- Z jednej strony są rodzice, którzy szukają swoich dzieci przez całe życie, z drugiej są dzieci, które się pojawiają, bo nikt ich nie chciał - mówiła na antenie TVN24 Irena Dawid-Olczyk, prezes Fundacji "La Strada", komentując sprawę blond dziewczynki znalezionej w obozie romskim w Grecji. Dodała też, że sytuację w tym przypadku można było rozwiązać inaczej. - Tu dziecko zostało zabrane od rodziny. Myślę, że w tej chwili przeżywa horror - stwierdziła Dawid-Olczyk.
Dziewczynka znaleziona w romskim obozie w Grecji została wpisana do bazy osób poszukiwanych, prowadzonej przez polską Fundację Itaka. Z kolei na prośbę greckiej policji, swoje rejestry sprawdzają inne europejskie służby. Jak wcześniej informowaliśmy, śledczy z Grecji, poszukując korzeni dziecka, znaleźli do tej pory kilka tropów, które wiodą m.in. do Stanów Zjednoczonych, Szwecji, ale też do Polski. Dziewczynka, znana pod imieniem Maria, znalazła się w bazie Itaki - osób o nieustalonej tożsamości. W opisie podany jest wzrost 100 cm i niebieski kolor oczu. Aktualne miejsce pobytu dziecka to Grecja.
"Mogła zostać sprzedana"
Sprawę na antenie TVN24 komentowała w środę Irena Dawid-Olczyk, prezes Fundacji "La Strada". Jej zdaniem mogło być tak, że dziecko zostało do romskiej rodziny "sprzedane lub oddane za jakieś fanty".
- Wbrew pozorom pozyskanie dziecka w celu wykorzystania poprzez porwanie jest niesłychanie ryzykowne dla sprawców. Natomiast myślę, że stosunkowo dużo jest dzieci niechcianych i dość łatwo jest pozyskać dziecko za zgodą opiekunów. Nawet nie rodziców, ale opiekunów. To są np. dzieci ulicy na Ukrainie czy w Rosji. Takie dziecko można przecież legalnie przywieźć. Były takie sytuacje - mówiła Irena Dawid-Olczyk. Dodała, że z jednej strony są rodzice, którzy szukają swoich dzieci przez cale życie, "nawet kosztem pozostałych członków rodziny, a z drugiej są dzieci, które się pojawiają, bo nikt ich nie chciał".
"Nie mamy pomysłu jak reagować"
- To są bardzo delikatne sytuacje. My, zarówno w Polsce jak i Europie, nie mamy tak do końca pomysłu jak reagować. Jak reagować, gdy się wydaje, że dziecko nie jest dzieckiem tych osób, z którymi podróżuje. Tutaj sytuacja była ewidentna, bo dziecko było blond. Wszyscy też dlatego przywiązali się do tej sytuacji, bo to jest blond dziecko w czarnym obozie - tłumaczyła prezes fundacji La Strada. W jej ocenie, sytuacja z którą mieliśmy do czynienia w przypadku blond dziewczynki, wszystko powinno się rozegrać inaczej. - Tu dziecko zostało zabrane od rodziny. Nikt nie mówi, że ktoś się nad tym dzieckiem znęcał. Myślę, że to dziecko w tej chwili przeżywa horror - mówiła prezes. Dodała, że "cała ta ocena powinna się odbywać bez rozdzielania dziecka z matką". - Ja bym to zrobiła inaczej. To dziecko nie wie, co się dzieje. Miało nie tylko rodziców, ale także rodzeństwo. Żyło w pewnym środowisku - przekonywała na antenie TVN24.
Autor: kde / Źródło: tvn24