Straciłam możliwość, by spokojnie żyć, planować, o czymś marzyć - mówiła w "Faktach po Faktach" ukraińska dziennikarka Lesia Vakuliuk. Rzeczniczka PAH Helena Krajewska przebywająca w Kijowie podkreślała, że w Ukrainie "15 milionów osób potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej". - Mówi się troszeczkę, że Ukraińcy, Ukrainki przyzwyczaili się do tego, że jakoś obłaskawili sobie wojnę. To nie jest prawda. Starają się żyć na przekór temu, jaka to jest nienormalna sytuacja - dodała.
W sobotę przypada druga rocznica brutalnej rosyjskiej napaści na Ukrainę. Rzeczniczka Polskiej Akcji Humanitarnej Helena Krajewska, która jest w Kijowie, i ukraińska dziennikarka Lesia Vakuliuk z Espreso TV, przebywająca we Lwowie, rozmawiały w "Faktach po Faktach" w TVN24 o tym, jak wygląda życie w ogarniętym wojną kraju i jakiej pomocy najbardziej potrzeba Ukraińcom.
"Powiedział: nie mogę o niczym marzyć, bo może jutro pójdę do wojska i zginę"
Vakuliuk przyznała, że wojna odebrała jej wielu znajomych, ale nie tylko. - Straciłam możliwość, by spokojnie żyć, planować, o czymś marzyć - powiedziała. Dodała, że próbuje to robić, ale "jest to bardzo trudne".
- Dzisiaj rozmawiałam ze znajomym młodym chłopakiem. Jutro zostanie 27-latkiem i wtedy może dostać wezwanie do wojska. I on mi powiedział: ja nie mogę o niczym marzyć, bo może jutro już pójdę do wojska i może zginę. I tak wygląda to życie, gdy musimy żyć tutaj i teraz, bo nie wiemy, kiedy ta wojna się skończy - dodała.
Rzeczniczka PAH: starają się żyć na przekór
Krajewska mówiła, że kiedy jeździ po Ukrainie, zwłaszcza po wschodzie i południu kraju, "widzi ogromne zniszczenia, widzi, jak ta wojna dotknęła zwykłych mieszkańców". Według niej najbardziej potrzebują pomocy osoby mieszkające w małych, odizolowanych miasteczkach i wsiach, często przyfrontowych.
Podkreślała, że w Ukrainie "aż 15 milionów osób potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej". - Nie mówi się o tym, jak wygląda ta rzeczywistość. Mówi się troszeczkę, że Ukraińcy, Ukrainki przyzwyczaili się do tego, że jakoś obłaskawili sobie tę wojnę. To nie jest prawda. Oni starają się żyć na przekór temu, jaka to jest nienormalna sytuacja. Starają się znaleźć normalność w nienormalności - dodała działaczka.
"Najpierw myślę o broni"
Lesia Vakuliuk zapytana, o czym przede wszystkim myśli, słysząc hasło "potrzebna pomoc", odparła: - Najpierw myślę o broni.
Przyznała, że wiele osób mieszka w trudnych warunkach i potrzebuje wsparcia, ale - stwierdziła - "broń to to, czego najbardziej potrzebuje nasze wojsko". - To ono właśnie broni cywilów, żeby rosyjskie wojsko nie weszło dalej - dodała.
- Gdy słyszę słowa "pomoc dla Ukrainy", to myślę o broni, myślę o samolotach, myślę o śmigłowcach, o wszystkim, co by mogło po prostu powstrzymać wojsko rosyjskie. Oni rozumieją tylko i wyłącznie siłę - oceniła dziennikarka.
Jak pomóc? Rzeczniczka PAH podpowiada
- Ja bardzo chciałabym zachęcić, a wręcz zaapelować o dalsze wspieranie Ukrainy razem z Polską Akcją Humanitarną, bo te potrzeby są ogromne - mówiła rzeczniczka PAH.
- Jak wspominałam, 15 milionów osób potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej. Można przekazać darowiznę na stronie pah.org.pl/wplac. Można zostać naszym stałym darczyńcą i stale nas wspierać. Albo przekazać 1,5 procent podatku, bo to przecież nic nie kosztuje. A dla nas to jest podstawa do działania każdego dnia i w sytuacji kryzysu, jak na przykład po wybuchu tamy w Nowej Kachowce czy po ostrzałach w Dnieprze i Charkowie - mówiła.
Krajewska dodała, że ta pomoc "w różnych częściach Ukrainy jest bardzo widoczna". - Ona zmienia życie, ona daje nadzieję - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24