Niepełnosprawni, którzy chcą odjechać z poznańskiego dworca PKP pociągiem, mają poważny problem. Z powodu remontu wszystkie przejścia są rozkopane, a kolej - wbrew obietnicom - nie uruchomiła specjalnego numeru telefonu, pod który można zadzwonić z prośbą o pomoc. Kolejowe spółki przerzucają się nawzajem odpowiedzialnością.
W ubiegłym tygodniu reporterzy "Prosto z Polski" interweniowali na kolei ws. numeru telefonu, pod który niepełnosprawny mógłby zadzwonić i poprosić o pomoc w dostaniu się do pociągu.
Ale mimo obiecanych zmian zmieniło się niewiele. Nieaktualny numer, pod którym wcześniej nie można było uzyskać pomocy, został zaklejony. Pozostałe, niespecjalnie widoczne, co prawda działają, ale tylko w dni robocze i w dodatku od 7 do 15.
Bo nie mają kompetencji
Reporterzy "Prosto z Polski" jeszcze raz zainteresowali się więc sprawą. I jak się okazało, winnych takiej sytuacji nie ma, bo kolejowe spółki przerzucają się nawzajem odpowiedzialnością. - Na dzień dzisiejszy nie mamy uprawnień do poruszania się po torach między peronami, są to zadania należące do innej spółki - stwierdził Krzysztof Pawlak, zastępca dyrektora przewozów regionalnych.
Poinformował jednocześnie, że zaplanowane jest spotkanie, na którym problem z numerem telefonu ma być rozwiązany. - Zacznie działać w przyszłym tygodniu. Musimy ustalić, kto będzie pomagał niepełnosprawnym, kiedy nasz zakład będzie zamknięty - zadeklarował Pawlak.
Winna reforma?
Jego zdaniem, to zamieszanie na kolei, w sytuacji, kiedy pojawi się jakiś problem, wynika ze źle przeprowadzonej reformy. - Powstało wiele spółek, każda ma inne kompetencje i ograniczenia - podkreślił.
- Nie mam żadnego aparatu nacisku, mogę prosić jedynie kolegów, aby naprawili błąd - broni się Tomasz Nowak, dyrektor dworca kolejowego w Poznaniu.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24