Dwaj skazani na dożywocie Polacy uniewinnieni przez angielski sąd. W 2020 roku sąd apelacyjny Wielkiej Brytanii przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia, a teraz ława przysięgłych jednogłośnie orzekła o niewinności Polaków. To bezprecedensowy wyrok. Mężczyźni odsiadywali wyrok za zabójstwo kolegi. Prawdziwy sprawca nadal jest na wolności. W tej sprawie niebagatelną rolę odegrały ustalenia dziennikarzy "Superwizjera" TVN.
To ewenement w historii brytyjskiego sądownictwa. Chodzi nie tylko o to, że uniewinniono emigrantów skazanych za zamordowanie innego emigranta. Ważne także jest to, że udało się uchylić wyrok dożywotniego więzienia.
- Ława przysięgłych londyńskiego sądu była jednomyślna. Patryk Pachecka jest niewinny - mówi wyraźnie zadowolona Siobhan Grey, prawniczka z prestiżowej kancelarii Libertas Chambers w Londynie, obrońca Polaka. - To była długa i trudna walka, ale sprawiedliwość zwyciężyła. Prawda wyszła na jaw. Dzięki informacjom z reportażu dziennikarzy "Superwizjera" TVN udało nam się unieważnić wyrok za zabójstwo. Uważam, że rola mediów w sprawach, w których doszło do pomyłki sądowej, jest konieczna - zaznacza adwokatka.
Grey z zespołem prawników od czterech lat bez wynagrodzenia zajmowała się sprawą Patryka Pachecki. Razem z Grzegorzem Szalem został on oskarżony o zabójstwo Grzegorza Pietryckiego w londyńskiej dzielnicy Wood Green w sierpniu 2016 roku. Ława przysięgłych przy Central Criminal Court w Londynie uznała ich wtedy za winnych zabójstwa. W 2020 roku sąd apelacyjny Wielkiej Brytanii uznał apelację obrony i unieważnił wyroki skazujące Polaków. Przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Przez ostatni rok ciągnął się nowy proces przed Central Criminal Court w Londynie. Mógł on się skończyć: ponownym skazaniem za zabójstwo, zmianą kwalifikacji czynu i na przykład wyrokiem za brak pomocy ofierze lub uniewinnieniem. Było więc zupełnie nowe postępowanie na podstawie nowych dowodów.
- Teraz skupiamy się na wysłaniu pana Pachecki do domu. Otrzymaliśmy w tej sprawie pomoc od Konsulatu RP w Londynie. Po czterech latach w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił, czas najwyższy, żeby wrócił do swojej rodziny - dodaje Grey.
W pierwszym procesie o zabójstwo Pietryckiego oskarżony był także trzeci Polak, Grzegorz G. To on, według pozostałych oskarżonych, ale i świadków, miał zamordować Pietryckiego.
Ława przysięgłych uznała jednak, że G. jest niewinny. Na takim werdykcie zaważyła m.in. informacja, jakoby Grzegorz G. nie był wcześniej karany. To ważne, bowiem i Pachecka i Szal mieli na koncie wyroku za przestępstwa popełniane w Polsce.
Dziennikarze "Superwizjera" odkryli jednak informacje, że także Grzegorz G. miał konflikty z prawem. Był skazany za udział w rozboju. Ta informacja jednak nie dotarła do londyńskiego sądu. Po reportażu "Czwarty człowiek" w "Superwizjerze" obrońcy Polaków napisali o tym w apelacji.
Grzegorz G. był już wtedy wolny. Wiele wskazuje na to, że uciekł z Wysp Brytyjskich.
Zabójstwo w "polskiej dzielnicy"
Patryk Pachecka i Grzegorz Pietrycki mieszkali w Londynie w dzielnicy Wood Green i pracowali dorywczo. 23 sierpnia 2016 roku, w nocy do ich mieszkania przyszli dwaj kolejni Polacy: Grzegorz Szal i Grzegorz G. Ten pierwszy był kolegą Pachecki, znali się z Trójmiasta.
Pachecka i Szal - co istotne - mieli za sobą nieciekawą przeszłość kryminalną. Pachecka siedział w więzieniu za rozbój i był podejrzewany o handel narkotykami, Szal w zakładach karnych spędził kilkanaście lat, między innymi za rozbój, oszustwo i narkotyki.
Grzegorz G. od dwóch dni pojawiał się w mieszkaniu Polaków, bo rozstał się z dziewczyną, która wyrzuciła go z domu. Jak zeznają świadkowie, w tym czasie był pobudzony i zdenerwowany, miał także zażywać narkotyki.
Wieczór 23 sierpnia 2016 roku Szal i G. spędzali w mieszkaniu tego pierwszego. Około godziny czwartej nad ranem poszli do mieszkania pozostałych Polaków, gdzie nocował Grzegorz G. W pokoju byli wtedy Grzegorz Pietrycki i Patryk Pachecka. Pietrycki spał. Pachecka zeznał, że on sam w tym czasie siedział przed komputerem. Nie mógł spać z powodu upału.
Grzegorz G. wszedł do pokoju przez okno, a Szal został na zewnątrz. Po chwili Pachecka zawołał Szala do mieszkania, twierdząc, że Grzegorz G. jest agresywny wobec Pietryckiego.
