- W wyniku restrukturyzacji PKP, dyżurni ruchu są co chwila obciążani dodatkowymi obowiązkami - oświadczył podczas konferencji prasowej w siedzibie OPZZ szef Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP Aleksander Motyka. Jak zaznaczył, dyżurny "bywa też konserwatorem, robotnikiem stacyjnym, a nawet sprzedaje bilety". Według wiceprzewodniczącego związku Jerzego Oleszka dyżurni zmęczeni nadmiarem pracy "nigdy nie będą w pełni wykonywali tego, czego od nich oczekiwano". Wskazał więc na ogromną potrzebę szkolenia młodych ludzi.
Zlikwidowano wszystkie średnie szkoły kolejowe. Nowy narybek pochodzi z naboru zewnętrznego, żeby nie powiedzieć z ulicy. Są nawet prywatne instytucje, które w ciągu czterech, pięciu miesięcy myślą, że nauczą człowieka z zewnątrz, jak być dyżurnym czy maszynistą, to jest karygodne Jerzy Oleszek, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP
Wiceszef związku dyżurnych ruchu podkreślił też, że zawody dyżurnego i maszynisty są zależne od siebie, wobec tego potrzebne są odpowiednie szkolenia. - Tymczasem zlikwidowano wszystkie średnie szkoły kolejowe. Nowy narybek pochodzi z naboru zewnętrznego, żeby nie powiedzieć z ulicy. Są nawet prywatne instytucje, które w ciągu czterech, pięciu miesięcy myślą, że nauczą człowieka z zewnątrz, jak być dyżurnym czy maszynistą, to jest karygodne - oświadczył podczas konferencji. Jak dodał, według niego "kolej stała się biznesem, na którym można zarobić, a kwestie organizacji pracy, czy szkolenia, wciąż pozostają na dalszym planie".
"Dyżurnemu dodaje się obowiązków"
Na prym ekonomii nad bezpieczeństwem uwagę zwrócił także szef związku dyżurnych ruchu. Jak zaznaczył, podstawowym zadaniem dyżurnego jest prowadzenie ruchu pociągów, ale w wyniku prowadzonej od kilkunastu lat restrukturyzacji PKP co chwilę dodaje się mu obowiązków. - Dyżurni są obciążeni pracą i dodatkowo im się jej dokładam, np. likwidując w ramach oszczędności stanowiska dwuosobowe na obciążonych ruchem liniach, czy nie obsadzając dodatkowych stanowisk z powodu inwestycji na szlakach - powiedział Motyka.
Nie chciał jednak mówić o bezpośrednich przyczynach katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, gdyż na ten temat będzie się wypowiadać prokuratura oraz komisja badania wypadków kolejowych.
"Maszyniści nie są szkoleni od ponad 10 lat"
Dyżurni są obciążeni pracą i dodatkowo im się jej dokładam, np. likwidując w ramach oszczędności stanowiska dwuosobowe na obciążonych ruchem liniach, czy nie obsadzając dodatkowych stanowisk z powodu inwestycji na szlakach Aleksander Motyka, szef Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP
Z kolei na brak odpowiednich szkoleń dla maszynistów zwrócił uwagę prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych Leszek Miętek. Według niego "maszynistów nie szkolono od ponad 10 lat", a po restrukturyzacji na kolei jest dziś "zapaść pokoleniowa". - Szkolenie powinno trwać co najmniej 1,5 roku, tymczasem mamy sygnały, że są spółki, które chcą ich szkolić trzy miesiące - podkreślił. I dodał: - W kwestiach bezpieczeństwa nie można iść na skróty, nie może być kompromisów, bo one prowadzą do tragedii. Liczymy na otrzeźwienie, że od tej katastrofy, która się wydarzyła, zmieni się nastawienie tych, którzy decydują w Polsce o kolejach - powiedział przewodniczący związku maszynistów. Zaznaczył równocześnie, że średnia wieku obecnych pracowników na kolei wynosi ponad 50 lat, w związku z tym jest ogromna potrzeba szkolenia na maszynistów młodych ludzi.
"Nasi koledzy zginęli na posterunku"
Podczas konferencji odniósł się także do maszynistów, którzy zginęli podczas katastrofy kolejowej w okolicach Szczekocin koło Zawiercia, zapewnił, że "ich koledzy zginęli na posterunku i chciałby, aby ta śmierć nie poszła na marne". - Chcemy, żeby kwestie bezpieczeństwa ruchu kolejowego były priorytetem rządu, żeby Polska, jak dołączyła do Unii Europejskiej, żeby dołączyła do niej również pod względem ruchu kolejowego - zaznaczył. Według niego nie doszło by do katastrofy, "gdyby były nowoczesne systemy bezpieczeństwa, stosowane u naszych zachodnich i południowych sąsiadów", jak m.in. system, który uprzedza maszynistę, co się dzieje na linii i nie toleruje błędów ludzkich, na przykład nie pozwoli, aby zlekceważył on sygnał stop, albo żeby jechał szybciej, niż jest to dozwolone.
"Domagamy się inwestowania w człowieka"
Podczas poniedziałkowej konferencji głos zabrał również Jan Guz, przewodniczący OPZZ, który podkreślił, że "związki zawodowe będą domagały się od rządu, aby były środki na szkolenia i dokształcanie pracowników kolei". - Będziemy domagali się też stabilności kadr, bo to co się dzieje, że są zwalniani, przenoszeni, nie sprzyja temu, aby bezpieczeństwo było większe - podkreślił.
Jak dodał, "bez względu na to, czy ktoś chce czy nie, będą domagali się, by inwestowano w człowieka". - Chcemy, aby, jeśli (pracownik kolei-red.) straci pewne predyspozycje ze względu na wiek, by mogli go zastąpić młodzi, dobrze przygotowani do zawodu ludzie, a on mógł odejść na spokojny odpoczynek, emeryturę lub świadczenie. Człowiek we wszystkim jest najważniejszy i nic go nie zastąpi - grzmiał przewodniczący OPZZ.
Tragiczny wypadek
Do czołowego zderzenia dwóch pociągów doszło w sobotę wieczorem na dwutorowym szlaku Starzyny-Kozłów. Pociąg InterRegio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wschodnia - Kraków Główny, po zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej zderzył się z jadącym z przeciwka pociągiem TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej. Na odcinku, na którym doszło do zderzenia, szlak jest świeżo po remoncie, jest przygotowany do prowadzenia ruchu w obu kierunkach po każdym z torów. Zginęło 16 osób, ponad 50 zostało rannych. 47 osób nadal przebywa w szpitalach.
W związku z katastrofą infolinie nt. poszkodowanych uruchomiło działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fot. PAP/ Leszek Szymański