Dwa pożary wybuchły w nocy z poniedziałku na wtorek w kopalniach "Mysłowice-Wesoła" i "Piekary". Na szczęście nikomu nic się nie stało. Informację otrzymaliśmy od internautów na platformę Kontakt TVN24.
Informacje internautów potwierdziła na antenie TVN24 rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Edyta Tomaszewska. Powiedziała, że we wtorek nad ranem ogłoszono dwie akcje pożarowe na kopalni "Piekary" i kopalni "Mysłowice-Wesoła". - Nie ma alarmu, nikomu nic się nie stało - zapewniła.
Jak dodała, pożar w "Mysłowicach" wybuchł około 2 w nocy ok. 600 m pod ziemią. - Z tego rejonu wycofano 52 górników ze względu na zwiększoną ilość tlenku węgla - wyjaśniła. W drugiej kopalni pożar wybuchł w ślepym chodniku wentylacyjnym 415 m pod ziemią. Dym z ociosu, czyli bocznej ściany wyrobiska, odkryli ratownicy górniczy, prowadzący w tym rejonie prace profilaktyczne. Bezpiecznie wycofano trzy osoby.
Tomaszewska zaznaczyła, że rejony objęte pożarem są zamknięte. - Trwają w nich akcje ratownicze, ratownicy górniczy będą budowali podziemne tamy, żeby odizolować te rejony od pozostałych części kopalni - wyjaśniła. Dodała, że podziemne pożary to częste zjawisko w górnictwie, ale kopalnie mają dobry system monitorowania takich pożarów.
Akcje w kopalniach nadzorują okręgowe urzędy górnicze w Katowicach i Gliwicach.
Podziemne pożary
Podwyższenie stężeń tlenku węgla i innych gazów, zwiększona temperatura lub zadymienie, oznaczają zwykle w kopalni powstanie podziemnego pożaru endogenicznego. Powodem jest samozagrzanie węgla np. w tzw. zrobach ściany wydobywczej, czyli niedostępnych pustych przestrzeniach po eksploatacji.
Pożary endogeniczne to naturalne i stosunkowo częste zjawisko w górnictwie. W tego typu przypadkach zwykle nie występuje otwarty ogień. Pożar jest wykrywany najczęściej przez czujniki. Po otamowaniu zwykle wygasa, jednak może to trwać nawet kilka miesięcy. Aby przyspieszyć wygaśnięcie pożaru, do otamowanego wyrobiska często tłoczy się gazy, np. azot, które wypierają z wyrobiska powietrze.
Źródło: Kontakt TVN24, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24