To, co stało się potem, zaważyło na losach całej czwórki.
Pietrycki zarejestrowany na nagraniu
Z wersji Pachecki wynika, że wyszedł na chwilę z pokoju, a kiedy wrócił, Grzegorz G. mocował się z Pietryckim, a pokój był we krwi. Wybiegł z domu i zaczął uciekać. Do ucieczki rzucił się także Szal. Uciekających nagrały kamery monitoringu.
W domu spali jeszcze inni Polacy. Obudziły ich krzyki, a kiedy otworzyli drzwi pokoju, w którym mieszkał Pietrycki, zobaczyli Grzegorza G., pobudzonego i agresywnego. Wrócili do siebie i zadzwonili po policję. Gdy upewnili się, że Grzegorz G. wyszedł, zajrzeli do pokoju. W pomieszczeniu zobaczyli krew.
Niecałe pół minuty po tym, jak Pachecka i Szal uciekli z domu, kamera zarejestrowała biegnącego w przeciwnym kierunku Grzegorza Pietryckiego. Był tylko w szortach i w koszulce, biegł boso. Chwilę potem, zdaniem policji, szedł za nim Grzegorz G., prawdopodobnie trzymając w prawej dłoni jakiś przedmiot. Być może nóż.
To jedyne nagranie obu mężczyzn tej nocy.
"Na Pachecce nie ma śladów krwi. Nie jest ranny i nie ma broni"
Co było dalej, to tylko domysły: kilka minut po awanturze do domu znajdującego się kilkadziesiąt metrów dalej dobijał się ranny Pietrycki. Wystraszony właściciel domu nie otworzył drzwi i wezwał pogotowie. W tym czasie Polak wykrwawił się na śmierć. Do dziś nie jest jasne, czy śmiertelna rana tętnicy szyjnej została zadana w domu, czy już pod drzwiami Anglika, czy zadał ją Grzegorz G. oraz co stało się z narzędziem zbrodni.
Grzegorz Szal i Patryk Pachecka twierdzą, że żaden z nich nie widział ataku nożem na Grzegorza Pietryckiego.
Szal wrócił do domu. Pachecka przez jakiś czas krążył po okolicy, wrócił do domu, potem poszedł do sklepu, kupił papierosy. Po drodze zatrzymał go patrol policji i spisał jego dane. - Najważniejsze w raporcie policyjnym jest to, że na Pachecce nie ma śladów krwi. Nie jest ranny i nie ma broni – zwracała uwagę Gray.
Następnego dnia policja przesłuchuje Pacheckę i Szala. Obaj kłamią – i potem, podczas kolejnych przesłuchań kilka razy zmieniają wersje wydarzeń. Początkowo twierdzili, że w ogóle nie było ich w domu w chwili zabójstwa. Te sprzeczne zeznania zaważyły potem na ich losie. Dziennikarzom "Superwizjera" powiedzieli, że nie mówili prawdy, bo "nie chcieli sprzedać kolegi na policję". Ten kolega to Grzegorz G.
Gdy zrozumieli, że odpowiedzą za zabójstwo Pietryckiego, było już za późno. I to mimo, że angielska policja odnalazła po kilku miesiącach Grzegorza G. Mieszkał 135 kilometrów od Londynu, zmienił numer telefonu i tożsamość. Pomagała mu była dziewczyna. Została potem skazana za składanie fałszywych zeznań.
Zatrzymany Grzegorz G. odmówił składania wyjaśnień. Nie przyznał się do niczego. Mimo to został oskarżony o udział w zabójstwie, razem z Szalem i Pachecką.
Tu powraca kwestia przeszłości całej trójki: Szal i Pachecka mieli na koncie wyroki, Pachecka był w dodatku poszukiwany. Grzegorz G. oficjalnie miał czystą kartotekę.
"Bardzo ważny moment tego procesu”
W sprawie ważne były także zeznania Polaków mieszkających razem z Pachecką i Pietryckim. Zeznali oni, że kiedy w nocy obudziły ich krzyki, mieli słyszeć, że ktoś błagał: "Co ja ci zrobiłem?".
- To był bardzo ważny moment tego procesu. Słowo "you" [po angielsku oznaczające zarówno "ty", jak i "wy" – przyp. red.] w zeznaniach świadków było użyte w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej. To znaczy, że w momencie, gdy zamordowany wykrzykiwał te słowa, w salonie była tylko jedna osoba – stwierdza Grey.
Mimo to ława przysięgłych - głosami dziesięć do dwóch - skazała Pacheckę i Szala na dożywocie z prawem ubiegania się o przedterminowe zwolnienie po odsiedzeniu 18 lat.
"Mam nadzieję, że wszyscy wrócą do domów"
Prawnicy brytyjscy w 2019 roku wnieśli apelację od wyroku. Ważnym dla nich był fakt, który ujawnił "Superwizjer", że Grzegorz G. był karany, w związku z czym ława przysięgłych mogła powziąć błędny obraz trzeciego oskarżonego. Jak można przeczytać w uzasadnieniu decyzji brytyjskiego sądu wysłanym do redakcji "Superwizjera", "ława przysięgłych podjęła decyzję na podstawie błędnych informacji, które mogły mieć realne znaczenie dla ich oceny sprawy".
Źródło: "Superwizjer" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Superwizjer" TVN