebiegała ich rekrutacja? Czy członkowie zespołu wykonują swoją pracę odpłatnie? Jakie otrzymują wynagrodzenie? Jak długo ma pracować zespół, jak często ma się spotykać, kiedy zostanie opublikowany raport z jego pracy?

Chcieliśmy się też dowiedzieć, w jaki sposób zostali wyłonieni członkowie Rady do spraw Doskonalenia Systemu Oświaty, jak przebiegała ich rekrutacja, kto był pomysłodawcą stworzenia takiej rady, czy taka rada funkcjonowała w resorcie przed 2021 rokiem, czy członkowie rady wykonują swoją pracę odpłatnie, jakie otrzymują wynagrodzenie, jak często się spotykają.

Czekamy na odpowiedzi.

Czytaj także: